piątek, lutego 07, 2014

15.Na cmentarzu

Żadne z nas nie chciało przerwać ciszy, która zapadła po moim pytaniu. Spojrzałam ukradkiem w jego stronę,  miał pochyloną głowę do tyłu i intensywnie nad czymś myślał. W mojej głowie pojawił się totalny chaos. Z jednej strony żal mi go, a z drugiej doskonale wiem, że jeśli dam mu tą szansę, on jej i tak nie wykorzysta, bo znając życie, pokłócimy się o jakąś błahostkę. Założyłam kosmyk włosów za ucho i delikatnie podniosłam się z mojego wcześniej zajmowanego miejsca. Podeszłam do nocnej szafki i spod sterty ubrań wyciągnęłam paczkę fajek. Louis widząc, co chcę zrobić poderwał się na równe nogi i wyrwał z pomiędzy moich palców papierosa.
- O co ci chodzi? – zapytałam zdenerwowana. Nienawidzę, gdy ktoś zabrania mi palić, wtedy jeszcze bardziej mnie wnerwia i mam większą ochotę sięgnąć po nikotynę.
- Przestań w końcu palić, niszczysz sobie płuca – powiedział wyrywając z mojej dłoni zapalniczkę. Niepewnie spojrzałam w jego oczy i ujrzałam troskę?
- Sam palisz – powiedziałam przez zęby, ściskając mocniej dłoń. Usłyszałam jak nabiera powietrza i po chwili je wypuszcza. Chyba go zdenerwowałam, no cóż, ja powiedziałam tylko prawdę. W sumie moje uzależnienie zaczęło się na początku diety, gdy ważyłam jeszcze te kilkanaście kilogramów więcej. Byłam głupia, ale to właśnie nikotyna ograniczała moje uczucie głodu. Moje śniadanie wyglądało tak: śniadanie: mocna kawa, jeden papieros; obiad: szklanka wody, jabłko i papieros; kolacja: sama woda mineralna i papieros.
Fajki i jedzenie to praktycznie to samo.
Uzależniają.
- Wiem, ale ty jesteś dziewczyną – na jego czole uwidoczniły się lekkie zmarszczki, które zawsze towarzyszyły mu, gdy myślał albo był wściekły – zazwyczaj na mnie.
- Jak chłopacy palą to jest to  takie seksowne – wymsknęło mi się, ale to była prawda, uwielbiam, gdy facet pali papierosy. To jest takie pociągające, a do tego gdy jest przystojny! Ciacho.
- Ogólnie jestem seksowny – zamruczał Louis, na co ja parsknęłam śmiechem. Zawsze rozśmieszała mnie ta jego pewność siebie, ale w tym miał racje. On jest mega przystojny, a ta jego broda! Ughh przecież jestem na niego zła.
Nic nie odpowiedziałam, moja złość uległa i teraz zrobiło się jeszcze niezręczniej niż było.
Spuściłam wzrok na dół, na swoje stopy, którymi zaczęłam kreślić jakieś szlaczki.
Niech on już sobie stąd idzie. Zawsze w jego towarzystwie czuję się taka głupiutka? Tak jakby on był moim ojcem i uczył mnie życia, tylko tego nielegalnego. Zaśmiałam się w myślach ze swojej głupoty. Louis moim ojcem? Chyba nastało by między nami kazirodztwo, bo czy byłoby to normalne napalać się na własnego ojca? Kurde, o czym ja myślę. Fuu, fuu, fuu! Wracając do tematu, brunet też chyba nie wiedział co zrobić, bo swój wzrok wlepił w ścianę. Oryginale.
- Emm hm… Myślę um… Że powinieneś już iść – powiedziałam niepewnie plącząc się w słowach. Nie chciałam przecież urazić jego dumy czy tam ego. On słysząc mój głos jakby otrzeźwiał, ponieważ zamrugał kilka razy i przeczesał ręką swoją grzywkę.

Louis*

Stałem tak, przyglądając się Arii, jak speszona zaczęła kreślić jakieś kółka nogą po panelach. Była mega urocza, taka jak mała dziewczynka, która coś przeskrobała i boi się swojego ojca. Nie miałem bladego pojęcia jak zacząć rozmowę. Pierwszy raz w życiu nie wiem co powiedzieć przecież zwykłe przepraszam nie wystarczy. Wiem, że zawiniłem, ale ona mnie tak cholernie pociąga. A palenie? W ogóle do niej nie pasuje. Zawsze myślałem, że moja dziewczyna będzie z mojego świata, pewna siebie, zadzierająca wszystkim nosa, a tu nagle pojawia się brunetka, która ma problemy z akceptacją siebie. Do tej pory zastanawia mnie, dlaczego tak się staram. Wnerwia mnie jak nikt inny, ale świadomość, że coś może się jej stać, wykańcza mnie. Chciałbym obronić ją przed całym światem. W dzisiejszych czasach nikomu nie można ufać.
Czułem się strasznie i równocześnie byłem zadowolony z siebie, że zdradziłem jej mój największy sekret, który do tej pory znał tylko Liam, ponieważ te okropne lata w domu dziecka spędziliśmy razem. Nie planowałem podzielić się tą informacją z żadną z dziewczyn, zawsze  był  to tylko seks bez zobowiązań. One skorzystały na tym tak samo jak ja i nasze drogi się rozchodziły. Tak naprawdę to większości nie znałem imion, ważne było to jak się spisały. Gdy Aria oznajmiła, że mam stąd wyjść, coś jakby we mnie drgnęło. Stary przecież za chwilę ją stracisz – odezwało się sumienie.
- Nie – oznajmiłem stanowczo, a ona zdziwiona wyszczerzyła oczy. Widziałem, że chciała coś powiedzieć, ale gdy tylko otworzyła usta, zaraz je zamknęła. Po długiej ciszy do moich uszu dobiegł jej nieśmiały głos.
- Louis, wybaczę ci i co wtedy? Jak ty sobie wyobrażasz swoją przyszłość, przy tym co robisz? – zapytała, a mnie wmurowało. Spodziewałem się jakiś krzyków, sarkazmów, ale nie zwykłego z pozoru prostego pytania.
Przeniosłem jedną ze swoich dłoni na kark i energicznie zacząłem go rozmasowywać. Zawsze tak robię, jak nie wiem co powiedzieć.
-Tak myślałam – powiedziała zrezygnowana, próbując się odwrócić, ale w ostatniej chwili zdążyłem chwycić jej nadgarstek, który pokryty był dużą warstwą blizn. Dziwne uczucie w dotyku.
- No to skoro jesteś taka mądra, to jak ty siebie widzisz za parę lat? – zapytałem, mocno zaciskając szczękę. Ona westchnęła.
- Na cmentarzu –oznajmiła, a ja zdębiałem. Wkurwia mnie tym, że cały czas pieprzy, jak to chce umrzeć. Chyba nigdy nie zrozumiem takich ludzi.
- Aria, proszę – powiedziałem błaganym głosem, a ona przymknęła powieki.
- Tak właściwie, to jeszcze nie wiem. Oprócz bycia chudą,  na pewno chciałabym mieć kogoś, kto by mnie wspierał i sprawiał, że poczuje się piękna, kochana  – powiedziała.

Aria*

Po wypowiedzeniu tych słów czułam się dziwie. Tak jakoś inaczej. Nigdy nie planowałam swojej przyszłości, tak naprawdę, nie miałam na to czasu. Cały czas marzyłam, by nadszedł taki dzień, abym w końcu była zadowolona ze swojej figury.
- Mam nadzieję, że będę wtedy jeszcze coś dla ciebie znaczył – usłyszałam spokojny głos Louisa. W moim sercu zrobiło się od razu cieplej. To było takie słodkie? A z drugiej strony jego wyznanie totalnie  mnie zaszokowało, nie spodziewałam się tego, że on chce wiązać ze mną przyszłość. Co ja gadam. Ja myślałam, że on w ogóle nie zacznie ze mną znajomości. Zastanawiałam się, co mogę mu odpowiedzieć. Moje serce trzepotało jak szalone, chciałam się na niego rzucić i wybaczyć, ale rozum twardo stał przy swojej wersji - zrani, zostawi.
Nagle stało się coś, czego w życiu bym się nie spodziewała. Drzwi od mojego pokoju otworzyły się, a w nich stanął zdenerwowany tata. Mam przejebane. Jak poparzona zaczęłam skakać z nogi na nogę, próbując coś wymyśleć.
- Co on tu robi? – jego głos był surowy. Odwróciłam się tyłem do Louisa i próbowałam go jakoś zakryć.
- Co cię to obchodzi? – zapytałam zdenerwowana.  Nikt o prywatności nie uczył? Że do pokoju dziewczyny w moim wieku się puka? No ludzie, trochę prywatności! Jego wzrok niczym skaner mierzył mnie i Louisa. Na jego szyi uwidoczniła się żyłka, która jak zdążyłam zauważyć pojawia się, gdy zawsze na mnie krzyczy. Stałam tam jak sparaliżowana, przecież on go zaraz tu zabije albo zadzwoni po psy i zabiorą bruneta do więzienia. Jakoś nie za bardzo uśmiecha mi się odwiedzanie go w celi. Co? O czym ja myślę.
- ARIA, DO JASNEJ CHOLERY! ON JEST KRYMINALISTĄ! SKRZYWIDZI CIĘ, WYKORZYSTA, ZOSTAWI! TAKICH JAK ON JET NA PĘCZKI – krzyczał energicznie, przy tym ruszając rękami w geście niezadowolenia.
Jeżeli on myśli, że jego słowa zmienią moje nastawienie do Louisa, to się grubo myli. Przecież ja to wiem, ale mimo tego nadal z nim rozmawiam. Znam go zaledwie jakiś czas, a już wpakował mnie tyle razy w kłopoty, że nie starczy mi palców aby policzyć. Ważne jest chyba to, że chce się zmienić?
- DZIECKO, TY MASZ CHYBA KLAPKI NA TYCH OCZACH – powiedział zdesperowany, podchodząc do mnie. Agresywnie chwycił moje ramię i pociągnął w swoją stronę. Jego uścisk był taki mocny, że krzyknęłam, a w moich oczach pojawiły się łzy, zamknęłam powieki i zgięłam się w pół.
- Zostaw ją – do moich uszu dobiegł szorstki głos Tomlinsona. Gdy ojciec nie wykonał jego polecenia, chwilę potem usłyszałam kroki.
- To jest moja córka, gówniarzu i będę z nią robił co chcę. Wypieprzaj z mojego domu i zostaw nas  w spokoju – dziwi mnie to, że jak na policjanta i „przykładnego” ojca, bardzo dużo przeklina.
- Nie widzi pan, że ją to boli? – zapytał chłodno. Otworzyłam oczy i ujrzałam, jak Tomlinson stoi przed moim ojcem, zaciskając dłoń w pięść. Przyłożyłam drugą  rękę do swojego ramienia, które ściskał ojciec i próbowałam poluzować jego uścisk. Gdy w końcu mi się to udało, podniosłam się z podłogi i stanęłam między ich sylwetkami.
- Przestańcie, do cholery i wynoście się z mojego pokoju, ale już! – krzyknęłam zmęczona tą sytuacją. Przyłożyłam ręce do klatki piersiowej ojca i za wszelką cenę chciałam go odepchnąć. Może było to złe posunięcie, ponieważ miał on grubo ponad metr dziewięćdziesiąt i dosyć szeroką budowę. Moje próby były jak jedna kropelka w morzu. Widząc, że ojciec ani drgnął, odwróciłam się przodem do Louisa i posłałam mu mordercze spojrzenie. Przysunęłam się do niego jeszcze bliżej, stanęłam na palcach i przyłożyłam swoje wargi do jego ucha. „Zrób to dla mnie i wyjdź” tyle zdążyłam szepnąć, bo poczułam jak ręce ojca owijają moją talię i podnoszą  do góry. Postanowiłam dać sobie już spokój i  grzecznie czekałam, aż moje nogi będą mogły stykać się z podłogą. Widziałam w oczach Louisa, że ma ochotę rzucić się na mojego ojca i go zabić, za to jak mnie traktuje, ale zamiast tego, on odwrócił się w stronę okna i wyszedł. Dziękuję!
Wracając do mojego ojca, gdy sylwetka Louisa zniknęła z naszych oczu, on odstawił mnie z powrotem na podłogę i zdenerwowany ułożył swoje ręce na zgłębieniu szyi. Wyczuwam kłopoty.
- Nie odtarło to do ciebie, że nie pozwoliłem ci się z nim spotykać? - zapytał przez zęby. Zdenerwowały mnie jego słowa. Pojawił się w moim życiu zaledwie dwa dni temu, a już prawi mi morały.
- Matka cię rozpuściła, pewnie puszczasz się z każdym na boku i ćpasz – powiedział, a po mojej twarzy poleciały łzy. Co z tego, że go nienawidzę, jego słowa  zabolały. Żadna dziewczyna nie chciałaby usłyszeć tego od swojego chłopaka, a co dopiero od ojca. Czy ja naprawdę wyglądam jak dziwka, że każdy mnie tak nazywa? Coś nie tak z moim ubraniem?
- Nie masz prawa tak mówić – stanęłam w jej obronie. Zastanawia mnie to, co by było jakby jeszcze żyła. Czy moim ojczymem byłby Darkness? Wtedy  byłabym na pewno dziwką.
Zawsze jak ktoś mnie tak nazywa, przypomina mi się każda noc, spędzona w burdelu. Mam wrażenie, że wszyscy znają moją przeszłość.
- Nie chcę go tu widzieć nigdy więcej, smarkulo – powiedział, po czym trzasnął drzwiami. Podłożyłam sobie pod głowę poduszkę i podciągnęłam nogi pod podbródek.
Co się dzieje z tym światem. Mam wrażenie, że moje życie to jeden wielki film.

                                                                       ~*~

Na ulicy słychać było tylko moje kroki, które stawały się coraz szybsze. Gdy do moich uszu dobiegł jakiś dźwięk, zaraz odwracałam się w tył. Po wcześniejszych wydarzeniach jakie mnie spotkały jestem teraz bardziej ostrożna.
Na moich plecach spoczywał czarny plecak, a w nim pierwsze lepsze ubrania z szafy. W prawej ręce trzymałam telefon, z którego wcześniej odinstalowałam tą durną aplikację „namierz dziecko”. Powietrze było ostre, dlatego nałożyłam na swoją głowę kaptur od fioletowej bluzy. Daję sobie rękę uciąć, że Jannet wybierała dla mnie wystrój pokoju i wszystko co się w nim znajduje, ponieważ po jej ubiorze można zauważyć, że uwielbia kolor różowy i wszystkie jego odcienie. Trochę się chyba rozczarowała, gdy mnie zobaczyła.
Mam nadzieję, że Candy nie zamknie mi drzwi przed nosem, bo prawda jest taka, że nie mam żadnej koleżanki, do której mogłabym pójść, a do starego domu na pewno nie wrócę.
To jest pewnie pierwsze miejsce, do którego zajrzy ojciec, gdy skapnie się, że wcale nie nocowałam w jego domu. Pociesza mnie fakt, że nie wie on, gdzie mieszka Tomlinson razem z jego paczką. Gdy  wreszcie znalazłam się na ulicy, gdzie znajduje się villa Louisa, odetchnęłam z ulgą, ciesząc się, że nikt mnie nie napadł, nie zgwałcił i nie uprowadził. Pchnęłam ciężką metalową furtkę i weszłam na podwórko. W mojej głowie nagle pojawiła się obawa. Co jeśli przyszłam nie w porę? Chyba zbyt dużo myślę. Wzięłam głęboki oddech i gdy stanęłam przed wielkimi drzwiami, podniosłam rękę i delikatnie zapukałam. Przez chwilę myślałam, że nikogo nie ma, bo nie usłyszałam żadnych kroków, ale po pewnym czasie drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Candy. Uśmiechnęłam się, ponieważ nie był to Louis. Nie wiem jakby to się wtedy skończyło. Kłótna.
- Hej – powiedziałam niepewnie, a ona podniosła swój wzrok znad telefonu i niczym głodna pantera rzuciła się na mnie.
- Cześć, kochana! – krzyknęła do mojego ucha, kołysząc nas na boki. Uwielbiam tą wariatkę!
Troszkę rozśmieszyła mnie ta sytuacja, ale za raz poczułam jak jej uścisk rozluźnia się.
- Mam do ciebie pytanie – zapytałam nieśmiało. A jeżeli mi odmówi?
- Chcesz u mnie nocować? – zaśmiała się, a ja lekko oszołomiona potwierdziłam jej przypuszczenie.
Na twarzy dziewczyny pojawił się wielki uśmiech. - Nawet nie wiesz, jak się cieszę – powiedziała podskakując z nogi na nogę, klaskając przy tym jak mała dziewczynka, ciesząca się z nowej lalki Barbie.
- Dziękuję – powiedziałam odwzajemniając uśmiech.
- Za co? Za przenocowanie? Proszę cię, brakuje mi tu babskich rozmów – zaśmiała się.
-Stęskniłam się za tobą – stwierdziłam. Przy niej zapominam o wszystkich problemach, po prostu korzystam z życia. Zresztą nawet nie ma czasu na myślenie, wszystko dzieję się tak nagle.
- Ja też, słoneczko. Mam nadzieję, że nie wybaczyłaś Louisowi tego co ci zrobił – zagroziła palcem, a ja pokręciłam głową na nie.
- A szkoda. Fajna byłaby z was para – zrobiła minę smutnego pieska. Podniosłam brew do góry i dźgnęłam ją w lewy boczek. Nigdy nie zrozumiem, jak ona może wypowiadać tak szybko każde zdanie. Mój język plącze się jak szalony w obecności Louisa, a co dziwne mówię powoli, myśląc nad każdym słowem. Swoją drogą, ciekawe gdzie on jest. Kątem oka zaczęłam go szukać. Ku mojemu niezadowoleniu nigdzie go nie było.
- Nie ma go – usłyszałam wysoki głos blondynki. W mojej głowie za sprawą przycisku „play” cały czas było odtwarzane jego zdanie „Mam nadzieję, że będę wtedy jeszcze coś dla ciebie znaczył” Czy to była deklaracja na poprawę? Jakoś nie za bardzo pasuje mi to do jego charakteru. Chociaż ciekawe jak będzie wyglądać jego przyszłość. Żona i pełno dzieci, bogaty dom, dużo aut?
Razem z Candy poszłyśmy do jej pokoju, położyłam swój plecak na jednym z jej foteli, a sama usiadłam na tapczanie. Byłam tu tyle razy, a nie zauważyłam dużego plakatu z Justin’em Timberlake’m. Jego piosenki są świetne, a wyglądem przebija wszystkich, no oprócz Louisa. Nie, stop! Aria, przestań porównywać każdego mężczyznę do Tomlinsona. Ale on jest taki idealny, a ta jego broda…
To takie pociągające. Kurwa, jak można być aż tak bardzo perfekcyjnym?! Dlaczego Bóg jak zwykle mnie olał i obdarzył brzydotą? A ludzi wrednych, bezczelnych takim pięknem?
Chyba nigdy się tego nie dowiem.
-Aria? – głos Can przywołał mnie z powrotem na ziemię. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam w jej kierunku. Musze się pilnować.
- Em… Tak? – zapytałam troszkę otępiała.
- Wszystko dobrze, bo od jakiś siedmiu minut patrzysz się w plakat – zaśmiała się, wracając do poprzednio wykonywanej czynności, czyli stanie przed szafą i wyrzucanie z niej jej zawartości.
- Och. Sorry, ale uwielbiam go! – uśmiechnęłam się wyobrażając sobie, jak to musiało wyglądać.
Od dzisiaj koniec myślenia o Louisie w towarzystwie jego przyjaciół. Nie mogę dać po sobie poznać, że mi się podoba albo że coś jest nie tak.
- Wyścig jest! - krzyknęła podekscytowana. O nie, tylko nie to.

                                                                       ~*~


Znowu dałam się namówić na ekskluzywne ubranie Candy. Zastanawia mnie to jak ona w takim czymś może czuć się swobodnie, jak ja praktycznie cały czas przytrzymuje materiał szortów, by się nie podnosiły. Rozumiem, że w tym świecie aby nie zostać odrzuconym trzeba się mocno wyróżniać, czyli im mniej masz na sobie tym lepiej, ale ja przecież do niego nie należę. Po co ja w ogóle zgodziłam się pojechać na ten głupi wyścig? W mojej głowie pojawiły się obawy po ostatnim razie.
Nie chodzi mi nawet o to, że Louis przegrał i dzięki temu zostałam dziwką, ale o wzrok tych wszystkich dziewczyn. Gdyby można było zabijać spojrzeniem, dawno leżałabym martwa.
Na dworze jak zwykle było zimno. Na niebie widniał księżyc, a wokół niego pełno gwiazd.
Otaczający mnie ludzie byli bardzo podekscytowanie tym, co ma się za piętnaście minut wydarzyć, a ja? Fajtłapa nawet nie wiem, kto z kim się ściga. Candy zniknęła gdzieś z Aronem, więc stoję jak taki słup i przyglądam się przechodzącym ludziom.  Czemu czuję się tak niekomfortowo? Tak jakbym była tu obca? Mój wzrok przykuł chłopak z burzą loków ,idący w moją stronę. Serce zaczęło mi bić szybciej, gdy przypomniały mi się słowa „nikomu nie można ufać”. Dlaczego on idzie w  moją stronę?
Wdech, wydech. Przecież może to być kolega Can albo Arona. Zresztą Louis obiecał, że nie pozwoli mnie nikomu skrzywdzić.
- Cześć – przywitał się, a ja niepewnie odchyliłam głowę, by zobaczyć jego twarz. Przystojny brunet o bujnych falowanych włosach, zielone oczy, wysoki, muskularna budowa – norma w tym całym świecie. Przez chwile myślałam, że ktoś za mną stoi, ale gdy odwróciłam się w tył i nikogo nie było, upewniłam się, że jego słowo było wypowiedziane do mnie.
- Cześć? - zabrzmiało to z moich ust bardziej jak pytanie. Może mnie z kimś pomylił?
- Jesteś dziewczyną Louisa, no nie? – zapytał odgarniając ręką grzywkę, która sięgała mu do oczu.
Analizując jego wypowiedź zmarszczyłam czoło.
- Nie jestem jego dziewczyną – zaprzeczyłam.
- To ty nie jesteś Aria? – zapytał troszkę zmieszany. Skrzyżowałam ręce na piersi, gdy nakryłam bruneta, jak bezczelnie gapi się w mój biust, który za sprawą bluzki Candy był na wierzchu. O co mu chodzi? Co nagadał mu Louis.
- Jestem, a ty? – nie podobała mi się ta wymiana zdań. Coś czuję, że to się źle skończy.
- Nie ważne – odparł - już mi się nie podoba. – Chodź – dopowiedział po chwili, a ja otworzyłam szerzej oczy. Nie ma mowy, nigdzie stąd nie idę. Tym bardziej w jego towarzystwie. Wydaje się dziwny, a ja takich osób nie lubię.
- Nie – zaprzeczyłam. Mój wzrok wlepiony był w jego klatkę piersiową, która według mnie automatycznie się napięła, ukazując sześciopak chłopaka, nakryty prześwitującym białym T-shirt’em.
Na szyi zawieszone miał kilka wisiorków, a na jednym z palców  u dłoni założony pierścionek. Dziwne. Chyba nigdy nie zrozumiem dzisiejszej mody.
- Kurwa. Nie mam zamiaru się z tobą babrać. Jak chcesz to tu zostań i sama poszukaj Louisa – powiedział wkurzony, odwracając się na pięcie.  Zaraz, zaraz przecież ja tu przyszłam z Candy i Aronem. No kurwa chyba oni nie poszli do niego? Gdy sylwetka bruneta była coraz dalej, dopiero wtedy otrzeźwiałam się i ruszyłam w jego stronę. Cieszę się, że miałam na sobie moje biała converse, a nie jakieś szpilki, jak za pierwszym razem.
- Mądrze – powiedział, gdy wyrównałam z nim kroku. Palant to jedyne, co przychodzi mi pierwsze na myśl, gdy go widzę, słyszę, a ja myślałam, że to Louis jest dupkiem.
- Kto się ściga? – próbowałam powstrzymać mój drżący głos. Bałam się go i tego jak mi odpowie.
- Louis z Gibbim – odrzekł surowo. Alleluja! Nie zgasił mnie. – Co, boisz się? – zapytał śmiejąc się gardłowo. A było tak pięknie. Wzięłam głęboki oddech i zagryzłam wnętrze policzka. Spokojnie, Ar.
- Kpisz – odparłam po chwili, starając się brzmieć chociaż trochę poważnie, groźnie.
- Jesteś taka bezbronna i tak bardzo ułożona. Co ty robisz z Louisem – parsknął śmiechem. Jego słowa mnie dotknęły. No chuj jeden!
- Nie jestem wcale ułożona! – zaprotestowałam, a on na chwilę przystanął. Coś długa ta droga do tych samochodów.
- Udowodnij – powiedział, uśmiechając się cwaniacko, a w policzkach pojawiły się dołeczki. Jego wygląd walce nie pasował do charakteru. Taki bezbronny chłopczyk. Posłałam mu pytające spojrzenie, a on kontynuował.
- No to pojedź z Louisem jako pasażer.





Hello ~!
Tak jak obiecałam dodaję dzisiaj J
Mam nadzieję ,że poprawiłam się i bardziej wczuwacie się w opowiadanie . Postarałam się nie pisać tych młodzieżowych tekstów hah co nie było łatwe .
Dziękuję wam za komentarze pod rozdziałem 14 ! Były one naprawdę miłe.
No i dziękuję wam za obronę na asku .
Domyślam się kto mnie hejtuje , ale dam sobie z tym spokój , bo nie na tym rzecz polega .
Co do rozdziału wiem ,że dużo się w niem dzieje , ale jeżeli bym go skróciła wyszedł by dziwnie .
Przepraszam .
* Dodałam nowego bohatera :> 

Have a nice day !
 40 komentarzy - następn

50 komentarzy:

  1. cudo <3 Natt ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. G.E.N.I.A.L.N.Y.
    Nic dodać, nic ująć. Mam nadzieje, że Aria zgodzi się pojechać z Louis'em. Czekam nn.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mistrzostwo :* Cudowne jesteście!

    OdpowiedzUsuń
  4. No halo!
    Boże, boski jest ten rozdział. Jestem pewna, że ona z nim pojedzie, ale Louis nie będzie z tego powodu zadowolony. Nawet nie masz pojęcia jak ja nienawidzę ojca Ar. No kompletny dupek. W sumie Louis też do miłych nie należy, ale on jest taki seksowny, mmm. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeny, Lou jest taki hsdcskcj *o*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyszedł świetny nie przepraszaj! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny :** noi dobra bardziej niż świetny ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaaaa pierwsza pierwsza!!!!!!!
    Lecę czytać :>

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale długi *.* Kocham cię normalnie xDD Piszesz zajebiscie ;* A hejtami na asku się nie przejmuj, bo tylko ci co zazdroszczą tobie cię hejtują ;) czekam niecierpilwie na nn i ciesze się ze taki długi ;* /J

    OdpowiedzUsuń
  10. o matko boski! jestem ciekawa czy Ar pojedzie w wyścigu :D ale strzelam, że tak :)
    pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział jest świetny, ale to już wiesz hyhy ^^. Uwielbiam to opowiadanie i nie mogę się doczekać następnego! ;* // Amy

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie zgadzaj się! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciekawe co się stanie ? :D Czekam na nex, i będę komentowac do skutku ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. To jest cudowne, mam nadzieję, ze tego nigdyyy nie usuniesz !! ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Odpowiedzi
    1. Weż nie spamuj bo nie doda kolejnego .. niektórzy nie lubią spamu ;p
      Świetny rozdział ;** /J

      Usuń
  16. kocham to opowiadanie i czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  17. na pewno z nim pojedzie*_* kocham <3 czekam na nexta omomo <3 kc :)
    jak czytam to po prostu usiedzieć nie mogę :D

    OdpowiedzUsuń
  18. PER -FECT!! Kochm cię i twojego bloga czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  19. wspaniały :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Wspaniały rozdział ♥ czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Zarąbistyy rozdział !
    Jeden z najlepszych które
    napisałaś ( choć nie wiem czy
    to możesz uznać za komplement
    bo wszystkie są zajebiste ! :D ).
    Uuu.. zobaczymy czy Aria się
    zgodzi pojechać z Louis'em !
    Ale wydaje mi się że będzie chciała
    pokazać na co ją stać i pojedzie <3

    Nie mogę doczekać się następnego,
    pisz szybkooo ! :) xx
    _____________________________________________

    http://youonlyliveone-yolo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Jezusie, piękny, jak zwykle ♥
    Chyba nudzi już Cię, dostawanie tylu komentarzy o tym samym? :D
    Ale to superrrr :x
    Louis, jaki obrońca xD
    Czekam na nexta, mam nadzieje, że będzie szybko ;D

    OdpowiedzUsuń
  23. Jezu nastepny plis!!! @needmy5idiots

    OdpowiedzUsuń
  24. omg omg omg super !!! czekam na nexta:* i ten gil Lou na dole <3

    OdpowiedzUsuń
  25. super rozdzial ! czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  26. ŚWIETNY!! *-*

    OdpowiedzUsuń
  27. Boski jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  28. Superancki <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  29. Kocham to opowiadanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Dziewczyno masz talent! :*

    OdpowiedzUsuń
  31. TO JEST TAKIE AWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW

    OdpowiedzUsuń
  32. omomomo najlepszy

    OdpowiedzUsuń
  33. Zajebiste!! ♥ Kocham te opowiadanie!! Pisz dalej i nie przejmuj się hejtami :3

    OdpowiedzUsuń
  34. Z każdym kolejnym rozdziałem zadziwiasz mnie jeszcze bardziej!
    Opowiadanie jest cudowne !
    Pozdrawiam cię i życzę weny.


    Zapraszam na nowego bloga:
    One Direction to nie zespół - to ludzie pozbawieni uczuć, bezlitośni, brutalni. Czy ktoś ich oswobodzi? Czy jedna malutka kruszynka poradzi sobie z hołotą? W jakich okolicznościach się poznają? Porwanie? Napad? Morderstwo? Już wkrótce pojawi się prolog.

    http://remeber-who-you-are.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  35. ♥ Czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  36. Dodaj juz kolejny :-)

    OdpowiedzUsuń
  37. rozdzial wsapniały, skończyłas w takim momęcie ze trzyma w napięciu :) kiedy dodasz kolejny ?

    OdpowiedzUsuń
  38. kiedy będzie kolejny rozdział ? nie moge sie doczekać :*

    OdpowiedzUsuń
  39. Ko0chana bloga przeczytałam na jednym tchu. Jest on jednym z moich ulubionych i warty polecenia dalej. Nie ma tu jakiejś słodkiej sielanki, ni nic w tym rodzaju. Opowiada on o normalnej nastolatce z kompleksami, która popada w kłopoty. Bardzo się cieszę, że natrafiłam na ten blog. Byłoby mi niezmiernie miło gdybyś, informowała mnie o nowych rozdziałach na tt: StrongMaddie69
    Pisz dalej i się nie zmieniaj. Całusy!:*

    OdpowiedzUsuń
  40. C.U.D.O.W.N.Y
    przeczytałm wszystkie rozdziały jednym tchem
    kocham twojego bloga
    koniecznie informuj mnie o nowych rozdziałach u mnie
    Pozdrawiam i życzę dużo weny
    Aqua
    zapraszam na mojego bloga http://aquasenshi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  41. omg 100000000000000000000000 razy jezusie biore z tobom ślub ok

    OdpowiedzUsuń