Bez żadnych emocji wpatrywałam się w szybę okna i spływające
po niej krople deszczu. Nie rozumiem nic z tej całej sytuacji. Mój tajemniczy „kolega” siedzi obok mnie i
skupiony prowadzi samochód, co jakiś czas spoglądając na mnie. Jedziemy jak na
moje o wiele za długo, zresztą nawet nie
wiem, gdzie się wybieramy. Czy zabije mnie jeśli go o to zapytam? Chociaż to i
tak bez znaczenia. To czy umrę dziś, czy jutro, a może za rok, nie robi na mnie
największego wrażenia. Wreszcie stanie się to na co zasługuję. Moje rozmyślenia
przerwało zatrzymanie się samochodu w nieznanej mi dotąd dzielnicy Doncaster. Zdziwiona spojrzałam na chłopaka, a
ten wyszedł z samochodu, zrobiłam minę WTF i za chwilę usłyszałam otwierające
się drzwi od mojej strony.
- Wychodź – powiedział tym swoim niskim głosem, a
ja bez większych sprzeciwów wykonałam jego polecenie i za chwilę poczułam zimne
powietrze uderzające w moje nagie ciało spowodowane chłodną temperaturą
powietrza, która wynosiła około 5 stopni.
- Chodź – pociągnął mnie mocno w stronę jakiejś
nowoczesnej villi, na co ja mruknęłam z
bólu, który był wynikającego z wcześniejszej szarpaniny .
Byłam pewna, że on tego nie usłyszał, jednak pomyliłam
się, ponieważ momentalnie spojrzał na moje czerwone nadgarstki i zmarszczył
czoło.
- Co to jest? – zapytał wskazując na moje cięcia,
na co ja spuściłam wzrok na swoje białe converse. Nie znam go, to z jakiej
racji miałabym opowiadać mu o swoich problemach? Zresztą kogo to obchodzi.
- KURWA, nie umiesz mówić? – zapytał, a ja miałam
ochotę wydrzeć mu się prosto w twarz, że
to nie jego interes, jednak zamiast tego zagryzłam dolną wargę, cały czas
patrząc na ziemie, a do moich uszów dobiegło jego głośne wypuszczenie powietrza.
Chyba go rozzłościłam.
- Idziemy – tym razem pociągną mnie trochę
delikatniej. Jaki dżentelmen.
Zastanawiało mnie to czy on mieszka tu sam, z rodzicami, czy może ma
dziewczynę. On i mieszkanie z rodzicami? Jakoś mi się to nie klei.
- Gdzie idziemy? –
nawet nie wiedziałam, kiedy te słowa wydobyły się z moich ust.
- O, proszę, księżniczka jednak umie mówić –
powiedział, a ja w myślach zaczęłam liczyć do dziesięciu. Gdy znaleźliśmy się
przed dużymi drzwiami, dopiero wtedy mogłam ujrzeć twarz chłopaka. Był nawet
całkiem przystojny, jego niebieskie oczy idealnie współgrały z nieładem we
włosach. Skądś go znam.
Gdy w końcu weszliśmy do środka zobaczyłam duży
przestronny salon, połączony z kuchnią. Na dużej kremowej kanapie siedziały
dwie osoby, których twarzy nie
widziałam, ponieważ byli odwróceni tyłem do mnie. Ilustrując każdy szczegół
pokoju natknęłam się na jakiś certyfikat z nazwiskiem Tomlinson. Boże czy ja…?
Rany, wiedziałam, że kogoś mi przypomina! Brawo, Aria, jak zwykle ty to umiesz
poznawać towarzystwo.
- Louis?! – usłyszałam krzyk jednego z osobników
siedzącego na sofie. Przestraszona nerwowo zaczęłam bawić się moimi długimi palcami
u dłoni.
- Nie, święta Elżbieta! – krzyknął po czym szybkim
ruchem ściągnął z siebie swoją skórzaną kurtkę i rzucił ją gdzieś w kąt. Po
cholerę ja mu tutaj jestem potrzebna?
- Idę do siebie! – krzyknął splatając swoją rękę z moją w koszyczek. Jego zachowanie jak dla mnie jest bardzo dziwne. Przecież on
teraz powinien przywiązać mnie do krzesła, a ja powinnam krzyczeć. To się nie
trzyma scenariusza. No tak, zapomniałam, przecież to moje życie, nie żaden film,
a ja nie jestem główną bohaterką, która jest piękna, chuda i popularna w szkole.
- Jak masz na imię? – zapytał, a ja nie byłam do
końca przekonana, aby zdradzić mu swoje imię.
- Aria, a ty jesteś Louis? – powiedziałam po
zebraniu wszystkich myśli w jedną całość.
-Tak, skąd wiedziałaś? - podniósł jedną brew ku
górze.
- Takich osób się nie zapomina – wyszeptałam, a on
gwałtownie przystanął.
- Jak to nie zapomina, przecież ja cię nie
znam – odparł zdziwiony, ale ja nie
miałam najmniejszej ochoty wyjaśnić mu, dlaczego tak powiedziałam. Prawda jest
taka, że dwa lata temu, gdy brał udział w tych swoich nielegalnych wyścigach
potrącił mojego przyjaciela.
- Nie
musisz mnie znać. Wystarczy, że ja ciebie znam
i wiesz co? Jesteś skończonym dupkiem, który nie widzi nic poza własnym
czubkiem nosa! Powinieneś zginąć! Ty podły chuju – kierowało mną tyle emocji,
że mogłabym cały czas wymieniać. Niestety moje słowa chyba bardzo
zdenerwowały Tomlinsona, ponieważ poczułam
piekący policzek, spowodowany bliskim spotkaniem jego słoni z moją twarzą. Już
jest skreślony – na całej linii.
- Zamknij się suko! – krzyknął.
- Nienawidzę cię! – nie wytrzymałam tego
psychicznie i nerwowo, dlatego rozpłakałam się jak mała dziewczynka zsuwając
się po ścianie. Skoro taki z niego twardziel, to niech idzie do więzienia za to
co zrobił dziś w parku. Chciałabym, aby to był głupi sen, z którego zaraz się
obudzę.
- Wstawaj – powiedział, a ja jeszcze mocniej
podciągnęłam nogi pod podbródek.
Niech stąd idzie. Nie cierpię go! Nagle poczułam,
jak jego ręce dotykają mojego grubego ciała. Zdenerwowana natychmiast go
odepchnęłam i podniosłam się na równe nogi.
- Daj mi spokój! – krzyknęłam idąc w stronę
schodów. Miałam nadzieję, że nie będzie mnie już zatrzymywać, ale jak zawsze
się myliłam.
- Gdzie idziesz? – zapytał. Na co ja otarłam
załzawione oczy.
- Do domu – powiedziałam schodząc ze schodów.
Przechodząc przez salon natknęłam się na tego samego chłopaka, który wcześniej
siedział na sofie.
-Hej, kim jesteś? – zapytał uśmiechnięty, a ja go
zignorowałam. Po prostu chciałam wyjść z tego pieprzonego domu czy tam villi.
Przekraczając futrynę drzwi byłam przerażona. Nie
znam tej okolicy, pierwszy raz w życiu tu jestem i nie wiem, w którą stronę mam
iść. Po krótkiej wyliczance postanowiłam skierować się w prawo. Może chociaż raz życie mnie nie
zawiedzie.
Na dworze panował mrok, jedyne światło jakie
oświetlało mi drogę to księżyc w kształcie rogalika.
Nagle poczułam krople deszczu, podniosłam jedną
ręką i poczułam jeszcze więcej spadających kropelek na moją skórę.
-
Zajebiście – mruknęłam pod nosem, przecierając lodowatą skórę. Może i było mi
zimno, ale wiedziałam, że to dobry znak. Organizm spala wtedy więcej kalorii,
aby utrzymać stałą temperaturę w moim ciele.
Po
co wyszłam na ten spacer? Straciłam przez to tyle godzin ćwiczeń. Może nie
warto było zaprowadzać matki do tej sypialni i schodzić do tego zboczeńca.
Wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej.
Gdy
skręciłam tym razem w lewo zauważyłam jakichś chłopaków. Moją pierwszą myślą,
która przyszła mi do głowy było „no
kurwa”, a drugą „trzeba było zostać u Tomlinsona” . Z nadzieją, że jednak mnie
nie zauważyli spuściłam wzrok na swoje nogi, które wprawione w ruch wyglądały
jeszcze gorzej niż zwykle. Trzeba byłoby się wziąć za siebie. Delikatnie
podniosłam głowę do góry, aby sprawdzić, gdzie jestem i zobaczyłam to czego
najbardziej się obawiałam.
Dlaczego
to zawsze ja mam takiego pecha do mężczyzn?
-
Cześć laska – powiedział jeden z nich. Przeklinam teraz Boga, że jestem osobą
nieśmiałą i zawsze jak mam się odezwać do obcej osoby mam wielką gulę w gardle.
-
Dokąd się wybierasz? – zapytał drugi pchając mnie lekko w tył. Wypowiadając te słowa poczułam od
niego sporą ilość alkoholu połączonego z dymem papierosowym. To nie skończy się
dobrze – odezwał się ten głupi głos w głowie.
-
Może stworzymy trójkącik? – zapytał, a mi przypomniała się scena z oblechem
matki.
-
Ona jest moja! – krzyknął ten pierwszy popychając drugiego. I bum zaczęła się
kłótnia, co najdziwniejsze o mnie. Wykorzystując ich nieuwagę zaczęłam robić
jeden krok w tył, potem drugi, aż w końcu odwróciłam się na pięcie i jak
najszybciej umiałam pobiegłam w przeciwną stronę. Biegłam szybko, nie
odwracając się w tył. Chyba dostałabym zawału, gdybym ujrzała ich za mną. Zatrzymałam
się dopiero, na oko, jakieś dwie mile dalej. Teraz to już wcale nie wiem, gdzie
jestem.
Spojrzałam
w prawo i zauważyłam przystanek autobusowy. Po krótkim zastanowieniu ruszyłam w
jego kierunku. Prześpię się tu do rana i jutro spytam kogoś o drogę. Ten plan
wydawał mi się najsensowniejszy. Usiadłam na zimne plastikowe krzesło i podciągnęłam
nogi pod podbródek, chowając głowę do środka.
To
tylko pieprzony sen!
*
Poczułam
jak ktoś mnie szarpie. Niechętnie otworzyłam jedno oko, potem drugie i dostałam
latarką prosto po oczach.
-
Przepraszam, co pani tutaj robi? – zapytał typowy policjant z brzuchem na
wierzchu.
-
Śpię? – opowiedziałam pytaniem na pytanie. - Dlaczego pan pyta? – zaciekawiłam
się.
-
Zgłosił się do nas anonimowy użytkownik, że zauważył kogoś w budce i tak oto
jesteśmy – wytłumaczył.
-
Dobrze – powiedziałam wstając. - Proszę dać nam dokumenty – powiedział ten
drugi funkcjonariusz.
-
Nie mam – powiedziałam znudzona.
-
W takim razie pojedzie pani z nami – powiedział popychając mnie w stronę auta.
Co tak agresywnie? To już nie można spać w budce autobusowej?
Wsiadając
do auta oparłam głowę o łokieć i przymknęłam oczy. Jestem wykończona tym
wszystkim. Chciałabym zasnąć na wieki.
-
Niech się pani obudzi – usłyszałam głośny głos, na co momentalnie podniosłam
powieki.
-
Coś się stało? – zapytałam przerażona, a potem przypomniałam sobie wszystko.
Czyli
jednak nie śniło mi się to, że spałam
jak bezdomna.
-
Proszę się pospieszyć – popędzał mnie ten niemiły funkcjonariusz. Już go nie
lubię.
-
No idę – powiedziałam ziewając.
Zostałam
skierowana do gabinetu nr 15, gdzie czekali na mnie ci sami policjanci.
-
Proszę panów, jestem już pełnoletnia, nie zrobiłam nic nielegalnego, po prostu
się zgubiłam. Możecie mnie wypuścić? – zaczęłam im tłumaczyć z nadzieją, że jednak
puszczą mnie do domu.
-
Jak to się pani zgubiła? – zdziwili się.
-
Mam słabą orientacje w terenie – wyjaśniłam bezwładnie opadając na fotel.
-
W takim razie nic pani tu nie trzyma – powiedział ten grubszy. Alleluja i za to
go polubiłam.
-To
po co tu z wami przyjechałam? - wściekłam się. Chociaż pewnie gdyby nie oni
zamarzłabym.
-
Przepisy – wyjaśnił. Z grzeczności podziękowałam im i wyszłam z tego
pomieszczenia. Na całe szczęście wiem jak z tej ulicy dostać się do mojego domu.
Szkoda,
że kiedy z niego uciekałam nie wzięłam
telefonu, ponieważ nie mogę teraz słuchać muzyki. Gdy weszłam na tą samą uliczkę,
gdzie mieszkam moje uczucia były mieszane. Miałam nadzieję, że nie zastane już
tego gnoja.
Przeszłam
przez otwartą furtkę i niepewnym krokiem weszłam po schodach do drzwi.
-
Raz się żyje – powiedziałam po cichu pchnąc lekko drzwi do przodu. Przekraczając
próg futryny zobaczyłam taki sam bałagan, co wtedy, jak wybiegłam. Zrezygnowana
weszłam głębiej i spojrzałam na zegarek 7:24 am. Zdążę jeszcze wyszykować się do szkoły – pomyślałam
i pobiegłam na górę do swojego pokoju.
Podeszłam
do łóżka i spod niego wyciągnęłam mój notatnik. Musiałam sprawdzić jaki jest
bilans na dzisiejszy dzień.
Day 43 (Diet Ballet)
Woda i kawa + 100 przysiadów, 400 brzuszków, 500 skłonów, 200
grzbietów x3.
Ze
skupieniem przeczytałam moje bazgroły i odłożyłam zeszyt tam gdzie był. Po raz
5 jestem na diecie Baletnicy i muszę
przyznać, że jestem z jej bardzo zadowolona.
Niechętnie podeszłam do szafy i zilustrowałam
wszystkie moje rzeczy. Większość z nich była w ciemnych kolorach. Posiadam również bluzki o żywszych
barwach, ale założę je dopiero, kiedy schudnę, ponieważ są o dwa rozmiary
mniejsze. Moja motywacja, do której dążę.
Gotowa
udałam się do łazienki i posmarowałam twarz kremem nawilżającym i nałożyłam
bardzo delikatny, prawie nie widoczny makijaż. Nie lubię się malować. Raczej
stawiam na naturalne piękno, którego nie mam.
Ślamazarnym
krokiem wyszłam z łazienki i podeszłam do biurka, wcześniej spoglądając na plan,
jakie mam dzisiaj lekcje.
Angielski,
Matematyka, Biologia, Fizyka, Geografia i dwa WF. Chyba najgorsze ze wszystkich.
Z
nadzieją, że odrobiłam wcześniej zadane prace domowe zaczęłam wrzucać wszystkie
książki do torebki. WF mam w szafce, więc będę musiała wyjść trochę wcześniej,
aby nie natknąć się na moją sąsiadkę.
*Szkoła
Przekraczając
próg szkoły moje serce zamarło w piersiach na widok grupki dziewczyn. Typowych
szkolnych plastików, chudych, pustych, które mają tonę tapety na twarzy.
Nabrałam powietrza, które wypełniły moje płuca i powolnym krokiem ruszyłam w
ich stronę. Dlaczego akurat to obok nich mam szkolną szafkę?
-
Ooo, patrzcie kto idzie! – krzyknęła Mandi, odkładając puderniczkę do swojej
skórzanej torebki. Zacisnęłam dłoń w pięść tak, że moje paznokcie wbijały się w
skórę i zaczęłam liczyć do dziesięciu, aby im nie przywalić.
-
Boże, spójrzcie na jej twarz, nie słyszałaś o czymś takim jak makijaż? –
zapytała pokazując na mnie. Moje ręce natychmiast zaczęły się trząść jak galaretki,
a po plecach przeszły miliony ciarek. W tym momencie pożałowałam tego, że wpadłam na genialny pomysł przyjścia
do szkoły.
-
Dasz spisać zadanie? – zapytała zawijając sobie mój kosmyk włosa w jej
obślizgły palec. Gdy nic nie odpowiedziałam Juliett (druga z klonów) szarpnęła
mnie za ramię, powodując, że z mojej torebki wysypała się cała zawartość.
-
Hmm co było zadane? – powiedziała przeglądając moje zeszyty. Aby tego było mało
musiał zadzwonić pierwszy dzwonek, co oznaczało, że mamy pięć minut do rozpoczęcia
lekcji.
W
szkole zaczęło pojawiać się coraz więcej młodzieży, którzy przechodzili przez
korytarz, obok nas.
-
Hej Mandi, pomóc w czymś? – podszedł do nas jej chłopak Markus, zastępca
trenera w piłce ręcznej.
-
Tak, ona zabrała mi mój błyszczyk i nazwała dziwką – powiedziała tym swoim wymuszonym słodziutkim głosem, a mnie ścięło.
Jak można być aż tak bardzo zakłamaną
świnią?
-
Co ty sobie kurwa wyobrażasz? Nikt nie będzie obrażał mojej dziewczyny! – krzyknął
popychając mnie do tyłu tak, że moje plecy miały bliskie spotkanie ze szkolnymi
szafkami.
Jak
na zawołanie obok nas zebrała się cała szkoła. To było krępujące.
Właśnie
przez takie momenty chciałabym umrzeć. Gdy Markus podniósł gwałtownie swoją
rękę w celu uderzenia mnie, zamarłam.
-
Jakieś ostatnie słowo, szmato? – zapytał, drugą ręką chwytając moją koszulę.
-
Zostaw ją KURWA! – usłyszałam znajomy głos. Nie, tylko nie on!
*
Kurczę
, zawsze jak mam napisać notatkę pod rozdziałem to zapominam co chciałam wam przekazać lub moje zdana są bezsensu .
Hmm
.
*Pojawiła
się zakładka informowani ( jeśli chcecie abym was informowała o nowych rozdziałach napiszcie pod zakładką w
komentarzu )
*Pojawił
się aks. Zadawajcie tam pytania , które was dręczą do autorki lub bohaterów
15 komentarzy = next ♥
I
ostatnie najważniejsze ! Dziękuję za miłe komentarze , one naprawdę dają
motywacje i jeszcze większą chęć do pisania ♥
Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super! Super!
OdpowiedzUsuńCholera, ale się wciągnęłam! ♥
Cześć :)
OdpowiedzUsuńMożesz informować na maila jeśli chcesz, mi to tam rybka :D
Świetny ten rozdział, chociaż, jak dla mnie akcja rozwija się za szybko xd Louis ją niby porwał, ona se wychodzi, tamten nic nie robi xD Dobre xD
Nie cierpię takich plastików, budzą we mnie obrzydzenie normalnie :////
Ble xd
Czekam na nn, życzę weny i pozdrawiam ^^
O świetne, i w takim momencie kończysz? Nooo nie... Kiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńHmmm co do rozdziału to jest spoko. Raczej nie pojawiały się błędy. Czekam do następmego xoxox
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Podziwiam, ze taki długi. z niecierpliwością czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńŚwietny, czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NEXT !! SUPPER ♥
OdpowiedzUsuńsupeer!
OdpowiedzUsuńBoski jest, czekam na kolejne ;*
OdpowiedzUsuńPodziwiam cię ;o jesteś boska ;p
OdpowiedzUsuńPER - FECT czekam na kolejny ;>
OdpowiedzUsuńLubię czytać dłuuugie rozdziały, super jest :)
OdpowiedzUsuńojjjej jakie świetne *o*
OdpowiedzUsuńAaaa ja chcę kolejnee ♥
OdpowiedzUsuńNiezłe rozwinięcie akcji ;) czekam na kolejny ;*
OdpowiedzUsuńNo kurczę czemu nam to robisz, napisz kolejny no ;<
OdpowiedzUsuńFantastyczne , najlepsze co czytałam <3 <3
OdpowiedzUsuńFantastyczny, najlepszy jaki czytałam<3 <3
OdpowiedzUsuńBoski! Kiedy next?
OdpowiedzUsuńOjeju , naprawdę ciekawe. Strasznie lubię czytać tego typu opowiadania.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej.
O Boże! Na tym blogu wszystko jest niesamowite. Rozdziały, szablon, nagłówek, a w szczególności autorka bloga. Piszesz z moim ulubionym marchewko żercą. Mam nadzieję, że jak tylko będziesz miała chwilę przerwy to zajrzysz na naszego nowego bloga na którym rozpoczęliśmy świąteczną serię imaginów z naszymi chłopcami. Czekamy z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba. Widzę, że masz już sporo komentarzy, więc nie będę powtarzać tego, co napisali inni. Dziękuję za komentarz pod moim rozdziałem i zapraszam na drugi: http://who-can-say-where-the-road-goes.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJeeeeeej :3 CUDOWNE!!! Wiem, że powtarzam to wszystko co pozostali czytelnicy, ale wiem, że każdy taki komentarz podnosi na duchu :). A twoje opowiadanie naprawdę mi się podoba, co ja mówię "podoba" ono jest zwyczajnie boskie :3!
OdpowiedzUsuńBoże to jest boskie
OdpowiedzUsuńZazdroszczę ci weny
Juska
Super;*
OdpowiedzUsuń