czwartek, grudnia 19, 2013

3.Angry Birds Rio

- Zostaw ją KURWA! – do moich uszów dobiegł szorstki głos Tomlinsona. Przerażona odwróciłam głowę w jego stronę i zmierzyłam go spojrzeniem. Skąd on wie, gdzie chodzę do szkoły? Zaczyna mnie coraz bardziej przerażać. Markus roześmiany spojrzał w stronę dochodzącego krzyku i gdy ujrzał sylwetkę bruneta, natychmiast mnie puścił i popchnął lekko w przód.
- Jak chcesz się bić to z równym sobie! – krzyknął idąc w stronę blondyna. Na co cała szkoła zrobiła jedno wielkie „uuu”.
- Spokojnie – powiedział przerażony Markus stawiając coraz większe kroki w tył.
- Nie wiesz, że dziewczyn się nie bije, skurwysynie? – krzyknął uderzając go z całej siły w nos, na co blondyn wydobył z siebie głośny jęk, gdy zwinął się w pół Louis kopnął go dwa razy tak mocno, że upadł,  po czym schylił się i zaczął okładać go pięściami. Stałam tam  sparaliżowana, a moje ciało nie chciało ani drgnąć. Przecież on go zabije! – odezwał się ten rozsądny głos odbijający się echem w mojej głowie.
- Przestań - powiedziałam cicho, na wszyscy spojrzeli na mnie.
- Ona nie wie, kim on jest, zabije nas wszystkich - usłyszałam szepty uczniów.
Szkoda tylko, że oni jakoś zareagowali, bo Tomlinson nie przestał go uderzać wręcz przeciwnie jego ciosy stawały się coraz mocniejsze pomimo tego, że blondyn pluł krwią i wręcz błagał  aby przestał.
Zdenerwowana zagryzłam dolną wargę i odwróciłam się na pięcie. Wzrokiem zaczęłam szukać alarmu przeciwpożarowego. Gdy w końcu go znalazłam obok głównego wejścia, zbiłam szybkę i nacisnęłam duży czerwony guzik. Sekundę po tym po całej szkole rozniósł się głośny dźwięk informujący o pożarze. Na całe szczęcie  mój plan zadziałał, bo uczniowie wraz z nauczycielami wpadli w panikę co spowodowało, że brunet zamiast dalej okładać Markusa podniósł się na równe nogi i energicznie zaczął kręcić głową w prawo i lewo, aż natknął się na mnie. Gdy zorientował się, że się na niego patrzę, uśmiechnął się przelotnie i powolnym krokiem zaczął iść w moją stronę.
- Spuścić cię z oczu na chwilę – zaczął, a ja spuściłam głowę, nagle moje dłonie stały się  bardzo interesujące. Brunet tylko  się zaśmiał  na moją reakcje i chwycił moją dłoń.
- Chodź, chyba, że chcesz iść do dyrektora – powiedział, a ja powoli analizowałam jego wypowiedziane słowa. Co ja mam z nim jechać? Nawet nie zdążyłam się dobrze zastanowić, a brunet złapał mnie za biodra i przerzucił sobie przez ramie. Moje ręce automatycznie powędrowały na jego plecy i zaczęły go okładać.
- Puść mnie! – krzyczałam. Przerażała  mnie myśl, że przechodząc przez szkolne boisko będą nas obserwować wszyscy uczniowie. Już i tak mam pod górkę, za to co pan ZŁY zrobił dziś Markusowi. Niestety moje najgorsze myśli się potwierdziły. Przechodząc przez futrynę drzwi nie było ani jednej pary oczu, która nie patrzałaby w naszą stronę nas. Wyglądało to tak jakby Louis był strażakiem, a ja uwięzioną dziewczyną. Kątem oka zauważyłam zdenerwowanego dyrektora, którego szczęka zacieśniła się. Co oznaczało tylko jedno - KŁOPOTY.
- Pośpiesz się – szepnęłam, po chwili widząc, że staruszek w szybkim tempie zmierza w naszym kierunku. Gdy w końcu mnie opuścił otworzyłam przednie drzwi i już miałam wsiadać, gdy poczułam jak ktoś szarpie mnie w tył. Przestraszona natychmiast się odwróciłam i ujrzałam bladą twarz pana Collinsa.
- Dokąd się wybieramy? – zapytał, mocniej ściskając moje ramię.
- Proszę ją puścić – powiedział przez zęby Tomlinson.
- Kim ty jesteś, żeby mnie pouczać? – zadrwił, ja bojąc się, że brunet uderzy biednego dyrektora, postanowiłam się odezwać.
- Proszę, przestańcie – powiedziałam, na co zostałam gwałtownie popchnięta w tył.
- Aria, do samochodu – powiedział zły brunet, zaciskając swoją pięść. Nie posłuchałam go. Nie będzie mi rozkazywał.
- Grzecznie pana proszę, niech pan, zostawi ją w spokoju – powiedział tym swoim charakterystycznym niskim głosem, co wywołało u mnie dreszcze. Czy ja się go boję?
- Nie jestem twoim kolegą – powiedział nabierając duży wdech. Tomlinson tylko splunął mu w twarz, po czym obrócił się na pięcie i wsiadł za kierownice.
- Lowe! Jeśli z nim pojedziesz zostaniesz wywalona z naszej szkoły! – krzyknął zdenerwowany, a ja zdębiałam. W mojej głowie pojawiła się następna blokada, bo jeśli zostanę w szkole, Markus zemści się na mnie, a brunet będzie się dąsał.
Po dosyć długiej chwili otworzyłam przednie drzwi i wsiadłam do czarnego porsche.
- Czyś ty zgłupiał do reszty?! – wydarłam się na niego, zapinając pas bezpieczeństwa.
- Ja?!  – warknął oburzony. – Przecież gdybym tam nie przyszedł zostałabyś pobita, powinnaś mi dziękować  - dopowiedział, a ja czułam jak moje policzki nabierają czerwonego koloru.
- Ohh tak, bardzo ci dziękuję, to dla mnie wielkie wyróżnienie, że ja , Aria Lowe zostałam obroniona przez słynnego Louisa Tomlinsona – przyłożyłam dłonie do policzków i otworzyłam usta  jak jakaś przeszczęśliwa fanka widząca swojego idola.
- Coś ci się nie podoba? – powiedział zły.
- Nie, wszystko w porządku, poza tym, że zostałam wywalona ze szkoły i ojciec mnie zabije, to nic się nie stało – powiedziałam sarkastycznie.
- To po co ze mną wsiadałaś? Twój idealny  świat się zawalił?! – powiedział wrednie, cały czas patrząc przed siebie, na drogę.
- Ja przynajmniej wiem, co chcę robić w życiu, nie to co ty! – krzyknęłam wściekła, na co Tomlinson gwałtownie zahamował tak, że gdyby nie pas, który wcześniej zapięłam, wylądowałabym na masce samochodu.
- Doprawdy? – zapytał spoglądając na mnie.
-Nie, na umyślnie – skitowałam, a brunet jeszcze mocniej zacisnął dłonie na kierownicy.
- A co mam robić? Siedzieć jak ty? Mól książkowy? – jego głośny śmiech rozniósł się wewnątrz samochodu.
- Dupek – powiedziałam odpinając pas, na co Tomlinson zmarszczył czoło.
- Gdzie idziesz? – zapytał roześmiany.
- Nie twój interes – powiedziałam  mocno trzaskając drzwiami, a w  mojej głowie pojawiło się deja vu.
Znowu nie mam bladego pojęcia, gdzie jestem i w jaką stronę jest mój dom. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk gaszącego auta i otwierających się drzwi.
- Aria, kurwa! – krzyknął zdenerwowany brunet. O nie, ja już z nim nigdzie nie jadę! - powiedziałam do siebie w myślach i przyśpieszyłam kroku.
- Spierdalaj! – odwróciłam się na pięcie, pokazując mu środkowy palec, gdy jego krzyki stawały się coraz głośniejsze i częstsze. Nienawidzę go! Mam lepsze zajęcia, niż włóczenie się z nim po mieście, a raczej nieznanych mi jego częściach. Niepewnie spojrzałam w tył, aby upewnić się czy nie ma tak bruneta. Niestety stał tam rozmawiając z kimś przez telefon.
Właśnie telefon! – uderzyłam się otwartą ręką w czoło, a prawą z przedniej kieszeni wyciągnęłam mojego białego iPhona, po czym wpisałam numer Taxi.
Po podaniu adresu, kierowca taksówki oznajmił, że za piętnaście minut tu będzie.  Nie wiedząc  co ze sobą zrobić, przejechałam palcem po blokadzie i kliknęłam  w aplikacje na
„Angry Birds Rio”. Przecież nie będę tak bezczynnie stać, gdy Tomlinson mierzy mnie wzrokiem.

*

Odłożyłam plecak na biurko i z małej komody wyciągnęłam szare spodnie oraz jakiś czarny T-shirt. Rozebrałam się z moich poprzednich rzeczy, nałożyłam na siebie uszykowany strój do ćwiczenia. Z koszyka, który znajdował się na biurku wyjęłam gumkę, a następnie związałam nią  moje rozpuszczone włosy.
Gotowa włożyłam słuchawki do swoich uszów i nacisnęłam PLAY, a w moich bębenkach rozpłynęła się melodia z odtwarzacza. Uszykowana położyłam się na podłogę i zaczęłam wykonywać brzuszki.
Jeden… drugi… trzeci… pięćdziesiąty……
Z każdą setką moje uszy wsłuchiwały się w dobrze znane mi melodie. Zawsze ćwiczę do tych samych, smutnych piosenek. Słyszałam, że mają one dobry wpływ na umysł i odprężają, a także ukazują poniekąd moje brutalne życie.
Gdy doliczyłam do 400, co zajęło mi z jakieś trzy piosenki, położyłam się na brzuch i zaczęłam wykonywać grzbiety, aby po takiej ilości brzuszkach mój kręgosłup nie został uszkodzony.
Niechętnie podniosłam się z wygodnego dywanu i zaczęłam robić przysiady, które sprawiały mi najwięcej kłopotu. Serce mówiło „Wykańczasz się! Idź  coś zjeść!”, ale wtedy wkraczała ona. Ana** i szeptała „Skończ te ćwiczenia. Nareszcie będziesz idealna! Przecież do tego dążysz!”
Do moich oczu napłynęły łzy, spowodowane bólem ud, a także tego, że jestem słaba. Zmęczona bezwładnie opadłam na łóżko. Nie udało się! Nie wykonałam 100 przysiadów. Jestem do bani, co wyjaśnia moja gruba figura.
Do moich uszu dobiegł charakterystyczny dźwięk, który wydobywał z siebie telefon, gdy dostał wiadomość. Prawą ręką zaczęłam macać wszystkie poduszki, ale go tam nie było. Zirytowana niechętnie się podniosłam i podeszłam do biurka, gdzie leżało urządzenie.
Przejechałam palcem po ekranie i moim oczom ukazała się wiadomość
od Nieznanego
result-thumb
Moje oczy zrobiły się niczym dwie piłeczki pingpongowe. Zdenerwowana natychmiast podbiegłam do okna i jak najdelikatniej wyjrzałam przez nie. Stał tam, oparty o samochód. Gdy zauważył, że się na niego patrzę, uśmiechnął się cwaniacko i napisał coś w swoim telefonie - jak sądzę do mnie.
Zgadłam. Po chwili zobaczyłam 2 nieodebrane wiadomości

result-thumb
Moja szczęka automatycznie opadła  w dół. Czy on zgłupiał? Podniosłam wzrok z urządzenia i  pokazałam mu fakersa, po czym zasłoniłam okno i postanowiłam mu nie odpisywać. Przecież to jest jakieś niewyżyte.
Zostały mi do wykonania  jeszcze skłony, a dokładniej 500. Zmarszczyłam czoło na samą myśl o ilości.
- Dam radę – powiedziałam do siebie i chcąc, nie chcąc zaczęłam schylać się raz do jednej nogi, raz do drugiej. Gdy robiłam ostatni skłon usłyszałam czyjś oddech. Zdziwiona odwróciłam się w tył i ujrzałam roześmianego Tomlinsona, na co gwałtownie podskoczyłam i wydobyłam z siebie cichy krzyk.
- Jak… ty… tu? – zaczęłam się jąkać, gdy do mojej głowy dotarło to co przed chwilą się stało.
- Nie jąkaj się – warknął ostro na co zadrżałam, a on jak gdyby nigdy nic  bezwładnie opadł na moje  ZAŚCIELONE łóżko.
- Szykuj się, kocie – powiedział tym swoim zachrypniętym głosem. Rany jaki mu do twarzy w zaroście, jest taki seksowny. CO?! Boże święty, już drugi raz przyłapałam się na tym, że myślę o jego urodzie.
- Gdzie? – zapytałam cicho, przygryzając dolną wargę.
- Zobaczysz – powiedział tajemniczo. Nie znoszę niespodzianek, nigdy nie jesteś pewny, czego możesz się spodziewać. Potworne uczucie.
- Ubierz coś obcisłego – stwierdził mierząc mnie wzrokiem, zmieniając przy tym pozycje z leżącej na siedzącą.
 - Zmień dilera – powiedziałam podchodząc do szafy. Moje słowa chyba rozwścieczyły Tomlinsona, bo w szybkim tempie podniósł się z łóżka i podszedł do mnie. Daje słowo, że moje serce uciekło, a mój żołądek robił sobie fikołki.
- Zmień ton – pchnął mnie agresywnie na ścianę, mocno ściskając nadgarstki tak, że  z moich ust wydobyło się jęk. Moje nogi trzęsły się jak jakaś galaretka. Ten człowiek jest nieobliczalny.
- Grzeczna dziewczynka – szepnął przykładając swoje wargi do mojej szyi, a swoimi dużymi  silnymi rękami owinął  moją talię, jedną  zjeżdżając na mój tłusty pośladek, a drugą gładząc moje  plecy. Z trudem złapałam powietrze, gdy przycisnął moje biodra do swoich. Zaśmiał się. Był wyraźnie zadowolony reakcją, którą ode mnie uzyskał. Gdy na swojej skórze poczułam jego zęby moje ręce automatycznie chciały go odepchnąć, ale on tylko zacisnął swój uścisk i zaśmiał się pod nosem, kontynuując w robieniu malinki. Odetchnęłam z ulgą, kiedy przejechał językiem, po podrażnionym miejscu, pozostawiając kilka mokrych muśnięć, po czym dmuchnął zimnym powietrzem, co przyprawiło mnie o ciarki. Po chwili odsunął się ode mnie i oblizał swoje wargi.
- Jesteś strasznie przy kości – stwierdził, a ja powoli analizowałam jego słowa. Czy on właśnie powiedział mi, że jestem gruba? Czując, jak coraz więcej łez napływa mi do oczu, odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem wyszłam z pokoju. Gdy znalazłam się na dole w natychmiastowym tempie założyłam moje converse i pierwszą lepszą bluzę, po czym mocno trzaskając drzwiami wyszłam z domu.
Moim celem był sklep – dokładniej paczka fajek.
- Dzień dobry – przywitałam się z ekspedientką, podchodząc do lady.
- Dzień dobry, Aria, to co zwykle? – zapytała z uśmiechem na twarzy, a ja pokiwałam głową.
- 3 funty – oznajmiła, a ja podałam jej należne pieniądze, po czym chciałam wyjść ze sklepu, ale przed nim zauważyłam znaną mi sylwetkę.
- Przepraszam, mam do pani pytanie – z powrotem podeszłam do lady.
- Tak?
- Czy jest tu tylnie wyjście? - zapytałam. Pomimo tego, że znałam odpowiedź.
- Chodź – podniosła ladę, a ja w szybkim tempie weszłam na zaplecze. – Prosto i w lewo! – usłyszałam krzyk blondynki i dźwięk koralików, które oznajmiły, że do sklepu ktoś wszedł, to pewnie Louis.
- Widziała tu pani taką drobną brunetkę? – usłyszałam jego głos. O cholera! Powiedziałam w myślach i chwyciłam klamkę, po czym mocno ją nacisnęłam i pchnęłam do przodu.
Usiadłam sobie na jednym ze schodków przed magazynem i z prawej kieszeni wyciągnęłam zapalniczkę, a z drugiej wcześniej zakupione papierosy.
Jest godzina 7pm., a ja mam ochotę się spić. W sumie daleko do sklepu nie mam, ale z racji tego, że jutro jest szkoła, do której nawet nie wiem czy mam po co wracać, nie mogę mieć kaca.
- Tu jesteś – moje serce omal nie uciekło z klatki piersiowej.
- Boże! – krzyknęłam wyrzucając gdzieś w bok  papierosa.
- Palisz? – zapytał podchodząc bliżej.
- Nie, dmucham? – powiedziałam sarkastycznie.
- Zaskakujesz mnie coraz bardziej – zmienił temat. Ktoś tu chyba nie miał riposty.
- To znaczy? – zaciekawiłam się.
- Lubisz imprezować? – zapytał totalnie ignorując moje pytanie.
- Co cię to obchodzi? – rzuciłam oschle, na co on podszedł bliżej i schylił się do mojej twarzy.
- Bo mnie kurwa obchodzi – szepnął do ucha, a ja poczułam jak mój żołądek wykręca podwójne salto. – To jak odpowiesz? – zapytał kreśląc kółka na moim lodowatym policzku.
- Zależy z kim – oznajmiłam, zaciskając wargi w wąską linijkę.
 - Ze mną? – czy on właśnie mnie uwodzi? Jak ja mogłabym mu się spodobać? Przecież jestem ponoć gruba.
- Nie ufam ci  – powiedziałam cicho, ale on to usłyszał.
- To pozwól mi odzyskać twoje zaufanie.
- Nie rozumiem. Ugania się za tobą tysiące dziewczyn, które od razu by się z tobą przespały, a ty męczysz się ze mną?
- Bo tylko z tobą nie spałem – powiedział, a ja otworzyłam buzię.  Czy to jest możliwe?
- I tymi słowami mam ci zaufać? Na serio ze wszystkimi? – warknęłam.
- Ktoś tu jest zazdrosny? – zapytał z tym swoim cwaniackim uśmiechem. To nie prawda, ja nie jestem zazdrosna, tylko upewniam się w słowach.
- Chyba cię głowa boli – powiedziałam wstając.
-To jak, idziemy na imprezę? – zapytał podając mi dłoń.
- Spoko – powiedziałam cicho spuszczając głowę. Co ja wyprawiam? Najpierw od niego uciekam, a teraz idę na imprezę? Sama sobie przeczę. – Proszę, nie rób tego więcej – Tomlinson przyłożył swoją głowę do mojej tak, że jego wargi wręcz miażdżyły moje ucho. Po moich plecach przeszło miliony ciarek spowodowanych jego dotykiem. O co mu chodzi? Czego nie mam robić? W mojej głowie pojawiło się tysiące myśli. Lekko odepchnęłam go od siebie i spojrzałam w jego błękitne tęczówki.
- Czego? – podniosłam jedną brew.
- Nie pal, to szkodzi zdrowiu – puścił mi oczko. Już myślałam, że zauważył moje kreski na nadgarstku. O boże! Przecież jak pójdziemy do pubu będę musiała zdjąć sweter.
- Eemm Louis? – zaczęłam niepewnie, na co brunet chwilkę przystanął. Trzeba symulować! Odezwał się ten wewnętrzny głosik w mojej głowie.
- Bo mi jest niedobrze – wydusiłam chwytając się za brzuch, a drugą ręką zasłaniając usta.
Nim zdążył coś powiedzieć szybko pobiegłam w krzaki i wkładając sobie dwa palce do jamy ustnej, zwymiotowałam.
- Aria, wszystko w porządku? – zapytał, a ja delikatnie odwróciłam się w jego stronę i pokiwałam przecząco głową.
- Chodź – powiedział biorąc mnie, niczym pannę młodą na swoje ręce. – Odwieziesz mnie do domu?–zapytałam z nadzieją w głosie, ale on nic nie powiedział, tylko szedł przed siebie. Czyli nie. Nawiasem mówiąc, przechodnie dziwnie się na nas patrzeli, a zwłaszcza jakaś starsza babcia. Widziałam te jej współczucie w oczach. Zatrzymaliśmy się dopiero przed jego autem, który zaparkowany był przed moim domem.
-To ja idę – powiedziałam próbując zeskoczyć z jego ramion.
- Jedziesz ze mną – otworzył przednie drzwi i jak najdelikatniej usadził mnie na miejscu pasażera, po czym dla pewności zablokował drzwi od zewnętrznej strony. Spojrzałam na swoje dłonie i nerwowo jeszcze bardziej naciągnęłam swój sweterek, nie z powodu obawy, że zobaczy kreski, tylko z zimna jakie panowało w samochodzie. Gdzie jest Tomlinson? - zapytałam sama siebie rozglądając się w prawo i lewo wewnątrz samochodu. Fuj, skóra, to dlatego jest mi tak zimno.
Nareszcie – powiedziałam w myślach, gdy zauważyłam bruneta, który otwierał drzwi.
Bez słowa usiadł obok mnie i odpalił samochód. Chyba się nie skapnął, że udaję?
- Dlaczego nie mogłam zostać w domu? – zapytałam.
- Bo nie kurwa! – krzyknął chamsko. Jak można być aż tak bipolarnym? Dalej siedzieliśmy już w ciszy, ja wpatrywałam się bezużytecznie na świat za oknem, a on ze skupieniem patrzał na drogę. Zawsze, gdy jadę samochodem zasypiam i tak się stało teraz. Moje powieki stawały się coraz cięższe i cięższe, aż w końcu ciemność.

Villa Louisa

Otworzyłam jedno oko, potem drugie i ujrzałam ciemność. Ciemność? Zdenerwowana natychmiast się podniosłam,  po czym potknęłam się o dywan? Auuu – syknęłam, skąd tu się wziął dywan? Gdzie ja jestem? Przejęta zaczęłam macać wszystkie strony i dopiero po chwili przypomniałam sobie, że zasnęłam w samochodzie  Louisa, ale z tego co się orientuję; to nie jest samochód. Mimo że mam 19 lat to boję się ciemności. Wiem, że to głupie, ale taka prawda.
Niepewnie wstałam i zaczęłam iść dalej,  aż natknęłam się na ścianę, a obok niej drzwi. Yeah!
Delikatnie otworzyłam je i wychyliłam głowę, aby ogarnąć teren.
- Czysto – powiedziałam sama do siebie, wychodząc na długi wąski korytarz, który pokryty był ozdobną cegłą w kolorze beżu.
Szłam tak długo, aż natknęłam się na schody. Powoli zaczęłam po nich schodzić. Będąc na ostatnim schodku usłyszałam czyjeś głosy, żaden z nich nie należał do Louisa.
Rany gdzie ja jestem?
- A co jeśli się obudzi? – usłyszałam damski głos.
- Nie obudzi, zresztą Louis zaraz wróci – tym razem usłyszałam męski głos. Powoli zaczęłam wycofywać się w tył, a dokładniej w stronę drzwi wyjściowych. Znałam drogę po ostatnim razie, więc nie miałam problemu z odnalezieniem ich teraz. Już miałam je otwierać, ale nagle w drzwiach pojawił się…


**- Ana - anorektyczki nazywają tak swoją chorobę 



Bardzo was przepraszam ,że tak długo nie dodawałam go .Chociaż był już gotowy dwa dni po dodaniu drugiego rozdziału . Jestem wybredna i muszę mieć wszystko perfekcyjnie , a go musiałam dopracować do ideału . No i miałam małe problemy z internetem na laptopie .Myślę ,że wam się spodoba i docenicie moje staranie , ale jestem również otwarta na krytykę :>
Jeśli macie pytania , pytajcie na ask . =-)


 Minimum 15 komentarzy Następny ! ♥


Życzę wam również wesołych świąt ! ♥♥ 

33 komentarze:

  1. Wspaniały... Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. super rozdział :D Bardzo mnie zaciekawił twój blog.Lou raz jest miły a raz wredny.Chociaż bardziej to drugie.Ja chcę już następny rozdział! :D Życzę wenki

    OdpowiedzUsuń
  3. 2 dni temu trafiłam na tego bloga i coś czuję że będzie on jednym z moich ulubionych ;) A co do rozdziału to cudowny i czekam na następny c;

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz niesamowite rozdziały! Każdy moment zapiera dech w piersiach jakbym już nie żyła z oszołomienia twoja twórczością.
    ______________________

    Zapraszam na prolog! ◄
    Główne postacie:
    • Jade Thirlwall
    • Perrie Edwards
    • Zayn Malik
    • Harry Styles
    http://life-has-become-a-failure.blogspot.com ☼

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo, najlepsze co czytałam

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudownie piszesz ..!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Superowy czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  8. och zajebisty *-* też ci życzę wesołych świat i udanego sylwestra :* wiem że są święta i pewnie masz mało czasu ale kiedy bedzie next ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny, czekam na następny :) xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Swietne! Mam nadzieje, ze mimo swiat postarasz sie dodac nastepny rozdzial? ?<3 Wika

    OdpowiedzUsuń
  11. Poprzedni blog prowadziłaś i prowadzisz fantastycznie ale ten jest piękny.
    Właśnie tak, bowiem opisywany jest z uczuciem i jeszcze ana, z którą wiele osób się zmaga, nie zaprzeczam, że ja również ...
    Uwielbiam głównych bohaterów.
    Aria - skromna, spokojna dziewczyna ale jednak ma w sobie ten pazur, który samowolnie się uwalnia. Natomiast Louis jest jak dla mnie w tym opowiadaniu mega porywczy, zaborczy - ughr podoba mi się to !!
    Nawet nie wiesz jak się cieszę, że znalazłam ten blog i postanowiłam przeczytać.
    Jeden z najlepszych jaki kiedykolwiek czytałam !
    Już nie mogę doczekać się nexta :)
    Ach pozdrawiam cię kochana i życzę weny.

    http://whatisthepaincanfriendcandeath.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Mega boski! Lubię takie długie i szczególnie jak jest tam Lu, kocham go, i w ogóle ja kw ff jest taki brutalny, baardzo brutalny hahah, oby tak dalej, czekam z niecierpliwością ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Znalazłam dziś twojego bloga i jestem nim zachwycona. Wszystko jest perfekcyjne i dopracowane. Oby tak dalej ;3 Życzę weny i czekam na kolejny rozdział xoxo

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny szablon :D ahhaha naprawdę:D najbardziej podoba mi sie tlo komentarzy ^ ^
    a histooria swietna ;)

    Minęły 74 lata, a ta jedna osoba wciąż żyje. Osiemnastoletnia Victoria Chambers widzi go jako nastoletniego siebie. Jest ciekawa wielu rzeczy : dlaczego tylko ona może go zobaczyć, co on ukrywa przed nią, i jak to możliwe, aby zakochać się do szaleństwa w ... duchu?

    Serdecznie zapraszam Cię na http://the-last-goodbye-tlumaczenie.blogspot.com/ :) Mam nadzieję, że wyrazisz tam swoją opinię :)

    Wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ooo... Świetnyy <333
    Kiedy będzie następny?! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze go piszę ;') xoxo

      Usuń
    2. jej ;)
      Dziękuję za odpowiedź :) I mam nadzieję, że niedługo będzie gotowy <3
      ~Patka <3

      Usuń
    3. Jej <3
      Już się nie mogę doczekać. Masz świetnego bloga i świetnie go prowadzisz. Nic dodać nic ująć. <3
      Wszystkie czekamy z niecierpliwością <3 :*
      ~Patka <3

      Usuń
    4. Jeeej Bardzo ci dziękuję ! Twoje słowa naprawdę dużo znaczą ♥ Motywują mnie do pisania :')xoxo

      Usuń
    5. Ciesze się bardzo <3

      Usuń
  16. Masz rację, wszystko jest perfekcyjne. Przez przypadek skomentowałam poprzedni post, a nie ten, ale mogę napisać to jeszcze raz. Fabuła bardzo ciekawa, opisy nie są ani za długie, ani za krótkie. Całość jest spójna i bardzo zaciekawia.
    PS ponieważ skomentowałaś post na moim blogu, to grzecznie informuję, że dodałam nowy rozdział: http://who-can-say-where-the-road-goes.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudowne, pragnę więcej, więcej XD. Chyba się uzależniłam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. mam pytanie , jak robisz takie ..eh...no te z smsami? kocham twojego bloga <33

    OdpowiedzUsuń
  19. Zajebisty rozdział
    Bardzo wciąga i wg
    Juska

    OdpowiedzUsuń