Nacisnęłam
klamkę i przyciągnęłam do siebie drzwi, a moim oczom ukazał się ojciec. Moja
usta automatycznie opadły w dół. Skąd on tutaj? Ach, no tak, zapomniałam.
Otaczają mnie sąsiedzi, którzy pewnie tylko czekali, aż się pojawię, by
podlizać się mojemu ojcowi.
-
Co ty tu robisz? – zapytałam wrednie. Nie ma mowy, że wrócę z nim do domu. Dom
należy do mnie, nie do niego i nie ma prawa go sprzedać i sprawować nade mną
jakąkolwiek kontrolę, bo jestem pełnoletnia. To, że wtedy do niego pojechałam, było
z mojego czystego serca, bo gdzieś tam w środku pojawiła się nadzieja, że
wreszcie po tylu latach będę miała ojca.
-
Gdzieś ty była smarkulo? - zapytał niemiło, popychając drzwi tak, by wejść do
środka. Niestety jest on ode mnie trzy razy większy, więc udało mu się. Od razu
skierował się do salonu. Poczułam jak krew zalewa mnie od środka. Co za
bezczelny…
-
Kto to jest? – zapytał wskazując palcem na siedzącą Nicki. Był to z jego strony
brak kultury.
Wzięłam
kilka wdechów i wreszcie zdobyłam się na odwagę, by wygarnąć mu wszystko, co
leżało mi na sercu.
-
Wynoś się stąd . Nienawidzę cię! Rozumiesz? Nie jesteś moim ojcem, tylko obcym
człowiekiem, którego się brzydzę. Jestem już pełnoletnia, więc wypierdalaj z
mojego domu, bo wezwę policję i to ty będziesz miał problemy na posterunku. Stracisz
szacunek w oczach kolegów, którzy cię wyśmieją za to, że rodzona córka nasłała
na ciebie psy! Idź do tej swojej dziwki! – przerwałam, ponieważ zabrakło mi
tchu. Miałam nadzieję, że coś do niego dotarło i wyjdzie, ale on ani drgnął. Stał
spokojnie poklaskując w ręce. Ciarki mnie przeszyły, jak usłyszałam z jego ust
słowo „Brawo!’.
-
Nicki, dzwoń na policje – podeszłam do niego i spojrzałam w jego oczy. Pustak.
Nie ma takich słów, bym mogła wyrazić to jak bardzo go nienawidzę.
-
Ja tego tak nie zostawię – powiedział i wyszedł. Zakluczyłam za nim drzwi na
dwa spusty i rzuciłam się na kanapę. Było mi tak bardzo wstyd za jego
zachowanie .
-
Ar, nie przejmuj się – poczułam, jak Nicki głaszcze mnie po plecach, dodając
otuchy. W pewnym stopniu miała rację, czym ja się w ogóle przejmuje? Tym
pieprzonym policjantem? Dobre.
~*~
Wchodząc do klubu, od razu poczułam
charakterystyczny zapach nikotyny i potu tańczących ludzi. Przez to, że Harry
znał ochroniarza, bez problemu weszliśmy poza kolejką. Ludziom się to nie
spodobało, ale nie obchodziło mnie to. Jeszcze nie ochłonęłam po sytuacji z
ojcem. Niestety Nicki źle się czuła i została w domu, natomiast ja muszę się
wyżyć. W pomieszczeniu było pełno ludzi. Z trudem można było zauważyć bar. Odruchowo
chwyciłam za rękę Harrego, nie chciałam się zgubić. Mam nie miłe wspomnienia z
takimi miejscami.
On spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Poczułam
ulgę. Dlaczego miałam wrażenie, że mnie skrzyczy tak jak Louis? Pomimo tego
cieszę się, że jest tutaj ze mną, pomógł mi, a przede wszystkim nie zostawił
jak sam pan Tomlinson. Skoro o nim mowa, to właśnie siedzi na jednym z barowych
krzeseł... Poczułam ucisk w dolnej partii brzucha, na co mocniej ścisnęłam rękę
bruneta. Siedział tam pewny, popijając alkohol. Spokojnie, pierś do przodu.
Moje nogi były jak z waty, ledwo co zrobiłam jakikolwiek krok. Czym ja się
denerwuje? To on oskarżył mnie o pocałunek z Harrym pomimo tego, że nie byliśmy
razem. Właściwie kim ja dla niego byłam? Przyjaciółką, o którą był zazdrosny i
czasem wymieniał się z nią śliną?
- Chcesz iść w inne miejsce? – ledwo co usłyszałam
pytanie Harrego przez głośną muzykę. Pokręciłam głową, siadając na jeden z hokerów. Wlepiłam swój
wzrok w blat lady, na której po chwili postawiono mojego drinka. Pomimo tego
jak bardzo kłóciłam się w myślach, musiałam spojrzeć w stronę Tomlinsona.
Czułam na sobie jego wzrok. Chciałam go przyłapać na gapieniu się na mnie.
Udając, że poprawiam się, spojrzałam w jego stronę. Nasze spojrzenia się
skrzyżowały.
Cholera, co mam zrobić? Nagle obok niego zjawiła
się długonoga, czarnowłosa dziewczyna. Usiadła do niego na kolanach i wbiła się
w jego usta. To jeszcze ja parę dni temu tak siedziałam. Pamiętam jak moje
policzki, za sprawą jego komplementów, robiły się różowe. Jestem zadowolona z
siebie, zawsze osoby skłócone pamiętają tylko te złe chwile zapominając o tych
dobrych, ale ja o nich pamiętam.
Pamiętam to jak oglądaliśmy Titanica, jak uratował
mnie z burdelu, do którego trafiłem przez niego. A może to on chce wzbudzić we
mnie zazdrość? Przecież cały czas utrzymuje myśl, że całowałam się z Harrym.
Chyba przez tę duchotę na mózg mi już padło. Odszukałam dłonią ręki Harrego i
splotłam ją ze swoją. Zeskoczyłam z krzesełka i pociągnęłam zdziwionego bruneta
w stronę parkietu. On szybko dopił swojego drinka i odłożył szklankę na blat. Aktualna
muzyka z szybkiej zmieniła się na wolną balladę. Przysunęłam się bliżej Stylesa,
a on położył swoją rękę trochę zbyt nisko.
- Ej – powiedziałam, a on się uśmiechnął. W jego
policzkach pojawiły się te urocze dołeczki, które dodawały mu chłopięcego uroku.
W życiu nie powiedziałabym, że jest po dwudziestce.
Położyłam głowę w zagłębieniu jego szyi i ułożyłam
swoje ręce na jego karku. Pewnie osoba z zewnątrz pomyślałaby, że jesteśmy
kochającą się parą od jakiś czterech lat. W oddali zauważyłam sylwetkę Louisa.
Patrzył się na nas. Zamknęłam oczy i jeszcze mocnej wtuliłam się w ciało
Harrego. Przekręciłam głowę w bok, by szepnąć mu do ucha, że Louis się na nas
patrzy.
- Załatwię to, pozwolisz mi? – zapytał odpychając
mnie lekko w tył, by spojrzeć w moje oczy. Pokiwałam niepewnie głową. Ufam mu.
Mam wobec niego dług wdzięczności, który musze jakoś spłacić. Fuu, to
zabrzmiało na serio, jakbym była panią do towarzystwa.
Nim się spostrzegłam brunet przywarł swoimi
wargami w moje suche usta. Byłam zdziwiona, zaskoczona. Przecież się zgodziłam.
Z lekkim opóźnieniem oddałam pocałunek. Całowaliśmy się na środku parkietu tak,
jakby nie miało być jutra. Nie powiem, Harry naprawdę dobrze całuje.. Jego pocałunek
był inny od Louisa. Różnili się pod każdym względem, ale czy ja coś czuje do
Stylesa?
Nie, uważam, że to po prostu przysługa, a on sam
do mnie też nic nie czuje. Prawda?
Oderwałam się od niego dopiero, gdy ktoś chwycił mnie
za barki i odciągnął w tył. Zaszokowana spojrzałam przez ramię i zauważyłam
Louisa. Moje wargi automatycznie się otworzyły.
Może coś jest na rzeczy, jeśli przerwał nasz
pocałunek?
- Zamiana – powiedział i okręcił mnie wokół swojej
osi. Spojrzałam w stronę Harrego, który oszołomiony trzymał partnerkę Louisa.
Wzdrygnęłam ramionami. To było zabawne, a już na pewno Styles tańczący z tą
czarnowłosą panienką. Przykleiła się do niego tak, że pomiędzy nimi nie było żadnej
przestrzeni.
- Może idź popilnuj swojej dziewczyny? – zapytałam
z sarkazmem, widząc, jak czarnowłosa ociera swoim tyłkiem o krocze Harrego. Nie
byłam zazdrosna, nie miałam o co.
- Może to ty powinnaś popilnować swojego chłopaka.
Ma on słabość do dziewczyn – odparł z cwanym uśmiechem, przyciągając mnie
bliżej siebie. Dlaczego go nie odepchnęłam? Nie chciałam.
- Nie tak jak ty – mrugnęłam do niego. Czy on był
zazdrosny? Czy próbował mnie sprowokować?
Chyba musiał dużo wypić. Na moje słowa mocno
ścisnął moje nadgarstki. Zdenerwowałam go.
Dlaczego on zawsze używa siły? Nie wie, że
istnieje takie coś jak rozmowa?
- Przestań – zasyczałam. O dziwo poluźnił uścisk,
ale zamiast spojrzeć na mnie, odwrócił głowę w stronę Harrego.
- Co ty w nim widzisz? – zapytał spokojnie, jak na
niego za spokojnie. Zdziwiło mnie jego pytanie. –Co on ma, czego ja nie mam? –
dodał. Był jakiś inny. Jeszcze parę dni temu wolałby się zabić, niż przyznać do
swoje słabości, jednak ja nie zamierzałam być miła. Po moim trupie. Zbyt dużo
razy mnie zranił.
- Wszystko! – rzuciłam próbując mu się wyrwać. –
Spierdalaj, no! – zaczęłam się z nim szarpać. Po mojej twarzy spłynęły łzy.
Bałam się go, stał się agresywny. Może powinien iść na jakąś terapię? Poczułam
jak upadam. Chciałam tu i teraz położyć się na ziemie i zacząć płakać. Koniec
udawania, że jestem silna! Nigdy nie byłam i nie będę.
Tomlinson trzymał mnie tak mocno, że gdyby nie
Harry, który do nas podbiegł, straciłabym przytomność. Louisowi się to nie
spodobało, bo niemalże natychmiast popchnął mnie w bok tak, że upadłam i rzucił
się pięściami na Harrego. Muzyka ucichła, ludzie na około nas stworzyli kółko i
przyglądali się walce. Czemu nikt nie chce ich rozdzielić? Oby dwaj są silni.
Mogą się pozabijać.
No rany, to nie są jakieś krwawe zapasy. Rozumiem,
że to jest sensacja, ale ludzie powinni okazać trochę skruchy. Och. Zapomniałam,
świat jest brutalny, a dobrzy ludzie nie istnieją, no chyba, że w filmach. Przypomniała
mi się sytuacja, gdy przed sklepem Louis okładał mojego ojca.
Zrobiłam dokładnie to samo co wtedy. Podbiegłam do
nich i rzuciłam się Tomlinsonowi na plecy.
- Zostaw go! – moje słowa zostały odebrane przez
niego, jakby w ogóle ich nie było. Gdzie raptem ta ochrona? Zaczęłam z całej siły
walić pięściami w tył Louisa, ale on ani drgnął. Spojrzałam wokół siebie. Miałam
ochotę zabić wszystkich, którzy im kibicowali.
- Przestańcie! – poczułam, jak po mojej twarzy
spływają łzy.
Dlaczego za każdym razem gdy jest w pobliżu Louis,
bójka wisi w powietrzu? Poczułam jak ktoś mnie obejmuje i podnosi do góry, równocześnie
odciągając od nich. Spojrzałam przez ramię. Mężczyzna ubrany w czarny mundur,
niskiego wzrostu, na oko po trzydziestce. Gdy zostałam wreszcie postawiona na
ziemię, postanowiłam jak najszybciej uciec do łazienki. Nie chciałam widzieć
ani Harrego, ani Louisa. Zawiodłam się na ich obu.
Miałam dzisiejszej nocy zapomnieć o wszystkim, po
prostu się bawić. Jak moja głowa zniesie kolejną dawkę informacji? Pchnęłam
drzwi do przodu i weszłam w głąb pomieszczenia.
Podeszłam do umywalki, chcąc obmyć twarz. Odkręciłam
korek z wodą i podniosłam wzrok na lustro, a w odbiciu za mną zauważyłam tą samą dziewczynę,
która tańczyła z Harrym i całowała się z Louisem. Coś czuję, że to nie koniec.
Zakręciłam wodę i spojrzałam na nią. Była wysoka, chuda – podkreślała to za
pomocą obcisłej, czerwonej sukienki. Nie wiem dlaczego, ale ten kolor kojarzy
mi się z prostytutką. Zamknij się! Sama nią byłaś.
- Zadowolona jesteś z siebie, szmato? – zapytała
niskim głosem. Gdybym nie wiedziała, że to ona, nigdy nie pomyślałabym, że jest
to kobieta. Bóg pokarał ją takimi strunami głosowymi, a mnie grubym ciałem.
- Przepraszam? – zapytałam lekko zirytowana. Ona
podeszła do mnie, zmniejszając miedzy nami odległość do minimetrów. Poczułam
pot na plecach. Kto to wie czy nie jest jakąś psychopatką? Tyle się o tym
słyszy. Zrobiłam krok w tył i poczułam jak zlew wpija się w moją pupę. Grubą
pupę.
- Louis jest mój, słyszysz? – położyła swoje
ramiona na moje barki i zaczęła mną trząść. Automatycznie zrzuciłam jej ręce i
popchnęłam w tył. Nie będzie mi taka lafirynda podskakiwać.
- Dziwka się zakochała? – zadrwiłam. Podeszłam do
niej i ukucnęłam. Przytrzymałam ją za włosy i z całej siły walnęłam z wolnej
ręki z liścia. Ona wykorzystała moment i uderzyła mnie w brzuch. Zgięłam się w
pół, a ta popchnęła mnie w bok tak, że upadłam. Usiadła na mnie, odgarnęła moje
włosy i zaczęła z zaciśniętych pieści celować w moją twarz. Gdy wymierzyła
trzeci cios, ugryzłam ją w rękę. Ona jak poparzona zabrała dłoń i przyłożyła ją
do siebie, dokładnie oglądając. Wykorzystując jej roztargnienie, zwaliłam ją z
siebie tak, że to teraz ja mogłam ją okładać. Turlałyśmy się z dobre kilka razy,
aż ostatecznie to ja miałam duży zasięg ruchu.
Przeraża mnie to, że jak się zdenerwuję, rzucam
się z pięściami. Cóż, uczę się od najlepszych, a tak robił Tomlinson.
Uderzałam tak mocno i precyzyjnie jak nigdy. Dobrze
zdawałam sobie sprawę, że będę miała kłopoty, ale skoro będę je mieć, to
chociaż niech porządnie dostanie.
Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanęła jakaś
kobieta. Widząc mnie, okładającą czarnowłosą, natychmiast się wycofała. I
dobrze – pomyślałam.
- O co ci chodzi? – zapytałam wreszcie, na chwile
przerywając swoje uderzenia.
- O co? Jestem z Louisem, a on nadal myśli o tobie!
– wykrzyczała w moją twarz, po czym mnie opluła. Fuj! Przetarłam ręką twarz,
przytrzymując jedną nogą jej nadgarstek. Jak ja o tym zapomnę? Tym czynem jeszcze
bardziej mnie rozzłościła.
- Zdzira – warknęłam, mierząc ręką prosto w jej
nos. Twarz czarnowłosej była totalnie zmasakrowana, gdzie ja miałam tylko parę
zakrwawionych miejsc. Kim ja się stałam?
W życiu nawet muchy nie skrzywdziłam, a w ostatnich
czasach agresja mnie zżera.
Może to znak, że się zmieniłam? Czemu słowa tej
laski tak mnie zdenerwowały? Powinnam się trochę hamować. W jednym momencie przestałam
uderzać, podniosłam się na równe nogi i odeszłam kilka korków dalej, po czym
zsunęłam się po ścianie. W tej chwili gdy ja opadłam na zimne płytki, do
łazienki weszła ochrona.
Jeden z nich podbiegł do ledwo przytomniej mojej
rywalki, a drugi do mnie.
- Co się tutaj stało? – usłyszałam jego
spanikowany głos. Pewnie nie mieli tyle roboty od dobrych kilku dni, aż tu
zjawiłam się ja i Tomlinson. Nie! Nie chcę być taka jak on. Za późno, jesteście
siebie warci – usłyszałam ten uciążliwy głos sumienia.
- To ona… Rzu-rzuciła się na mnie.
- Pani pójdzie z nami – powiedział podając mi rękę.
~*~
Louis *
Siedzę na miękkim fotelu i opuszkami palców stukam
o biurko, postawione przede mną.
Po bójce z Harrym ochrona zaprowadziła mnie do
gabinetu właściciela klubu, ale jakoś go tutaj nie ma. Wkurzyło mnie zachowanie
bruneta. Czyżby zapomniał, że Aria jest moja?
Nie jestem zbyt dobry w okazywaniu uczuć, ale
widząc ją, tańczącą z Harrym, coś we mnie drgnęło. Nie mogłem tego powstrzymać.
Miałem straszną ochotę ją dotknąć, przytulić, pocałować. Była jak zwykle
perfekcyjnie ubrana i uczesana, chociaż zawsze się tak czesała.
Zawsze wyglądała idealnie. Schudła. To jedyna
rzecz jaka rzuciła się w moje oczy, jako pierwsza za raz po tym, że trzymała
Harrego za rękę. Jestem nienormalny, bo pamiętam każdy szczegół jej ruchu, jaki
wykonała, idąc do baru. Po długiej rozmowie z Liamem zrozumiałem, że moje
zachowanie nie było miłe albo może zrozumiałem to, gdy Leksi zaczęła traktować
mnie w ten sam sposób co ja Arię?
Wzdrygnąłem się, gdy drzwi lekko zaczęły się
otwierać. Byłem przekonany, że to właściciel wreszcie raczył się tutaj zjawić,
ale zamiast tego zobaczyłem dziewczynę, o którą się biłem.
Wyglądała inaczej. Miała rozciętą wargę i
poobijaną twarz tak, jakby ktoś ją napadł i pobił.
Na trzęsących się nogach usiadła na drugim fotelu
tuż o bok mojego i tradycyjnie spuściła wzrok.
Co ona tutaj robi? – pomyślałem.
- Poczekacie tutaj. Ja idę zebrać świadków –
powiedział, a ja zdziwiony podniosłem brew do góry. Jak to świadków?
Przecież moich już ma, czyli to znaczy,
że Aria się biła? To by się zgadzało. Ta poobijana twarz. Ale jeśli się biła to
z kim? Postanowiłem się tym nie dręczyć i zaraz po tym, gdy właściciel zniknął
za drzwiami, zapytałem ją o to...
- Kto to był? – zaśmiałem się. Nie mogłem nad tym
zapanować. Uwielbiam jej dokuczać, wtedy tak uroczo się denerwuje.
- Nic ci do tego – warknęła chłodno jak nie Aria.
Gdzie jest moja mała brunetka?
- Chyba jednak. Chcę wiedzieć z kim biła się taka anorektyczka - sam nie wiem, dlaczego z tego
powodu jej dokuczałem. Może przez to zmieni zdanie? Nie rozumiem tego i
zrozumieć nie chcę, dlaczego dziewczyny się głodują i chcą wyglądać jak te modelki,
które są brzydkie z ryja i nic poza kośćmi nie prezentują. Gdy zacząłem na nią
naciskać, w końcu zdenerwowana wykrzyknęła:
- Z twoją laską!
W pierwszej chwili myślałem, że się przesłyszałem.
To dziwnie zabrzmiało z jej ust, ponieważ nie mogę przywyknąć do tego, że to
ona nie jest moja. Nie martwiłem się o Leski. Czemu? To trudne, sam tego
nie wiem. Cieszę się tym, że jestem z
Arią w jednym pomieszczeniu i mogę na nią patrzeć. Nie mam czasu na zawracanie
sobie głowy Leks. Jest tu ktoś ważniejszy. Liczy się brunetka siedząca obok mnie
i to czy jest cała i zdrowa. Dlaczego ja cały czas o niej myślę? Nie podoba mi
się to. Moje życie to istna zabawa. To nie możliwe bym się zakochał. Chyba za dużo
wypiłem.
Jaka ona piękna…
Zdecydowanie za dużo wypiłem.
- Aria, możemy pogadać? – nawet nie wiem, kiedy te
słowa opuściły moje usta. Coś jest ze mną nie tak, że nie umiem panować nad
sobą i nad tym co robię.
- Nie mamy o czym, Tomlinson – warknęła ostro,
zakładając nogę na nogę. Jej pewność siebie wzrosła od naszego spotkania. To w
jaki sposób się poruszała, było mega seksowne i pociągające.
- Ale chcę ci tylko doradzić. Jak hmm… Dobry
kolega. Znam Harrego nie od dzisiaj i wiem, że on cię skrzywdzi.
Joł .
Dziś jest czwartek ? Tak , chyba tak . No wiec
dodaję .
Porobiło się troszkę , szaleństwo .
Nie mam pojęcia jak to wyszło mam nadzieję ,że
chociaż troszkę was zaciekawiłam czy coś :*
*
Patrycja ma jutro urodziny i postanowiła wam zrobić
prezent , a jako iż jestem ta dobra wstawiam go jeszcze dzisiaj .
No to ten Dobranoc , kolorowych snów :*
Uwielbiam, kiedy w opowiadaniach glowna bohaterka bije sie z jakas wredna suka XD cudowny rozdzial. Proszę, zloz ode mnie zyczenia Patrycji :)
OdpowiedzUsuńLouis coś kombinuje haha
OdpowiedzUsuńMam przeczucie, że będzie się działo
Niech ten Louis się w końcu zdecyduje:/ Jestem dumna z Ari:D poza to rozdział super :*
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńCzekam już na kolejny :D
OdpowiedzUsuńCudo *_*
OdpowiedzUsuńOby oni w końcu oboje zrozumieli że są dla siebie stworzeni :)
OdpowiedzUsuńJa chcę następny :D Wiem, że jestem zachłanna, ale uwielbiam czytać twoje powiadania :)
OdpowiedzUsuńAww, jaki cudowny :')
OdpowiedzUsuńPodoba mi się zachowanie Arii. chodzi o tą pewność siebie xD
No i Louis.. To mnie rozwaliło:
"Jaka ona piękna…
Zdecydowanie za dużo wypiłem."
haha, ryłam się i nadal to robię xD
Pisz dalej x
świetny czekam na nn
OdpowiedzUsuńAria, Aria, Aria. Dziecko, co z ciebie wyrośnie?.......Na pewno zajebista kobieta, hehe.
OdpowiedzUsuńNo i jeszcze Louis. Te jego teksty.
"Jaka ona piękna…
Zdecydowanie za dużo wypiłem."
Tak kochanie, za dużo wypiłeś, tłumacz sobie tak, tłumacz.
Czekam nn.
Awww boski *_*
OdpowiedzUsuńAle się porobiło <333 Ohohoh :333
OdpowiedzUsuńJak zawsze Cudowne <333 No i oczywiście STO LAT Dla PATRYCJI :***
Pozdrawiam <3
Aaaale super super super! :3 Czekam na następny rozdział, dodaj szybko!
OdpowiedzUsuńhttp://zimno-zimno.blogspot.com
~Węgielek Ech
Niech on jej powie, powie co czuje
OdpowiedzUsuńSuper :-)
OdpowiedzUsuńKiedy bedzie nastepny ?
OdpowiedzUsuńnie wiem xx
UsuńNiech oni w koncu zrozumieja ze sie kochaja i musza ze soba byc...
OdpowiedzUsuńSuper :3
OdpowiedzUsuńo mój boże cudowny <3
OdpowiedzUsuńdobrze wygadała ojcu! to skurwiel!
całowała się z Harrym, yeaa ♥
wkurwia mnie czasem Louis -.-
haha, wiedziałam że Aria wygra z tą suką xd to było do przewidzenia.
końcówka -.- jebany Tomlinson.
czekam na kolejny, aww ♥
http://you-just-need-a-second-person.blogspot.com
Dziwne! Wczoraj i przedwczoraj byłam tu i jakoś nie było 21 ! Ale co do postu to jak zwykle zniewalający :>
OdpowiedzUsuńTyyyle się naczkeać na nowy rozdział, że aż cholera bierze. Warto było, warto!
OdpowiedzUsuńWkurza mnie ten pan policjancik ><"
Tylko... matko kiedy oni w końcu będą razem no? :C
Pozdrawiam :3
Dodaję do czytanych :3
Super ;*
OdpowiedzUsuńBoski <3
OdpowiedzUsuńSuper :-)
OdpowiedzUsuńCzekam na next
OdpowiedzUsuńŚWIETNY ROZDZIAŁ. Louis błagam mówisz że Harry ją skrzywdzi a pomysł ile razy zrobiłeś to ty :) masz się zmienić i pomoc jej! świetnie piszesz!. Aria jestem z ciebie dumna, tak pobiła ta sukę ;') czekam na next x@needmy5idiots
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, w ogóle całe fanfiction :)
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńCudowny. liczę że jak najszybciej będzie kolejny rozdział.. :D
OdpowiedzUsuńNiech oni w końcu będą together.... !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam to <3
OdpowiedzUsuńLouis weś jej nie wkurwiaj tylko pogarszasz sprawe /// kocham cie za tego bloga nie moge oderwać sie od czytania
OdpowiedzUsuń///CRAZY MUFFIN///
louis nie spieprz tego
OdpowiedzUsuńSuper<3
OdpowiedzUsuń