wtorek, lutego 04, 2014

14.Zaraz cię namierzę.

- O, tu jesteś – usłyszałam stanowczy głos ojca, na co wzdrygnęłam przestraszona. Może lepiej go nie denerwować i podporządkować się jego zasadą? To chyba byłby najlepszy pomysł.
- Szukam mojego telefonu, chyba go zgubiłam – musiałam coś wymyśleć, przecież nie powiem mu, że chciałam stąd dać nogę.
- Nic nie szkodzi, chcieliśmy dać ci nowy – uśmiechnął się szczerze, a ja pokiwałam głową na nie. Nie było takiej potrzeby. Westchnęłam głęboko i razem z ojczulkiem ruszyłam do kuchni.
Na stole było pełno jedzenia. Na sam widok zrobiło mi się niedobrze. Odsunęłam jedno z krzeseł i usiadłam na nim. Bez celu wpatrywałam się w biały talerz z porcelany. Wszystko co znajdowało się na tym stole, było  takie tłuste i niezdrowe. Mam wrażenie, że to przez Jannet. Przecież nie mogę tego nie zjeść, skapnie się.
- Kebabu? - zapytała blondynka, a ja szybko pokręciłam  głową, na co ona podniosła brew.
- Jestem wegetarianką – szybko zaprzeczyłam.
- To od dzisiaj nią nie jesteś – powiedział ojciec nakładając na mój talerz duży kawał mięsa. Skrzyżowałam ręce na piersi i bezwładnie oparłam się o tył krzesła. Widząc jego minę chwyciłam widelec w dłoń i niechętnie wbiłam go w kawałek mięsa, włożyłam go sobie do buzi i przeżuwając zamknęłam oczy. Myślałam normalnie, że się im tam rozryczę. To było chore.
W środku krzyczałam z rozpaczy, a na zewnątrz musiałam się uśmiechać.
- Dużo ćwiczysz? – zapytała mnie blondynka. O co jej chodzi? Coś jest ze mną nie tak?
- Tak – powiedziałam biorąc do ręki szklankę z wodą. Jej wzrok automatycznie  powędrował na moją czerwoną bransoletkę, którą dostałam od mamy na dziesiąte urodziny. Ona chyba nie myśli, że to jest moja oznaka anoreksji? Ten symbol jest umowny, ale duża ilość ludzi nosi go nie zdając sobie nawet sprawy. Odsunęłam się od stołu, włożyłam brudne naczynie do zlewu i podziękowała za posiłek.
- Idę się przejść – powiedziałam wchodząc na korytarz, ale zatrzymał mnie krzyk ojca. Niechętnie odwróciłam się w jego stronę i z powrotem weszłam do kuchni.
- Słucham? – zapytałam, jak najmilej umiałam.
- Odwróć się, proszę – zrobiłam to, o co poprosił i zobaczyłam białe pudełeczko. –To jest dla ciebie – usłyszałam głos ojca. Niepewnie chwyciłam kartonik do ręki i zmieszana odwróciłam się do niego przodem.
- Yym… Dziękuję – powiedziałam i ponawiając próbę wyjścia opuściłam kuchnię.
Wychodząc na zewnątrz uderzyła we mnie fala zimnego powietrza. Cóż, zbliża się wieczór.
Niebo było  granatowe, a na nim znajdowały się nieliczne gwiazdy. Nawet nie wiem, która jest godzina. Upewniając się czy nikt za mną nie idzie, zatrzymałam się przy pierwszych lepszych krzakach i zwymiotowałam dzisiejszy posiłek. Mam nadzieję, że moje poświęcenie nie poszło na marne i głupia Jannet odpędziła od siebie myśli o mojej anoreksji.
Szłam prosto, gdzie moje nogi mnie poniosą. Mam ochotę zapalić!  Ciekawe gdzie jest tu sklep. Może dobrze się stało, że od dziś mieszkam z nimi? Louis pewnie nachodziłby mnie w starym domu, ale z drugiej strony to w nim przeżyłam spory kawał życia.
Kuźwa! Czy tu nigdzie nie ma sklepu? Aria, przecież oni są bogaci, tu na pewno nie dostaniesz fajek. Zniszczysz ojcu reputację. Oh, tak się tym przejmuję, że aż wcale. Moja orientacja w terenie nie była najlepsza, więc nie zdziwiłbym się, gdybym się zgubiła. Już ja znam te wszystkie ulice, po których chodzi mnóstwo niebezpiecznych osób, które z pozoru wydają się bezbronne.
Dostałam tyle razy nauczkę, ale nadal jakoś nie boję się chodzić wieczorami po ulicy.
Domy z każdym moim krokiem robiły się coraz uboższe w dekorację, co oznaczało, że wychodzę z dzielnicy bogaczów. Może jestem powalona, ale nie chcę tutaj mieszkać, chodzić do prywatnej szkoły, przecież to  jest bezsensu. Podstawa programowa się nie zmienia. Te dwie placówki różnią się tylko tym, że w szkole publicznej piją, palą, a w prywatnej są same lizusy. Moje stopnie były tak wysokie, ponieważ musiałam zająć swój umysł czymś innym, a nie jedzeniem. Właśnie - były -dobrze powiedziane. Od spotkania Tomlinsona troszkę spadły, ale kogo to obchodzi? Co w życiu  osiągnę mając same szóstki? No właśnie; gówno. Nawet się nie spostrzegłam, gdy omijałam dom Liama. Zaraz, zaraz trochę dalej był tu sklep! Oh yeah! Przyśpieszyłam kroku, widząc jedno z aut należących do Louisa. Nie ma szans by mnie zobaczył.
Przed samym sklepem musiałam się zatrzymać, bo usłyszałam dźwięk telefonu dobiegający z pudełka, który wręczył mi ojciec. WTF? Po cholerę to brałam. Przystanęłam na chwilkę i sprawnym ruchem otworzyłam mały kartonik. Serio różowy? Mój Boże. Przejechałam palcem po ekranie i nacisnęłam zieloną słuchawkę, po czym przyłożyłam urządzenie do ucha.
- Matko Boska, Aria, gdzie ty jesteś? – zapytał spanikowany ojciec.
- Nie wiem – nie okłamałam go, ponieważ ja na serio nie miałam bladego pojęcia, jak ta ulica się nazywa.
- Dobrze, że mam pewną aplikację, więc zaraz cię namierzę. Nie ruszaj się, zaraz będę, zrozumiano?
- Mhm – rozłączyłam się. Zapamiętać: od dziś nie zabierać ze sobą telefonu.


                                                                                  ~*~

Wykorzystując wolny czas weszłam do sklepu za mną i kupiłam sobie fajki. Skąd miałam kasę? Nie miałam, na całe szczęście zastałam tam Drake’a, który udzielił mi kredytu. Oczywiście zaczął mnie wypytywać, gdzie byłam przez ostanie trzy tygodnie, ale zlałam go, mówiąc, że wylądowałam w szpitalu. Na całe szczęście uwierzył. Na mojej skórze powoli zaczęła pojawiać się gęsia skórka. No kurde gdzie jest ojciec?
Wyciągnęłam  z pudełka jeszcze jednego papierosa, ułożyłam go sobie między wargami i zapaliłam. Oparłam się o ścianę budynku i bezcelowo zaczęłam wpatrywać się w parking z nadzieją, że ujrzę auto ojca. Zamiast tego podjechało czarne BMV.  Widząc jego rejestrację zachłysnęłam się dymem. Serce zamarło, a czas jakby się zatrzymał. To jest już śmieszne. On nawet nieświadomie mnie prześladuje. Cofnęłam się bardziej w tył i zgasiłam peta.
Wstrzymałam oddech i liczyłam w myślach na to, że nikt mnie nie zauważy lub nie zauważył.
- Weź…! Kurwa… Spierdoliłeś! – usłyszałam głośne krzyki, które należały do Liama. Podeszłam bliżej, by zobaczyć do kogo były  one skierowane. Louis.
Widząc jego sylwetkę, miałam ochotę rzucić się na niego i przytulić. Powiedzieć, że żartowałam, ale nie mogę. Nie pasuję do jego świata. On nigdy nie zrozumie, że za dwa może, trzy lata umrę.
Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk klaksonu dobiegający z samochodu mojego ojca. Dziękuję ci, Boże. Co ja mam teraz zrobić? Przejść obok niego tak po prostu, bez słowa? Nie, nie ma mowy, poczekam, aż wejdą do środka. Niestety nie zapowiadało się na to, by ten moment nadszedł, ponieważ ich kłótnia zaostrzała się. Znam nerwy Louisa i jego ego. Nie można go obrazić. Mój ojciec czekając w samochodzie zaczął na mnie trąbić, że mam ruszyć dupę. Doskonale wiedział, że tu jestem przez tą głupią aplikację, ale ja nie mogłam.  Nagle ich wymiana zdań przerodziła się w bójkę.
O nie, nie. Powiedzcie mi, że mój ojciec nie wykaże swojej sumienności i nie zareaguję.
No jasne, przecież ja jak zawsze muszę się mylić. On jak poparzony wysiadł z auta i pobiegł w ich stronę. Kurwa, kurwa, kurwa. Pierdolone szczęście. No ja pierdole!
Gdy wściekły Tomlinson rzucił się z pięściami na mojego ojca, od razu podbiegłam do nich. Jako iż mój opiekun leżał  na ziemi, a Louis nachylony zaczął go okładać, wskoczyłam na jego plecy.
- Złaź ze mnie suko! – krzyknął rozzłoszczony, próbując mnie zepchnąć. Gdy mu się to udało z mojej kieszeni wyleciała wcześniej zakupiona paczka fajek.
- Wreszcie cię znalazłem Tomlinson! – krzyknął mój ojciec, waląc go w twarz. Ich wymiana zdań była dziwna.
No tak, przecież mój tata jest psem, a brunet - królem wyścigów.
- Louis, proszę – szepnęłam do jego ucha owijając nogi wokół jego talii, widząc, że wygrywa.
On zesztywniał i odwrócił swoją głowę w moją stronę. Jego mina była pusta, nie wyrażała żadnych emocji. Niepewnie wykonał moją prośbę i podniósł się z mojego ojczulka.
- Aria, dziecko, co ty wyprawiasz i co mają oznaczać te papierosy? - powiedział wkurzony, otrzepując swoje spodnie. Zeskoczyłam z Louisa pleców i stanęłam przed nim.
- Pomogłam ci, a teraz chodź – no i po co mi to było? Tak właściwie gdzie jest Liam? Odwróciłam się w prawo i zobaczyłam bruneta przy kasie. Hah on jest na serio udany.
-To jest twój ojciec? – usłyszałam za sobą szorstki głos, należący do Louisa.
-To wy się znacie? – zapytał zdezorientowany ojciec, wiedziałam, że to kiedyś się wyda, ale nie myślałam, że tak szybko.
- Umm yyy… No tak trochę – powiedziałam zakłopotana, gdy poczułam jak Louis wyciąga z mojej tylnej kieszeni telefon.
- Przeleciałem ją – powiedział  jak gdyby nigdy nic, a ja zesztywniałam. O kurwa mać! Walnęłam się z otwartej ręki w czoło. Mam przesrane.
- Odszczekaj to, gówniarzu! – powiedział wściekły ojciec. Spojrzałam przez ramię na Tomlinsona, który w skupieniu klikał w ekran. Gdy  skończył z powrotem włożył urządzenie tam, gdzie było  i uśmiechnął się do mnie cwaniacko, puszczając oczko.
- Boże tato! Chyba nie sądzisz, że ja z nim spałam – ja robiłam o wiele gorsze rzeczy, pomyślałam.
- Jak nie? Było ci lepiej niż w niebie – zażartował Louis. No nie wytrzymałam. Odwróciłam się twarzą do  niego i kopnęłam go w piszczel.
- Zamknij się do cholery! – krzyknęłam, na co parsknął śmiechem. Jaka żenada. - Chodźmy stąd! – krzyknęłam w niebogłosy zmęczona tą sytuacją.
- Nie, ty idziesz ze mną – poczułam jak ręce Louisa, oplatają moją talię. Jezu, tak brakowało mi jego dotyku. On wykorzystując sytuację. Byłam odwrócona tyłem do staruszka, zjechał rękoma na mój pośladek i lekko go ścisnął. To  spowodowało, że mój ojciec siłą wyrwał mnie z jego ramion.
- Słuchaj, gówniarzu! Masz zakaz zbliżania się do mojej córki, bo jeśli to zrobisz, zabiję cię  – zagroził. Tak, to na pewno poskutkuje. Lepiej ty uważaj, kto kogo zabije.
- Do zobaczenia, mała – powiedział Louis puszczając w moją stronę całusa. Co za idiota.
Gdy tylko usiedliśmy na skórzanych fotelach w aucie, ojciec zaczął zasypywać mnie tysiącami pytań. Nie miałam ochoty mu się tłumaczyć, więc odwróciłam głowę w stronę okna.
- Młoda damo! Masz szlaban! – krzyknął zdenerwowany. Oh, bo się przestraszę. Zresztą gdzie miałabym iść? Do szkoły? Na imprezę?
Całą drogę ignorowałam jego słowa i zakazy. Zobaczymy czy mnie upilnuje.
Zdenerwowana wysiadłam z auta i podbiegłam w stronę drzwi, kopnęłam w nie i poszłam na górę do swojego pokoju. Nie wiem, na kogo jestem bardziej zła; na Louisa czy na głupiego ojca, który wtrąca się w nieswoje sprawy. Sprawnym ruchem zdjęła z siebie bluzę, buty, spodnie i zostając w samej bokserce położyłam się na ziemie i zaczęłam robić brzuszki.
Jeden, drugi, trzeci…
Coraz częściej upewniam się, że moje życie jest bardzo problemowe. Dlaczego nie mogę żyć, tak jak w tych wszystkich bajkach, bądź filmach? Dlaczego nie mogę mieć swojego księcia, chłopaka, który kochałby mnie nad życie?
Gdy doliczyłam do dwustu, moje mięśnie brzucha bolały jak cholera. To przez to, że dawno nie ćwiczyłam. Cieszę się, że nie mam jeszcze okresu. Co by było, gdybym zaszła w ciążę, z którymś z tych palantów? Matko Boska.
Gdy dojechałam do pięciuset, przewróciłam się z pleców na brzuch i zaczęłam wykonywać grzbiety. W pokoju panowała taka cisza, że można było usłyszeć moje strzelające kości.
Podparłam się na barkach tak, by były na równi z moim kręgosłupem i zaczęłam unosić najpierw lewą nogę, potem prawą. Na moim czole pojawił się pierwszy pot, co tylko mnie zmobilizowało, by jeszcze bardziej zaostrzyć ćwiczenia. Podniosłam głowę w górę i spojrzałam w kierunku balkonu. Dziwne, wydawało mi się, że coś słyszałam. Dosyć, że przytyłam to jeszcze wariuję. Niestety moja ciekawość wygrała, więc podniosłam się na równe nogi i chwiejnym krokiem podeszłam do szyby. Nagle zza ściany wyłoniła się postać Louisa. KURWA! – krzyknęłam, zwijając się w pół. On jest chory psychicznie! Przez niego będę miała jeszcze większe schizy.
Wzięłam głęboki oddech, przekręciłam klamkę, pchnęłam drzwi do przodu i wyszłam na zewnątrz.
Tak, ja to jestem mądra, na dowrze około dziewięciu stopni, a ja w samej bokserce i skarpetkach, do tego przed niewyżytym Tomlinsonem.
- Czy ciebie powaliło już do końca? - zapytałam wściekła, krzyżując ręce na piersi.
- Ohh, gdybyś mi powiedziała, to bym się przygotował – oblizał swoje usta. Szlag.
- Cooo? – otworzyłam oczy, gdy zza swoich pleców wyjął bukiet kwiatów, przywiązany do wiklinowego koszyka. To takie… Romantyczne?
- Kusisz – szepnął do mojego ucha, a ja dopiero wtedy otrzeźwiałam. Potrząsnęłam głową i chwyciłam go za rękę ciągnąc do środka. Jeszcze nie poznałam sąsiadów.
- Zwolnij, kochanie – odłożył wszystko na podłogę i rozpiął rozporek od swoich niebieskich jeansów.
- Jezu, nie! – krzyknęłam natychmiast, zasłaniając oczy. Czemu wszyscy chłopacy są tacy chętni?
- Wolisz ty mnie rozebrać? – zapytał, a ja zrobiłam facepalma. Ten chłopak jest niewyżyty seksualnie.
- Przestań! Już i tak mnie pogrążyłeś na oczach ojca – warknęłam chłodno, siłując się z nim wzrokiem.
- Niech wie, że jego córeczka nie jest już dziewicą – powiedział dźgając mnie w lewy boczek.
- Nie dotykaj mnie! – odgryzłam się od razu. W głowie pojawiły się wspomnienia z mojego pierwszego razu. Tak naprawdę nigdy nie byłam silna psychicznie, dlatego po mojej twarzy spłynęły łzy. Ten stary dziadek i jego słowa „byłaś beznadziejna”. Dostałam za ten komentarz spory opieprz od Darknessa.
- Mógłbyś stać się chociaż na chwilę poważny i uważać na to co mówisz? Mój pierwszy raz nie należał do najlepszych i te wspomnienie pewnie będzie nękać mnie do końca życia. Nadal przed oczami mam ten jego głupkowaty uśmiech, mówiący wygrałem. Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z gwałtu. Nikt sobie nie zdaje. To trzeba przejść, by zrozumieć – mówiąc to wybuchłam płaczem. On nic nie odpowiedział, tylko podszedł do drzwi prowadzących do korytarza i je przekluczył.
Na jego twarzy po raz pierwszy można było zobaczyć wstyd.
- Może tego nie przeżyłem, ale wiem jak to boli. Przepraszam, że cię nie obroniłem – usiadł obok mnie, opierając głowę o moje ramię. Zdziwiły mnie jego słowa. Jak to wie? Odchyliłam lekko głowę i posłałam mu pytające spojrzenie. Westchnął głęboko, zamknął oczy i odszukał ręką mojego nadgarstka tak, by spleść ze swoim w koszyczek.
- Mój ojciec… On molestował moją siostrę – wypowiadając te słowa, mocniej ścisnął moją rękę. Każdy człowiek ma jakieś wspomnienie, o którym chciałby zapomnieć. - Raz zrobił to na moich oczach - powiedział napinając swoje mięśnie. Nie wiedziałam, co powiedzieć. „Współczuje ci”? Przecież to beznadziejne pocieszenie.
- On żyje? – zapytałam, nawet nie zdając sobie sprawy, kiedy te dwa słowa wypłynęły z moich ust. Chyba zanim coś powiem, powinnam pięć razy zastanowić się czy to jest odpowiednie dla sytuacji.
- Nienawidzę tego chuja! Pewnie popadł w alkoholizm i wylądował na ulicy. Szczerze? To nie obchodzi mnie to. Wręcz dobrze mu tak – powiedział wkurzony. Byłam w ogromnym szoku, że Louis zdradził mi swój największy sekret.
- To co zrobił było złe, ale nie możesz cieszyć się z kogoś nieszczęścia! Jesteś zimnym chujem! Nie posiadasz serca -  może przesadziłam, ale to był najodpowiedniejszy moment, by  wygarnąć mu jaki jest. Nie odpowiedział. Prawda zabolała.
- Przestań o mnie tak mówić.
-To przestań się tak zachowywać! – starałam się brzmieć jak najgroźniej.
- Ja naprawdę żałuję! Ale to jest moje życie – bronił się. Zepchnęłam jego głowę z mojego ramienia i podpierając się na ramionach, podniosłam się z pozycji siedzącej, ponieważ mój pośladek oficjalnie umierał.
- Przestań odbierać każde moje zdanie jako atak! Wiem, jak wygląda twoje życie i ja wcale nie chcę go zmienić. Każdy człowiek wybrał, kim chce być. Ty też. Nasze światy są sprzeczne jak ogień i woda. Nie bez powodu zerwałam z tobą kontakt – powiedziałam.
- Jeżeli się poprawie? - zapytał z nadzieją.
- Przypomnę ci, że dałam ci jedną szansę, której nie wykorzystałeś.
- Nawet nie dałaś mi się wykazać! – zaczął.
- Może to ja miałam focha, że ciebie nie zaliczyłam? – zakpiłam z niego.


Hi ! Bejbs .
Dziękuję wam za miłe komentarze ! One naprawdę motywują .:')
Do akcji wkroczył Louis . Jak uważacie ? Czy Aria ma mu wybaczyć ?
Czy Jannet odkryje tajemnice Arii ?
Wiem ,ze większości z was skończyły się ferie . JESTEM Z WAMI ! BIG HUG !!!
Do zobaczenia !
37 komentarzy = następny
Jeżeli macie jakieś pytania to zadajcie . Strasznie mi się nuuudzi -.- klik
No i zapomniałabym nie biorę udziału w tych konkursach  , bo ja leniwiec nawet nie chce mi się tego zrobić . Przepraszam , ale bardzo dziękuję ,że mnie nominujecie ! To zaszczyt .

40 komentarzy:

  1. Awww, jak słodko.
    No prawie,
    ten moment z rozporkiem - bezcenny! XD
    Myślę, że Aria mu wybaczy
    bo za nim tęskni :)
    Ale najlepsze i tak co było
    to rozmowa Lou z tatą Arii ^^
    Jprdl, miałam taką beke C:
    Mam nadzieję, że będzie dobrze
    pogodzą się, będą parą a tata Arii
    to zaakceptuje a potem będzie ślub i dzieci <3
    Hhahaha, i tak wiem, że tak nie zrobisz i dobrze
    bo to się czyta okropnie xD

    Czekam na następny ^^ x

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Ach, uwielbiam Tomlinsona! Moim zdaniem niech Aria da mu ostatnią szansę. Czekam nn.

    OdpowiedzUsuń
  3. boski!! wspaniały!! jak lou jest zboczony - Wolisz ty mnie rozebrać? – zapytał, a ja zrobiłam facepalma. Ten chłopak jest niewyżyty seksualnie. HAHAHAHA

    OdpowiedzUsuń
  4. cudo kochana naprawdę jestem pod wrażeniem ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale mnie zaskoczyłaś ;o to jest tak świetne że aż umieram o fuck. Zawsze jak Lou się tak zachowuje to mam ochotę aby w końcu to z nią zrobił xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham twoje opowiadanie < Czekam nn *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję że wrócą do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pisz kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Super fajny <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Ojej, nie moge! Kobieto, prosze Cie no.... Haha, najlepsze "oczywiście różowy" :P
    Czekam na następny, proszę :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Aria musi wybaczyć Lou! A co do rozdziału to jak zawsze odjazdowy :)

    OdpowiedzUsuń
  13. o boże,mam nadzieje że mu wybaczy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Pewnie,że powinna mu wybaczyć! To oczywiste,że ją do niego ciągnie i wzajemnie!
    świetny rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Zajebiste! Matko, trochę mi się nie podoba Louis jest calkiem inny ;c może tylko ja chcę, żeby nadal był chujem, teraz nie mam się za co na niego złościć ;c No i liczyłam na jakieś ostrzejsze zachowanie ojca, nwm, żeby jej w twarz dał?
    Wgl to jest świetnie :3 Naprawdę! Czekam na nową notke, oby była jak najszybciej ;3 Niech Aria mu nie wybacza, ja bym nigdy nie mogła. Za to wszystko co on zrobił... nie, nigdy. No ale oczywiscie wiekszosc chce, zeby byli razem xd
    A i licze serio na jakas akcje z jej ojcem i matka :3 A no i ciesze sie, ze Aria nadal jest anorektyczka xD
    Pozdro ;3

    OdpowiedzUsuń
  16. Mmm jest bosko <3 Pisz pisz :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Teraz,gdy tak sobie to analizuje. Louis z biegiem rozdziałów staje się inny? Milszy dla Arii. Nie wiem jak to nazwać,ale widać po jego zachowaniu,że darzy ją uczuciem,ale sam nie potrafi tego określić heh :) Rozdział fantastyczny! Mam nadzieje,że Aria da OSTATNIĄ szanse Louis'owi,a on sam ją dobrze wykorzysta.

    OdpowiedzUsuń
  18. Oby do siebie wrócili !

    OdpowiedzUsuń
  19. Pisz jak najszybciej kolejny, proszę :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Mam wielką nadzieje, że jutro będzie kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Oby w końcu byli razem i wszystko było OK.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja bym mu na razie nie wybaczyla... Niech się pomeczy za tę wszystkie świństwa które jej zrobił..

    OdpowiedzUsuń
  23. Huhuhu a ja zaczęłam ferie :D
    Ps super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Świetny! Następny wspaniały rozdział od wspaniałej autorki :*** ~Merry

    OdpowiedzUsuń
  25. To jest takie eifenvienvein <3
    Zamiast się uczyć, to czytam to wspaniałe cudeńko nad cudeńkami!!!
    Jeju, Louis stał się ciut romantyczny? Wielka zmiana :D
    Czekam z niecierpliwością na next :> Jeszcze raz ifjeineienveiv <3

    OdpowiedzUsuń
  26. super rozdział,tyle sie działo :> czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  27. super rozdział :D czekam nn :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Superrr, czekam na next ♥

    OdpowiedzUsuń
  29. boski rozdział

    OdpowiedzUsuń
  30. super rozdziałek:)

    OdpowiedzUsuń
  31. ekstra!!!!!!!!czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  32. I tu znowu ja :)
    Piękny ten rozdzialik, jak zwykle! I znowu on...

    OdpowiedzUsuń
  33. Świetny. Jak zwykle ale mniejsza ;* czekam na następny :***

    OdpowiedzUsuń
  34. kocham <3 boziu haha juz 3 razy przeczytałam <3

    OdpowiedzUsuń
  35. Boski jak zwykle *.*

    OdpowiedzUsuń
  36. gnialny rozdz*_* Lou jaki bad boy :) zapraszam do mnie na ff z Lou :) nowe-opowiadanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń