czwartek, kwietnia 03, 2014

21.Pani pójdzie z nami

Nacisnęłam klamkę i przyciągnęłam do siebie drzwi, a moim oczom ukazał się ojciec. Moja usta automatycznie opadły w dół. Skąd on tutaj? Ach, no tak, zapomniałam. Otaczają mnie sąsiedzi, którzy pewnie tylko czekali, aż się pojawię, by podlizać się mojemu ojcowi.
- Co ty tu robisz? – zapytałam wrednie. Nie ma mowy, że wrócę z nim do domu. Dom należy do mnie, nie do niego i nie ma prawa go sprzedać i sprawować nade mną jakąkolwiek kontrolę, bo jestem pełnoletnia. To, że wtedy do niego pojechałam, było z mojego czystego serca, bo gdzieś tam w środku pojawiła się nadzieja, że wreszcie po tylu latach będę miała ojca.
- Gdzieś ty była smarkulo? - zapytał niemiło, popychając drzwi tak, by wejść do środka. Niestety jest on ode mnie trzy razy większy, więc udało mu się. Od razu skierował się do salonu. Poczułam jak krew zalewa mnie od środka. Co za bezczelny…
- Kto to jest? – zapytał wskazując palcem na siedzącą Nicki. Był to z jego strony brak kultury.
Wzięłam kilka wdechów i wreszcie zdobyłam się na odwagę, by wygarnąć mu wszystko, co leżało mi na sercu.
- Wynoś się stąd . Nienawidzę cię! Rozumiesz? Nie jesteś moim ojcem, tylko obcym człowiekiem, którego się brzydzę. Jestem już pełnoletnia, więc wypierdalaj z mojego domu, bo wezwę policję i to ty będziesz miał problemy na posterunku. Stracisz szacunek w oczach kolegów, którzy cię wyśmieją za to, że rodzona córka nasłała na ciebie psy! Idź do tej swojej dziwki! – przerwałam, ponieważ zabrakło mi tchu. Miałam nadzieję, że coś do niego dotarło i wyjdzie, ale on ani drgnął. Stał spokojnie poklaskując w ręce. Ciarki mnie przeszyły, jak usłyszałam z jego ust słowo „Brawo!’.
- Nicki, dzwoń na policje – podeszłam do niego i spojrzałam w jego oczy. Pustak. Nie ma takich słów, bym mogła wyrazić to jak bardzo go nienawidzę.
- Ja tego tak nie zostawię – powiedział i wyszedł. Zakluczyłam za nim drzwi na dwa spusty i rzuciłam się na kanapę. Było mi tak bardzo wstyd za jego zachowanie .
- Ar, nie przejmuj się – poczułam, jak Nicki głaszcze mnie po plecach, dodając otuchy. W pewnym stopniu miała rację, czym ja się w ogóle przejmuje? Tym pieprzonym policjantem? Dobre.

                                                                       ~*~

Wchodząc do klubu, od razu poczułam charakterystyczny zapach nikotyny i potu tańczących ludzi. Przez to, że Harry znał ochroniarza, bez problemu weszliśmy poza kolejką. Ludziom się to nie spodobało, ale nie obchodziło mnie to. Jeszcze nie ochłonęłam po sytuacji z ojcem. Niestety Nicki źle się czuła i została w domu, natomiast ja muszę się wyżyć. W pomieszczeniu było pełno ludzi. Z trudem można było zauważyć bar. Odruchowo chwyciłam za rękę Harrego, nie chciałam się zgubić. Mam nie miłe wspomnienia z takimi miejscami.
On spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Poczułam ulgę. Dlaczego miałam wrażenie, że mnie skrzyczy tak jak Louis? Pomimo tego cieszę się, że jest tutaj ze mną, pomógł mi, a przede wszystkim nie zostawił jak sam pan Tomlinson. Skoro o nim mowa, to właśnie siedzi na jednym z barowych krzeseł... Poczułam ucisk w dolnej partii brzucha, na co mocniej ścisnęłam rękę bruneta. Siedział tam pewny, popijając alkohol. Spokojnie, pierś do przodu. Moje nogi były jak z waty, ledwo co zrobiłam jakikolwiek krok. Czym ja się denerwuje? To on oskarżył mnie o pocałunek z Harrym pomimo tego, że nie byliśmy razem. Właściwie kim ja dla niego byłam? Przyjaciółką, o którą był zazdrosny i czasem wymieniał się z nią śliną?
- Chcesz iść w inne miejsce? – ledwo co usłyszałam pytanie Harrego przez głośną muzykę. Pokręciłam głową,  siadając na jeden z hokerów. Wlepiłam swój wzrok w blat lady, na której po chwili postawiono mojego drinka. Pomimo tego jak bardzo kłóciłam się w myślach, musiałam spojrzeć w stronę Tomlinsona. Czułam na sobie jego wzrok. Chciałam go przyłapać na gapieniu się na mnie. Udając, że poprawiam się, spojrzałam w jego stronę. Nasze spojrzenia się skrzyżowały.
Cholera, co mam zrobić? Nagle obok niego zjawiła się długonoga, czarnowłosa dziewczyna. Usiadła do niego na kolanach i wbiła się w jego usta. To jeszcze ja parę dni temu tak siedziałam. Pamiętam jak moje policzki, za sprawą jego komplementów, robiły się różowe. Jestem zadowolona z siebie, zawsze osoby skłócone pamiętają tylko te złe chwile zapominając o tych dobrych, ale ja o nich pamiętam.
Pamiętam to jak oglądaliśmy Titanica, jak uratował mnie z burdelu, do którego trafiłem przez niego. A może to on chce wzbudzić we mnie zazdrość? Przecież cały czas utrzymuje myśl, że całowałam się z Harrym. Chyba przez tę duchotę na mózg mi już padło. Odszukałam dłonią ręki Harrego i splotłam ją ze swoją. Zeskoczyłam z krzesełka i pociągnęłam zdziwionego bruneta w stronę parkietu. On szybko dopił swojego drinka i odłożył szklankę na blat. Aktualna muzyka z szybkiej zmieniła się na wolną balladę. Przysunęłam się bliżej Stylesa, a on położył swoją rękę trochę zbyt nisko.
- Ej – powiedziałam, a on się uśmiechnął. W jego policzkach pojawiły się te urocze dołeczki, które dodawały mu chłopięcego uroku. W życiu nie powiedziałabym, że jest po dwudziestce.
Położyłam głowę w zagłębieniu jego szyi i ułożyłam swoje ręce na jego karku. Pewnie osoba z zewnątrz pomyślałaby, że jesteśmy kochającą się parą od jakiś czterech lat. W oddali zauważyłam sylwetkę Louisa. Patrzył się na nas. Zamknęłam oczy i jeszcze mocnej wtuliłam się w ciało Harrego. Przekręciłam głowę w bok, by szepnąć mu do ucha, że Louis się na nas patrzy.
- Załatwię to, pozwolisz mi? – zapytał odpychając mnie lekko w tył, by spojrzeć w moje oczy. Pokiwałam niepewnie głową. Ufam mu. Mam wobec niego dług wdzięczności, który musze jakoś spłacić. Fuu, to zabrzmiało na serio, jakbym była panią do towarzystwa.
Nim się spostrzegłam brunet przywarł swoimi wargami w moje suche usta. Byłam zdziwiona, zaskoczona. Przecież się zgodziłam. Z lekkim opóźnieniem oddałam pocałunek. Całowaliśmy się na środku parkietu tak, jakby nie miało być jutra. Nie powiem, Harry naprawdę dobrze całuje.. Jego pocałunek był inny od Louisa. Różnili się pod każdym względem, ale czy ja coś czuje do Stylesa?
Nie, uważam, że to po prostu przysługa, a on sam do mnie też nic nie czuje. Prawda?
Oderwałam się od niego dopiero, gdy ktoś chwycił mnie za barki i odciągnął w tył. Zaszokowana spojrzałam przez ramię i zauważyłam Louisa. Moje wargi automatycznie się otworzyły.
Może coś jest na rzeczy, jeśli przerwał nasz pocałunek?
- Zamiana – powiedział i okręcił mnie wokół swojej osi. Spojrzałam w stronę Harrego, który oszołomiony trzymał partnerkę Louisa. Wzdrygnęłam ramionami. To było zabawne, a już na pewno Styles tańczący z tą czarnowłosą panienką. Przykleiła się do niego tak, że pomiędzy nimi nie było żadnej przestrzeni.
- Może idź popilnuj swojej dziewczyny? – zapytałam z sarkazmem, widząc, jak czarnowłosa  ociera swoim tyłkiem o krocze Harrego. Nie byłam zazdrosna, nie miałam o co.
- Może to ty powinnaś popilnować swojego chłopaka. Ma on słabość do dziewczyn – odparł z cwanym uśmiechem, przyciągając mnie bliżej siebie. Dlaczego go nie odepchnęłam? Nie chciałam.
- Nie tak jak ty – mrugnęłam do niego. Czy on był zazdrosny? Czy próbował mnie sprowokować?
Chyba musiał dużo wypić. Na moje słowa mocno ścisnął moje nadgarstki. Zdenerwowałam go.
Dlaczego on zawsze używa siły? Nie wie, że istnieje takie coś jak rozmowa?
- Przestań – zasyczałam. O dziwo poluźnił uścisk, ale zamiast spojrzeć na mnie, odwrócił głowę w stronę Harrego.
- Co ty w nim widzisz? – zapytał spokojnie, jak na niego za spokojnie. Zdziwiło mnie jego pytanie. –Co on ma, czego ja nie mam? – dodał. Był jakiś inny. Jeszcze parę dni temu wolałby się zabić, niż przyznać do swoje słabości, jednak ja nie zamierzałam być miła. Po moim trupie. Zbyt dużo razy mnie zranił.
- Wszystko! – rzuciłam próbując mu się wyrwać. – Spierdalaj, no! – zaczęłam się z nim szarpać. Po mojej twarzy spłynęły łzy. Bałam się go, stał się agresywny. Może powinien iść na jakąś terapię? Poczułam jak upadam. Chciałam tu i teraz położyć się na ziemie i zacząć płakać. Koniec udawania, że jestem silna! Nigdy nie byłam i nie będę.
Tomlinson trzymał mnie tak mocno, że gdyby nie Harry, który do nas podbiegł, straciłabym przytomność. Louisowi się to nie spodobało, bo niemalże natychmiast popchnął mnie w bok tak, że upadłam i rzucił się pięściami na Harrego. Muzyka ucichła, ludzie na około nas stworzyli kółko i przyglądali się walce. Czemu nikt nie chce ich rozdzielić? Oby dwaj są silni. Mogą się pozabijać.
No rany, to nie są jakieś krwawe zapasy. Rozumiem, że to jest sensacja, ale ludzie powinni okazać trochę skruchy. Och. Zapomniałam, świat jest brutalny, a dobrzy ludzie nie istnieją, no chyba, że w filmach. Przypomniała mi się sytuacja, gdy przed sklepem Louis okładał mojego ojca.
Zrobiłam dokładnie to samo co wtedy. Podbiegłam do nich i rzuciłam się Tomlinsonowi na plecy.
- Zostaw go! – moje słowa zostały odebrane przez niego, jakby w ogóle ich nie było. Gdzie raptem ta ochrona? Zaczęłam z całej siły walić pięściami w tył Louisa, ale on ani drgnął. Spojrzałam wokół siebie. Miałam ochotę zabić wszystkich, którzy im kibicowali.
- Przestańcie! – poczułam, jak po mojej twarzy spływają łzy.
Dlaczego za każdym razem gdy jest w pobliżu Louis, bójka wisi w powietrzu? Poczułam jak ktoś mnie obejmuje i podnosi do góry, równocześnie odciągając od nich. Spojrzałam przez ramię. Mężczyzna ubrany w czarny mundur, niskiego wzrostu, na oko po trzydziestce. Gdy zostałam wreszcie postawiona na ziemię, postanowiłam jak najszybciej uciec do łazienki. Nie chciałam widzieć ani Harrego, ani Louisa. Zawiodłam się na ich obu.
Miałam dzisiejszej nocy zapomnieć o wszystkim, po prostu się bawić. Jak moja głowa zniesie kolejną dawkę informacji? Pchnęłam drzwi do przodu i weszłam w głąb pomieszczenia.
Podeszłam do umywalki, chcąc obmyć twarz. Odkręciłam korek z wodą i podniosłam wzrok na lustro, a  w odbiciu za mną zauważyłam tą samą dziewczynę, która tańczyła z Harrym i całowała się z Louisem. Coś czuję, że to nie koniec. Zakręciłam wodę i spojrzałam na nią. Była wysoka, chuda – podkreślała to za pomocą obcisłej, czerwonej sukienki. Nie wiem dlaczego, ale ten kolor kojarzy mi się z prostytutką. Zamknij się! Sama nią byłaś.
- Zadowolona jesteś z siebie, szmato? – zapytała niskim głosem. Gdybym nie wiedziała, że to ona, nigdy nie pomyślałabym, że jest to kobieta. Bóg pokarał ją takimi strunami głosowymi, a mnie grubym ciałem.
- Przepraszam? – zapytałam lekko zirytowana. Ona podeszła do mnie, zmniejszając miedzy nami odległość do minimetrów. Poczułam pot na plecach. Kto to wie czy nie jest jakąś psychopatką? Tyle się o tym słyszy. Zrobiłam krok w tył i poczułam jak zlew wpija się w moją pupę. Grubą pupę.
- Louis jest mój, słyszysz? – położyła swoje ramiona na moje barki i zaczęła mną trząść. Automatycznie zrzuciłam jej ręce i popchnęłam w tył. Nie będzie mi taka lafirynda podskakiwać.
- Dziwka się zakochała? – zadrwiłam. Podeszłam do niej i ukucnęłam. Przytrzymałam ją za włosy i z całej siły walnęłam z wolnej ręki z liścia. Ona wykorzystała moment i uderzyła mnie w brzuch. Zgięłam się w pół, a ta popchnęła mnie w bok tak, że upadłam. Usiadła na mnie, odgarnęła moje włosy i zaczęła z zaciśniętych pieści celować w moją twarz. Gdy wymierzyła trzeci cios, ugryzłam ją w rękę. Ona jak poparzona zabrała dłoń i przyłożyła ją do siebie, dokładnie oglądając. Wykorzystując jej roztargnienie, zwaliłam ją z siebie tak, że to teraz ja mogłam ją okładać. Turlałyśmy się z dobre kilka razy, aż ostatecznie to ja miałam duży zasięg ruchu.
Przeraża mnie to, że jak się zdenerwuję, rzucam się z pięściami. Cóż, uczę się od najlepszych, a tak robił Tomlinson.
Uderzałam tak mocno i precyzyjnie jak nigdy. Dobrze zdawałam sobie sprawę, że będę miała kłopoty, ale skoro będę je mieć, to chociaż niech porządnie dostanie.
Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanęła jakaś kobieta. Widząc mnie, okładającą czarnowłosą, natychmiast się wycofała. I dobrze – pomyślałam.
- O co ci chodzi? – zapytałam wreszcie, na chwile przerywając swoje uderzenia.
- O co? Jestem z Louisem, a on nadal myśli o tobie! – wykrzyczała w moją twarz, po czym mnie opluła. Fuj! Przetarłam ręką twarz, przytrzymując jedną nogą jej nadgarstek. Jak ja o tym zapomnę? Tym czynem jeszcze bardziej mnie rozzłościła.
- Zdzira – warknęłam, mierząc ręką prosto w jej nos. Twarz czarnowłosej była totalnie zmasakrowana, gdzie ja miałam tylko parę zakrwawionych miejsc. Kim ja się stałam?
W życiu nawet muchy nie skrzywdziłam, a w ostatnich czasach agresja mnie zżera.
Może to znak, że się zmieniłam? Czemu słowa tej laski tak mnie zdenerwowały? Powinnam się trochę hamować. W jednym momencie przestałam uderzać, podniosłam się na równe nogi i odeszłam kilka korków dalej, po czym zsunęłam się po ścianie. W tej chwili gdy ja opadłam na zimne płytki, do łazienki weszła ochrona.
Jeden z nich podbiegł do ledwo przytomniej mojej rywalki, a drugi do mnie.
- Co się tutaj stało? – usłyszałam jego spanikowany głos. Pewnie nie mieli tyle roboty od dobrych kilku dni, aż tu zjawiłam się ja i Tomlinson. Nie! Nie chcę być taka jak on. Za późno, jesteście siebie warci – usłyszałam ten uciążliwy głos sumienia.
- To ona… Rzu-rzuciła się na mnie.
- Pani pójdzie z nami – powiedział podając mi rękę.

~*~

Louis *

Siedzę na miękkim fotelu i opuszkami palców stukam o biurko, postawione przede mną.
Po bójce z Harrym ochrona zaprowadziła mnie do gabinetu właściciela klubu, ale jakoś go tutaj nie ma. Wkurzyło mnie zachowanie bruneta. Czyżby zapomniał, że Aria jest moja?
Nie jestem zbyt dobry w okazywaniu uczuć, ale widząc ją, tańczącą z Harrym, coś we mnie drgnęło. Nie mogłem tego powstrzymać. Miałem straszną ochotę ją dotknąć, przytulić, pocałować. Była jak zwykle perfekcyjnie ubrana i uczesana, chociaż zawsze się tak czesała.
Zawsze wyglądała idealnie. Schudła. To jedyna rzecz jaka rzuciła się w moje oczy, jako pierwsza za raz po tym, że trzymała Harrego za rękę. Jestem nienormalny, bo pamiętam każdy szczegół jej ruchu, jaki wykonała, idąc do baru. Po długiej rozmowie z Liamem zrozumiałem, że moje zachowanie nie było miłe albo może zrozumiałem to, gdy Leksi zaczęła traktować mnie w ten sam sposób co ja Arię?
Wzdrygnąłem się, gdy drzwi lekko zaczęły się otwierać. Byłem przekonany, że to właściciel wreszcie raczył się tutaj zjawić, ale zamiast tego zobaczyłem dziewczynę, o którą się biłem.
Wyglądała inaczej. Miała rozciętą wargę i poobijaną twarz tak, jakby ktoś ją napadł i pobił.
Na trzęsących się nogach usiadła na drugim fotelu tuż o bok mojego i tradycyjnie spuściła wzrok.
Co ona tutaj robi? – pomyślałem.
- Poczekacie tutaj. Ja idę zebrać świadków – powiedział, a ja zdziwiony podniosłem brew do góry. Jak to świadków? Przecież  moich już ma, czyli to znaczy, że Aria się biła? To by się zgadzało. Ta poobijana twarz. Ale jeśli się biła to z kim? Postanowiłem się tym nie dręczyć i zaraz po tym, gdy właściciel zniknął za drzwiami, zapytałem ją o to...
- Kto to był? – zaśmiałem się. Nie mogłem nad tym zapanować. Uwielbiam jej dokuczać, wtedy tak uroczo się denerwuje.
- Nic ci do tego – warknęła chłodno jak nie Aria. Gdzie jest moja mała brunetka?
- Chyba jednak. Chcę wiedzieć z kim biła się taka  anorektyczka - sam nie wiem, dlaczego z tego powodu jej dokuczałem. Może przez to zmieni zdanie? Nie rozumiem tego i zrozumieć nie chcę, dlaczego dziewczyny się głodują i chcą wyglądać jak te modelki, które są brzydkie z ryja i nic poza kośćmi nie prezentują. Gdy zacząłem na nią naciskać, w końcu zdenerwowana wykrzyknęła:
- Z twoją laską!
W pierwszej chwili myślałem, że się przesłyszałem. To dziwnie zabrzmiało z jej ust, ponieważ nie mogę przywyknąć do tego, że to ona nie jest moja. Nie martwiłem się o Leski. Czemu? To trudne, sam tego nie  wiem. Cieszę się tym, że jestem z Arią w jednym pomieszczeniu i mogę na nią patrzeć. Nie mam czasu na zawracanie sobie głowy Leks. Jest tu ktoś ważniejszy. Liczy się brunetka siedząca obok mnie i to czy jest cała i zdrowa. Dlaczego ja cały czas o niej myślę? Nie podoba mi się to. Moje życie to istna zabawa. To nie możliwe bym się zakochał. Chyba za dużo wypiłem.
Jaka ona piękna…
Zdecydowanie za dużo wypiłem.
- Aria, możemy pogadać? – nawet nie wiem, kiedy te słowa opuściły moje usta. Coś jest ze mną nie tak, że nie umiem panować nad sobą i nad tym co robię.
- Nie mamy o czym, Tomlinson – warknęła ostro, zakładając nogę na nogę. Jej pewność siebie wzrosła od naszego spotkania. To w jaki sposób się poruszała, było mega seksowne i pociągające.

- Ale chcę ci tylko doradzić. Jak hmm… Dobry kolega. Znam Harrego nie od dzisiaj i wiem, że on cię skrzywdzi.



Joł .
Dziś jest czwartek ? Tak , chyba tak . No wiec dodaję .
Porobiło się troszkę , szaleństwo .
Nie mam pojęcia jak to wyszło mam nadzieję ,że chociaż troszkę was zaciekawiłam czy coś :*

*
Patrycja ma jutro urodziny i postanowiła wam zrobić prezent , a jako iż jestem ta dobra wstawiam go jeszcze dzisiaj .
No to ten Dobranoc , kolorowych snów :* 

36 komentarzy:

  1. Uwielbiam, kiedy w opowiadaniach glowna bohaterka bije sie z jakas wredna suka XD cudowny rozdzial. Proszę, zloz ode mnie zyczenia Patrycji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Louis coś kombinuje haha
    Mam przeczucie, że będzie się działo

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech ten Louis się w końcu zdecyduje:/ Jestem dumna z Ari:D poza to rozdział super :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam już na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Oby oni w końcu oboje zrozumieli że są dla siebie stworzeni :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja chcę następny :D Wiem, że jestem zachłanna, ale uwielbiam czytać twoje powiadania :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aww, jaki cudowny :')
    Podoba mi się zachowanie Arii. chodzi o tą pewność siebie xD
    No i Louis.. To mnie rozwaliło:

    "Jaka ona piękna…
    Zdecydowanie za dużo wypiłem."

    haha, ryłam się i nadal to robię xD
    Pisz dalej x

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  9. Aria, Aria, Aria. Dziecko, co z ciebie wyrośnie?.......Na pewno zajebista kobieta, hehe.
    No i jeszcze Louis. Te jego teksty.
    "Jaka ona piękna…
    Zdecydowanie za dużo wypiłem."
    Tak kochanie, za dużo wypiłeś, tłumacz sobie tak, tłumacz.
    Czekam nn.

    OdpowiedzUsuń
  10. Awww boski *_*

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale się porobiło <333 Ohohoh :333
    Jak zawsze Cudowne <333 No i oczywiście STO LAT Dla PATRYCJI :***
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaale super super super! :3 Czekam na następny rozdział, dodaj szybko!
    http://zimno-zimno.blogspot.com
    ~Węgielek Ech

    OdpowiedzUsuń
  13. Niech on jej powie, powie co czuje

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiedy bedzie nastepny ?

    OdpowiedzUsuń
  15. Niech oni w koncu zrozumieja ze sie kochaja i musza ze soba byc...

    OdpowiedzUsuń
  16. o mój boże cudowny <3
    dobrze wygadała ojcu! to skurwiel!
    całowała się z Harrym, yeaa ♥
    wkurwia mnie czasem Louis -.-
    haha, wiedziałam że Aria wygra z tą suką xd to było do przewidzenia.
    końcówka -.- jebany Tomlinson.
    czekam na kolejny, aww ♥
    http://you-just-need-a-second-person.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Dziwne! Wczoraj i przedwczoraj byłam tu i jakoś nie było 21 ! Ale co do postu to jak zwykle zniewalający :>

    OdpowiedzUsuń
  18. Tyyyle się naczkeać na nowy rozdział, że aż cholera bierze. Warto było, warto!
    Wkurza mnie ten pan policjancik ><"
    Tylko... matko kiedy oni w końcu będą razem no? :C
    Pozdrawiam :3

    Dodaję do czytanych :3

    OdpowiedzUsuń
  19. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  20. ŚWIETNY ROZDZIAŁ. Louis błagam mówisz że Harry ją skrzywdzi a pomysł ile razy zrobiłeś to ty :) masz się zmienić i pomoc jej! świetnie piszesz!. Aria jestem z ciebie dumna, tak pobiła ta sukę ;') czekam na next x@needmy5idiots

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetny rozdział, w ogóle całe fanfiction :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Cudowny. liczę że jak najszybciej będzie kolejny rozdział.. :D

    OdpowiedzUsuń
  23. Niech oni w końcu będą together.... !!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  24. Uwielbiam to <3

    OdpowiedzUsuń
  25. Louis weś jej nie wkurwiaj tylko pogarszasz sprawe /// kocham cie za tego bloga nie moge oderwać sie od czytania
    ///CRAZY MUFFIN///

    OdpowiedzUsuń
  26. louis nie spieprz tego

    OdpowiedzUsuń