czwartek, grudnia 25, 2014

Moje serduszka ! Przeczytajcie to, proszę xx

Brak komentarzy:
Pojawiam się tutaj, gdyż piszę bloga o podobnej tematyce. Historia może wydawać się podobna, ale naprawdę będzie inna. 

O czym to jest, hmm
Opis - " Lana jak każda nastolatka miała swoje tajemnice i sekrety, bardziej i mniej wstydliwe. Ale gdy ostatnią deską ratunku okazał się Louis, mogła spodziewać się poważnych konsekwencji. Gdy po  latach przystojny brunet zjawia się po to co jego, ona popada w chorobę. Ostatnim razem kiedy się widzieli była piękną, szczupłą brunetką, której pewnosć siebie była znakiem rozpoznawczym.
Tomlinson, bogaty dziedzic prestiżowej firmy, która była dumą jego ojca  skrywa pewne sekrety ,a by je ukryć potrzebuje brunetki, która staje się jego niewolnicą. Louis wstydzi się tuszy dziewczyny i postawia pewien warunek. 
Jak to jest odkryć wszystkie tajemnice anoreksji i bulimii ? Jak te dwie podstępne choroby potrafią zniszczyć czyjes życie ? Czy Lana sprosta zadaniu i schudnie kosztem własnego zdrowia ? Jak oszuka Louisa ?


Zapraszam 

sobota, czerwca 21, 2014

28.END

57 komentarzy:
Rozdział dedykuję Aduuusi ! 

Włączcie sobie ja przy tym to pisałam ----->> KLIK

Minęło kilka minut, a ja nadal skołowany siedziałem w tym samym miejscu. Nie potrafiłem nawet drgnąć. Moje życie rozsypało tak szybko, jak zaczęło być dobrze. Wziąłem kilka szybkich wdechów i zebrałem w sobie odwagę, by iść do Leksi. Pchnąłem lekko drzwi i ujrzałem brunetkę przypiętą do kilkunastu urządzeń. W mojej głowie pojawił się pomysł, aby zadzwonić do przyjaciół, ale są wstawieni, więc żaden byłby z nich pożytek. Leski spała lub podali jej jakieś leki, by zasnęła, więc ja postawiłem zadzwonić po taksówkę i pojechać od domu. Przemyśleć sprawę.

Aria *
Drugi dzień *

Leżałam zawinięta w koc i myślałam o wszystkim, i o niczym. Nicki cały czas próbuje nawiązać ze mną rozmowę, ale ja ją olewam. Po kilkunastym godzinnym leżeniu w łóżku, postanowiłam iść się odświeżyć. Zwlekłam swoje ciało z miękkiego tapczanu i ruszyłam do łazienki. Przekluczyłam się i dopiero wtedy zaczęłam zdejmować dresowe spodnie i za dużą koszulkę. Nie było żadnej części ciała, która nie byłaby pocięta przez żyletkę. Naprawdę chciałam walczyć, ale się nie udało. Nicki wygrywa. Wychodzi z anoreksji. Od zawsze wiedziałam, że jest silna i jej się to uda. Duma rozeszła się w mojej podświadomości. Delikatnie opuszkami palców przejechałam po strupach. Niektóre z nich były świeże, a niektóre już przeradzały się w blizny. Otworzyłam jedną z szafek i dopiero wtedy uświadomiłam sobie ile pieniędzy i żyletek już wykorzystałam. Szafka prawie się nie domykała. Cholera nie miałam się ciąć tylko umyć. Chwyciłam jedną z żyletek w rękę i obróciłam ją prę razy. Była na niej moja zaschnięta krew. Ciekawe czy wsadzą to ze mną do grobu lub wygrawerują  na nagrobku „idiotka, która się cięła” – miłe.
Właśnie miałam odkręcić kurek, gdy po pomieszczeniu rozniósł się krzyk Nicki i walenie do drzwi. Podskoczyłam i rzuciłam gdzieś za siebie narzędzie. Okryłam się ręcznikiem i otworzyłam drzwi.
- Co jest? – zapytałam przerażona.
- Candy do ciebie przyszła - westchnęłam i poprosiłam Nicki, by przekazała Can, że ma poczekać 5 min., aż się umyję.
Po szybkiej kąpieli zeszłam na dół. Moja współlokatorka okazała się całkiem gościnna, gdyż zaproponowała blondynce napój. Po jej minie nie można było nic wywnioskować, ale to nie była ta sama Candy co zawsze. Coś nie tak, pojawił się we mnie cień nadziei, że nie przyszła namawiać mnie do ponowienia związku z Louisem.
Podeszłam do sofy i zajęłam miejsce naprzeciwko mojego gościa. Ona słysząc moje kroki, odwróciła głowę.
- Cześć - rzuciłam niepewnie.
- Dawno się nie widziałyśmy – zaczęła, a ja jej przytaknęłam. Choć widziałam ją na wyścigu i nie minęły dwa dni.
- Jeśli przyszłaś mnie namawiać bym wróciła do Louisa to nie ma szans – odparłam od razu.
- Nie, po prostu Leksi trafiła do szpitala, Louis się załamał. Tylko ciebie posłucha – powiedziała, a ja skrzywiłam się. Nie zbyt zrozumiałam, co miałam zrobić.
- Nie rozumiem.
- Nie chce nikomu powiedzieć co się stało, jak nie jest u Leksi, to upija się w trupa. Martwię się - właśnie tego chciałam uniknąć. Ech, co on wyprawia? Może mu faktycznie zależało? Może to ja niepotrzebnie spieprzyłam sprawę? Ale nawet jeśli, to nie ma już odwrotu. Zastanowiłam się przez chwilę i postanowiłam pomóc Candy. Louisa zna bardzo długo, więc na pewno nie przyszłaby do mnie, gdyby była to jakaś błahostka. A co jeśli to jest jakiś jej plan? Bym porozmawiała z Louisem? Nie, jestem chyba na tyle silna, by okłamać go jeszcze raz.

~*~

Zamówiłyśmy taksówkę i to nią podjechałyśmy pod szpital, w którym znajdowała się Leksi i Louis. Niezbyt uśmiecha mi się widzieć tą dziwkę, która zepsuła wszystko. Nawet nie chodzi o to, że jest w ciąży, bo to nie wina dziecka tylko te jej groźby. Nie pozbierałam się jeszcze emocjonalnie po stracie Louisa, dlatego moje ciało ogarniał strach z każdą sekundą. Kochałam go i nadal go kocham. Od tak nie da wymazać się tego z pamięci. Gdy weszłyśmy do windy miałam ochotę uciec. Gdy drzwi się otworzą spotkam go.  Z opowiadań Candy, Louis załamał się. W mojej głowie zaczęły pojawiać się wyrzuty sumienia. Wpatrywałam się w elektryczny licznik, który pokazywał na jakim piętrze się znajdujemy, gdy pojawiło się tam cztery i drzwi się otworzyły chciałam uciec. Gdyby nie blondynka, która mnie przytrzymała, dałabym nogę. Dobrze wiedziała, że nadal Lou jest w moim sercu. Przemierzyłyśmy krótki odcinek i zobaczyłam bruneta siedzącego na krześle z głową schowaną w dłoniach.  Zrobiło mi się go żal. Zdaję sobie sprawę, że moje zachowanie jest dziwne, ale naprawdę, nawet morderca nie zasługuje na nieszczęście. To po prostu człowiek, który się zagubił po drodze lub zbłądził tak jak Louis. W ciszy zajęłam miejsce obok niego. On nawet nie zerknął, by zobaczyć kto to. Speszyło mnie to, ale nie mogłam odpuścić, więc położyłam swoją dłoń na jego plecach i delikatnie zaczęłam je gładzić. Nawet ten czyn nie doprowadził do tego, by na mnie spojrzał. Zrezygnowana oparłam głowę o jego ciało i podciągnęłam nogi pod podbródek. Mój pukiel włosów zasłonił mi cały obraz, dlatego zamknęłam oczy. Ubrana byłam w sweter z długim rękawem i czarne rurki pomimo tego, że było powyżej dwudziestu stopni, co jak na brytyjską pogodę się często nie zdarza. Bałam się, że na spotkaniu Louis zobaczy moje cięcia. Wiem, że to nie jest wyjście, ale ciężko walczyć z nawykiem jak wszystko się sypie. Nikt nie twierdził ,że będzie łatwo, ale ja po prostu nie mam siły. Są ludzie słabi i silni. Ja należę do słabych. Tak bardzo siebie nienawidzę, że to aż boli i nie zmienię tego choćbym bardzo chciała.  Dorosły człowiek pewnie powiedziałby „głupia małolata, która nie zna życia”, ale tak nie jest. Niby jestem młoda i mam jeszcze kawał lat przed sobą, ale skoro teraz nie daje rady to po co męczyć się dłużej?
- Co ty tu robisz? – moje głębokie przemyślenia przerwał głos Louisa, ale miał on w sobie coś takiego dziwnego. Płakał. Louis Tomlinson płakał. Nie bardzo wiedziałam co odpowiedzieć.
-To, że zerwaliśmy nie oznacza, że jesteś mi obojętny. Martwię się – moje słowa okazały się nieodpowiednie, gdyż brunet wybuchł.
- Martwisz się? Jakoś nie obchodziło cię to, co poczuję, gdy mnie wykorzystałaś! – jego słowa odbiły się echem po mojej głowie. Tak bardzo chciałam mu zaprzeczyć. Powiedzieć, że kłamałam, ale stchórzyłam.
- Dlaczego się tym tak przejmujesz? Przecież nie dam ci dziecka nigdy, a Leksi jest w ciąży – dodałam po dłuższej chwili.  Zagryzłam nerwowo wargę, bałam się jego reakcji.
- Mogliśmy zaadoptować, ale ty mnie skreśliłaś. Przyznaj się. Zaplanowałaś zemstę, gdy trafiłaś do burdelu? …Nie będę mieć dziecka z Leksi – ostatnie zdanie powiedział już ciszej. Zdziwiłam się.
Może warto byłoby skończyć z kłamstwami? Może powinnam była powiedzieć mu całą prawdę?
Chyba tak.
- Louis... Ja naprawdę cię kochałam i nadal kocham. Nie było żadnej zemsty, nie jestem w tym dobra. Zakochałam się w tobie, ale choroba okazała się silniejsza i do tego ciąża Leski. Nie dałam rady. Wolałam się usunąć, przepraszam – powiedziałam, czując łzy na policzkach. On chwycił moją rękę i podwinął rękaw, na którym znajdowała się kreska na kresce. Niektóre nawet ułożyły słowo Louis.
- Wybaczysz mi? – zapytał.
- Ale co?- zdumiałam się.
- To, że nie było mnie przy tobie – opuszkiem palców przejechał po cięciach. Nie wytrzymałam w końcu go przytuliłam. On jeszcze mocniej objął mnie ramieniem.
- Louis, ale my nie możemy być razem.  Bądź z Leksi, proszę. Jeśli zostawisz ją i dziecko to ja popełnię samobójstwo, rozumiesz? – płakałam mu w koszulkę, a on delikatnie gładził moje plecy.
- Leksi ma chore serce. Potrzebuje przeszczepu – usłyszałam delikatny głos Louisa. Odepchnęłam go od siebie i spojrzałam w oczy.
- Jak to?
- To stan krytyczny, każdego dnia może umrzeć, a jej stan pogarsza się. Niestety nie mamy jeszcze dawcy – powiedział. Gwałtownie podniosłam się z krzesła, brunet zrobił to samo.
- Ja to załatwię – powiedziałam, ostatni raz go przytulając i muskając policzek. Był przerażony.
- Kocham cię, Louis! Na zawsze! – powiedziałam już ciszej i odeszłam. Oczywiście zaczął za mną krzyczeć i biec, ale olałam to. Mój kierunek - gabinet lekarza.

~*~
- Czyli mogę być dawcą? – zapytałam drugi raz, by się upewnić. Lekarz popatrzał na mnie przerażony i pokiwał głową na tak. Nie było łatwe uzyskanie tej informacji, gdyż tak nie można, ale po wytłumaczeniu mu jak zaawansowana jest moja choroba zgodził się. Pielęgniarka pobrała mi krew, a po połowie godziny dostaliśmy wyniki. Jest zgodność między mną , a Leksi. Nie bałam się śmierci, ale świadomość, że była tak blisko powodowała na mojej skórze gęsią skórkę. Jest to z mojej strony duże poświęcenie i wiem, że ten pomysł był nienormalny, ale to czy umrę teraz lub później nie robiło mi różnicy. Poddałam się i dziś nadszedł ten dzień. Jestem gotowa opiekować się Louisem i Nicki z nieba. Moje zachowanie jest niedorzeczne, gdyż Leksi mnie nienawidzi, ale ja nie mam powodu do jakichkolwiek urazów. Sprawi, że Louis będzie szczęśliwy, a to się dla mnie liczy.
Wychodząc ze szpitala napotkałam Louisa. Serce mi się kroiło na myśl, że już go nie zobaczę., latego podeszłam do niego jeszcze raz i łapczywie wbiłam się w jego usta. Oddał pocałunek. Chciałam zapamiętać smak jego warg, które tak kochałam. Chcę, by zapamiętał mnie i trzymał gdzieś tam w głębi serca. Gdy się od siebie oderwaliśmy on wyznał mi miłość.
- Kocham cię, Aria. Zawsze będę. Proszę nie rób nic głupiego – przecież uratowanie dziecka i Leski nie jest głupie.
- Ja też cię kocham Louis, a teraz przepraszam musze już iść. Żegnaj my lovely boy – odwróciłam się na piecie i po prostu wybiegłam ze szpitala. Przed nim czekała Candy razem z taksówką, która odwiozła mnie do domu. Z każdym kilometrem bałam się coraz bardziej, ale wiedziałam, że robię to w słusznej sprawie. Pożegnałam się z brunetką i poszłam do domu. Zdjęłam buty i weszłam do kuchni. Nicki nie było, ponieważ była na wizycie z terapeutą. Ręce zaczęły mi drżeć, gdy sięgnęłam po kawałek papieru. Chwyciłam długopis i zaczęłam zapełniać kartkę swoimi myślami.
„Przepraszam. Ja nie dałam rady. Anoreksja wygrała. Przepraszam! Cholernie was przepraszam.
Odchodzę. Proszę nie zapomnijcie mnie. Kocham was bardzo mocno, będę opiekować się wami, obiecuje. Nie płaczcie, po prostu to było nieuniknione , a jeśli mogę tym komuś pomóc to nie zawaham się ani chwili.  Zawiodłam, przepraszam, że nie byłam idealna. Ano, udało ci się mnie zniszczyłaś, będę czuwać nad tym, by coraz mniej dziewczyn wpadło w tą obsesje.
Dziękuję wam, tak cholernie mocno. Kocham was.

*Zezwalam na przeszczep mojego narządu - dokładniej serca.

                                                                                                          Aria”

Odłożyłam list na stół i podeszłam do szafek, gdzie znajdowały się tabletki nasenne. Wysypałam sobie garść, dużą  garść na rękę i chwyciłam wódkę, która znajdowała się na blacie, popiłam to wszystko i poszłam na górę. Mój obraz stawał się coraz bardziej zamazany, a ja sama byłam otępiała. Pokonałam te pieprzone schody i otworzyłam drzwi od łazienki. Otworzyłam szafkę, gdzie znajdowały się żyletki i wyciągnęłam je wszystkie. Zaczęłam nimi rzucać gdzie popadnie. Zaczęło mi się coraz bardziej kręcić w głowie, nie panowałam nad tym co robię. Byłam wściekła, a zarazem ogarnął mnie strach. Właśnie połknęłam tabletki; za parę minut mnie nie będzie. Kolana ugięły mi się pod stopami i upadłam. To koniec, koniec nie mogę w to uwierzyć. Nareszcie nie będę się martwić. Louis mam nadzieje, że mnie zrozumie choć po części. Tak bardzo go kocham, mam nadzieję, że ułoży mu się z Leski i urodzi im się chłopczyk, zawsze go chciał.
Będzie taki ładny jak tatuś… Moje powieki stawały się coraz cięższe i cięższe, a myśli coraz bardziej poskręcane. Nadeszła w końcu chwila śmierci, a ja zamknęłam oczy na zawsze.


20 lat później *

Louis, gdy dowiedział się o śmierci Ari załamał się. Nadal wspomina ją codziennie i odwiedza jej grób. Kochał ją tak bardzo i nadal w jego sercu znajduje się krucha, delikatna brunetka, o której nigdy nie zapomniał. Ułożył sobie życie od nowa  wraz z Leski, która diametralnie się zmieniła. Dojrzała. Po przeszczepie, który się przyjął, po siedmiu miesiącach urodziła zdrową córeczkę. Oby dwojga rodzice wybrali imię Jesy. Niestety, córka Louisa  pomimo ostrzeżeń ojca i matki popadła w anoreksję. Louis wraz z Leski załamali się. Próbowali jej pomóc wiedzieli, że muszą jej pomóc.  Brunet pamiętał jak bardzo ta choroba wyniszczyła jego pierwszą miłość, dlatego nie pozwolił jej, by umarła.
Po kilku latach Jesy wyszła z choroby, gdyż czuwał na nią jej anioł stróż.


Ostatni, Ostatni, Ostatni !!! Aww
Wytrwaliście razem ze mną, tacy idealni czytelnicy.
Dziękuje wam, a przede wszystkim Patrycji, która sprawdzała moje rozdziały !
Wiem,ze wielu z was powie,że naciągane to, ale to było od początku planowane i to jest tylko ff. Nie musi się ono zgadzać z prawdziwym życiem.

ALE TO NIE KONIEC MOJEGO PISANIA
Wymyśliłam nową historię -- > Ona jest aniołem, a każdy anioł jest czyimś stróżem. Zafascynowana i ciekawa świata wymyka się na ziemię z początku z zdaniem, ale jej plany legną w gruzach gdy dowie się  o nad nadchodzącej  wojnie aniołów i diabła o czyściec. Lecz gdy spotka Zayna i zobaczy jego brutalny, brudny świat czeka ją wyzwanie musi zdobyć jego zaufanie i ostrzec przed tym, że tylko on może wszystkich uratować.
Nastąpiło  lecz cos co nie powinno mieć miejsca. Młodzi zakochują się, a ona jako anioł może mieś poważne problemy.


No to dziękuję wam kochani, kocham was i mam nadzieję, że do zobaczenia. 
Miłego dnia !



wtorek, czerwca 10, 2014

27. Louis, musimy pogadać

49 komentarzy:
Wytrzeźwiałam i mogłam racjonalnie myśleć. Siedziałam obabulona kilkoma kocami i poduszkami. W mojej głowie z sekundy na sekundy pojawiały się myśli i teorie jak mogę zakończyć związek z Louisem. To zabawne, bo każdy pewnie obstawiał, że to on mnie zostawi. Role się odwróciły.
Tak jak wczoraj postanowiłam, że nie jem. Wymiotuje, ćwiczę. W ręce trzymałam żyletkę, obróciłam ją kila razy dokładnie się jej przyglądając. Tak dawno tego nie robiłam. Z moich oczu zaczęło wypływać coraz więcej łez, aż w końcu mój obraz zamazał się całkowicie. Podciągnęłam rękaw w górę i przyłożyłam ostrze do ręki. Wstrzymałam oddech i mocno naciskając, przejechałam, rozcinając skórę. Potem jeszcze raz i kolejny, tak długo aż czerwona maź pojawiła się wszędzie.
Jest 18. Za godzinę przyjedzie Louis i pójdziemy na głupi wyścig. Tam z nim zerwę. Nie chcę, by podczas jazdy coś mu się stało. Przejechałam żyletką jeszcze parę razy w innym miejscu, po czym poszłam do swojego pokoju, podeszłam do szafy i skrzyżowałam nogi. Nie mam w co się ubrać, wszystko wygląda na mnie okropnie. Obróciłam się w stronę okna, by dowiedzieć się jaka jest pogoda. Było zimno, nawet bardzo. Zresztą to jest wyścig - mogę ubrać dresy i za dużą koszulkę. Czystą ręką wyciągnęłam rzeczy i delikatnie ułożyłam je na łóżku. Poszłam do łazienki i umyłam zakrwawioną dłoń, po czym odkaziłam ją i nałożyłam odpowiedni opatrunek. Rozcięta skóra tak mocno mnie piekła, że moje myśli cały czas krążyły wokół zadanego sobie bólu, zamiast wokół Louisa i naszego dzisiejszego zerwania. Leksi jest w ciąży. Nadal to do mnie nie dociera. Dlaczego ona?! Louis pieprzył się z tyloma kobietami. Każda z nich mogłabym przyjść, ale nie ona. No kurwa.
A co jeśli udaje? Przecież jest jeszcze tak opcja.  Jeśli chce mnie zniszczyć? Ale nawet gdyby ona nie była w tej ciąży to nic nie zmieni. Ja nigdy nie dam mu potomstwa, nigdy.
Starałam się być silna, ale było mi ciężko. Z każdą minutą coraz bardziej bałam się nadejścia Louisa. Gdy nastała ta chwila i usłyszałam pukanie do drzwi, zamarłam. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Moim oczom ukazał się Louis. Jak zwykle był idealnie ubrany, jego koszula podkreślała  mięśnie i odsłaniała tatuaże.
- Wyglądasz seksownie – zamruczał pochylając się, by dać mi całusa, ale ja odwróciłam głowę. On zdezorientowany przyłożył swoją dłoń do mojej twarzy i obrócił ją w swoją stronę. Bądź silna, twarda.
- Co jest? – zapytał, a ja otrzeźwiałam. Co ja robię? Jemu nic nie może się stać, nie może się wściec. Miałam z nim skończyć po wyścigu, dlatego wymusiłam uśmiech i rzuciłam się na jego szyję.
- Chciałam zobaczyć jak zareagujesz – oznajmiłam.

*

Nerwowo, przekładam nogę na nogę. Louis wyruszył, a ja jestem coraz bliżej od zranienia go.
Zimne powietrze uderza w moje policzki zostawiając je podrażnione. Moje serce trzepocze jak oszalałe, czuję w środku wewnętrzny niepokój. Przeprosiłam Candy i poszłam się przejść.
Szłam już wydeptaną ścieżką w zupełnie innym kierunku niż wszyscy zebrani ludzie. W myślach układałam sobie formułki jak powinna się potoczyć nasza rozmowa. Starałam się przewidzieć jego reakcję, ale problem tkwił w tym, że on był nie przewidywalny. Podniosłam głowę z ziemi i zobaczyłam drogę. Jak to możliwe, że zaszłam tak daleko? Odwróciłam się na pięcie i zawróciłam. W oddali zauważyłam jakieś dwie postacie, idące w moją stronę. Przestraszyłam się. Po doświadczeniach wiem, że nie jest to bezpieczne miejsce nawet, jeśli byłam dziewczyną Louisa.
W sumie to nawet nie wiem czy to nie byłaby jeszcze większa prowokacja, by mnie zgwałcić.
Zmieniam zdanie, zdecydowanie wolałabym, by było to jakiś gwałciciel niż Leksi i Harry.
Chciałam zawrócić, zboczyć z drogi, ale udowodniłabym wszystkim, że jestem tchórzem.
Tak wiec prosto, z arogancją podeszłam do nich. Gdy byliśmy na tyle blisko zatrzymałam się i zmierzyłam ich wzrokiem.
- Tak myślałam, że tu będziesz – odezwała się, a po moich plecach przeszły ciarki, spowodowane jej oschłością. – Mam nadzieję, że zrobisz tak jak się umawiałyśmy? – zapytała głosem przesyconym zwycięstwem.
Nie odpowiedziałam, spojrzałam na Harrego, który od początku mi się przyglądał.
- Odpowiedz suko! – wściekła się brunetka, jej ręce powędrowały na moją bluzkę, zaczęła mną potrząsać, a ja? Po prostu się poddałam. Byłam psychicznie i fizycznie wyczerpana. Gdyby nie Harry, który ją odciągnął leżałbym martwa lub wykrwawiona na śmierć.
- Dziękuję – powiedziałam, gdy brunet przekonał Leksi, by zostawiła nas samych. Czułam się przy nim bardzo niezręcznie. On zabił człowieka na moich oczach. Każdy mój ruch był piętnaście razy przemyślany, by go nie rozzłościć.
- Unikasz mnie – powiedział.
- Nie, skąd ten pomysł? – parsknął śmiechem, chyba moje kłamstwo nie wyszło.
- Nawet na mnie nie spojrzysz, boisz się mnie? – zapytał zmartwiony. Biłam się przez chwilę z myślami czy powinnam się przed nim otworzyć i zadecydowałam, że nie popełnię tego błędu.
- Przepraszam, muszę iść – sprawnie wyminęłam jego sylwetkę, w mojej głowie cały czas powtarzałam jego słowa „pośpiesz się do cholery”. Gdy byłam już jakieś parę metrów od Harrego, bynajmniej tak mi się zdawało, usłyszałam jego głos. Spojrzałam przez ramię, szedł za mną.
- Daj mi spokój, proszę – powiedziałam przestraszona. Naprawdę bałam się, że się na mnie rzuci i zabije jak tamtego człowieka.
- Boisz się mnie, nie chcę cię stracić. Słyszałem, że jesteś z Louisem. Chciałem tylko życzyć ci szczęścia i powiedzieć, że zawsze będę z tobą, pamiętaj – powiedział to strasznie niskim głosem jak na niego. Nie powiem, było ta bardzo pociągające. Na pewno, gdy nie zakochałabym się w Louisie, kto wie czy nie byłabym z Harrym. Skinęłam głową, że przyjęłam do wiadomości jego słowa i ruszyłam w stronę mety. Jak się później okazało przegapiłam przejazd przez finish, a Louis zdenerwowany moją nieobecnością zaczął mnie szukać. Zdezorientowana i zagubiona nie wiedziałam, gdzie mam iść czy go poszukać. Czekała nas poważna rozmowa. Bardzo poważna. Spojrzałam na nadgarstki, ponieważ przez przypadek dotknęłam pokaleczone miejsce.
W końcu w oddali zauważyłam sylwetkę Louisa. Jego wyraz twarzy był surowy. Coś czułam, że mi się dostanie. Wzięłam głęboki oddech, który wypełnił moje płuca i ruszyłam w jego kierunku. Serce z każdą sekundą coraz bardziej waliło jak oszalałe. Jakby chciało uciec…
- Gdzieś ty się kurwa podziała? – naskoczył na mnie. –Martwiłem się. Gdy dowiedziałem się, że gdzieś poszłaś to naprawdę się wystraszyłem – dopowiedział, gdy ja nie mając tyle odwagi w sobie spuściłam wzrok. Czułam się jakbym coś przeskrobała u ojca, którego nie miałam. Taka metafora.
A świadomość tego, że muszę zakończyć ten związek, nie pomagała mi. W mojej głowie zapanował totalny bałagan. Tysiące myśli przeszywało moją czaszkę na wylot.
- Louis, musimy pogadać – zaczęłam, a on machnął ręką na znak, że mam mówić dalej. Co ja mam powiedzieć? „Eee… Sorry Louis, twoja była jest w ciąży, to koniec”? Zaraz popełnię największy błąd w swoim życiu, ale on będzie szczęśliwy. Pamiętaj, nie urodzisz mu dziecka.
Jedynym rozwiązaniem było pokazanie mu świeżych cięć. Chwyciłam skrawek materiału i podciągnęłam go w górę. Jego oczy pociemniały, był wściekły, zły, zawiedziony.
- Proszę zaufaj mi i daj mi odejść, proszę – zaczęłam dość dziwnie ni z gruszki, ni z pietruszki, ale to zdanie było pierwszym, które przyszło mi na myśl. Widziałam jak jego oddech przyśpiesza, a pięść zaciska się. Miał zaszklone oczy.
- Zostawiasz mnie dla Harrego, zgadłem? Jak możesz. Chciałaś tylko seksu, pocieszenia kurwa! Byłem twoją zabawką – wybuchł. Wiem, że to nie był najlepszy moment, ale ja musiałam go jeszcze bardziej zranić pomimo tego, że  informacje, które podał były fałszywe.
- Zraniłam cię tak samo jak ty mnie. Przypomnę ci ,że to miało miejsce więcej razy. To był mój plan zemsty. Żegnaj, Lou – powiedziałam to ostatnie zdanie troszkę ciszej, ponieważ nie chciało ono w ogóle przejść mi przez gardło. Tak bardzo go kocham, a zraniłam go. Kurwa ja zawsze wszystko spierdolę albo raczej zanim go poznałam spierdoliłam, bo byłam gruba i wpadłam w to gówno.

*
 Cała rozbita, zmieszana wróciłam do domu. Otępiała od nadmiaru alkoholu, który wypiłam po drodze weszłam na górę do swojego pokoju i całym ciężarem przygniotłam łóżko. Po mojej twarzy leciały łzy. Tak strasznie bolało mnie wszystko. Każda część ciała. Czułam się jakbym spadła z dziesiątego piętra. Nie wiem, która jest godzina. Nie obchodzi mnie to. Nicki już śpi. Może to i lepiej? Nie będę musiała się tłumaczyć, dlaczego przyszłam pijana i totalnie rozdarta.
Moje powieki, za sprawą płynącego alkoholu w żyłach, robiły się coraz cięższe, aż w końcu zamknęły się, a ja zasnęłam.

Louis *

Stałem tam jeszcze przez chwilę, analizując dokładnie to co się stało. Dopiero, gdy podeszła do mnie Leksi zrozumiałem, że Aria mnie zostawiła.
- Louis musimy pogadać – zaczęła brunetka. Po jej minie można było zauważyć, że to poważna sprawa. Zgodziłem się pomimo tego, jak bardzo nie chciałem. Nadal w mojej głowie pojawiały się pytania, dlaczego Aria mnie zostawiła. Nie wierzę, by zemsta była powodem. Tu musiało stać się coś większego, gorszego.
- No mów- odparłem obojętnie, a na moje słowa jej ciało spięło się. Poprawiła jedną dłonią swoją fryzurę, a drugą chwyciła się za brzuch.
- Będziemy mieć dziecko – bum. Jej słowa kompletnie mnie zniszczyły. Nie za bardzo zdawałem sobie sprawę z tego, co powiedziała. Będę ojcem. Chciałem tego, ale z Arią. Cholera! Przecież Aria nie będzie mieć dzieci. Dopiero teraz dotarło do mnie to, dlaczego Aria ode mnie odeszła. Poczułem narastającą złość.
- Powiedz mi jedno, mówiłaś o tym Arii? – zapytałem surowo, a ona jak gdyby nigdy nic uśmiechnęła się i powiedziała :
- Musiałam. Może w końcu zrozumie, że ona nigdy nie stworzy rodziny, bo nie ma okresu.
Jej słowa odbiły się echem w mojej mózgownicy. Co z tego, że miała rację. Zerwałem się z miejsca i zacząłem biec. Muszę pogadać z Arią. Wiem, że rano zachowałem się okropnie, ale zapomniałem o jej chorobie i z czym ona się wiążę. Przecież możemy zaadoptować dzieci. Ja pierdole. Spierdoliłem sprawę.
Usłyszałem za sobą głos brunetki, która zaczęła mnie gonić. Nagle upadła. Owszem jestem człowiekiem bez serca, ale bez przesady. Zawróciłem z powrotem do niej i pomogłem jej wstać. Chwiała się, dlatego uniosłem ją na ręce i podszedłem do mojego auta. Oczywiście Leski co jakiś czas skarżyła się na ból w klatce piersiowej i krzyczała mi do ucha, więc przyśpieszyłem. Usadziłem ją wygodnie na fotelu i usiadłem za kierownicą. Jechałem szybciej niż zwykle, gdyż Leksi coraz bardziej skarżyła się na ból.
Gdy znaleźliśmy się w szpitalu pobiegłem po ratowników, którzy na noszach zabrali brunetkę. Bałem się no, bo miała w sobie moje dziecko, ale może to i dobrze, że Aria mnie zostawiła.
Nie wiem czy byłaby na tyle silna, by wygrać z chorobą, a po dzisiejszych cięciach szczerze w to zwątpiłem. Z Leksi mogłem stworzyć rodzinę. Chociaż nie ukrywam, nie do końca jestem przekonany do ciąży brunetki. Kto wie jakie kobiety mają pomysły i co siedzi w ich głowach.
Gdy w końcu lekarz dyżurujący zabrał Leksi na oddział, ja usiadłem na jednym z krzeseł i schowałem twarz w dłonie. Nadmiar myśli przeszywał moją głowę na wylot. Nie miałem pojęcia na czym się skupić. W mojej głowie panował totalny chaos, a zarazem pustka. Czułem ją w sobie, bo nie było przy mnie Arii. Dopiero ją odzyskałem i już straciłem.
Po kliku minutach bicia się z własnymi myślami, z sali wyszedł doktor. Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem i powiedział:
- Przykro mi, ale pańska dziewczyna potrzebuje przeszczepu serca.
Dobrze, że siedziałem, bo czułem jak tracę równowagę. Naprawdę nienawidzę ludzi, ale żadne z nich nie zasłużyło sobie na taką krzywdę.



Alfjaljfaljf ten gif Louisa jest zbyt seksowny !



Nie będę kłamać rozdział jest najgorszy ze wszystkich dlatego iż miałam ciężkie dni/załamania.
Nie mam pojęcia kiedy będzie następny gdyż wzięłam się za siebie J
Moi kochani to już przed ostatni !
Aw, tak długo z wami, dziękuję za wszystko.

Założyłam sobie snapchata więc jeśli ktoś chce zobaczyć jak wyglądam itp.  to macie freed_om
60-next

Pytania ->>>>>>>>>> KLIK
Pytajcie o co chcecie, odpowiadam na wszystkie szczerze J

Miłego dnia, kruszynki



poniedziałek, maja 19, 2014

26.Nie będę owijać w bawełnę

74 komentarze:


Klęczałam przed muszlą toaletową, a moje ręce oparte były pomiędzy ujściem. Przytyłam, chciałam to zwrócić, ale nie mogłam... Głos w mojej głowie, obietnica złożona Louisowi wciąż odtwarzała się. Po mojej twarzy zaczęło płynąć coraz więcej łez. Nigdy nie wygram ze sobą.
Wdech, wydech – powtarzałam po cichu, wypowiadając każde słowo powoli ze zrozumieniem. Nie miałam pojęcia czy to pomaga, ale chociaż na chwilę moje myśli zostały odpędzone. Spojrzałam przez ramie w stronę wielkiego okna, za którym było już ciemno, a na niebie widniał księżyc.
Umówiłam się z Tomlinsonem, że pójdę z nim na jakąś imprezę do Liama. nie za bardzo chciałam gdyż przytyłam i nie potrafiłabym się dobrze bawić, ale oczywiście pan Louis nie przyjmuje odmowy, dlatego właśnie wymiotuje. Chodzę regularnie na terapię, ale nadal jakoś nie przyniosła ona rezultatów.
Przecież nie robiłam tego od tygodnia, nic się nie stanie jeśli zrobię to jeden raz – powtarzało sumienie.
Niepewnie włożyłam do jamy ustnej szczoteczkę i zaczęłam wpychać ją głębiej.
Pokarm w moim żołądku jak na zawołanie podniósł się, a następnie został zwrócony do muszli klozetowej. Przetarłam ręką usta i poderwałam się na równe nogi. Podeszłam do umywalki i w szybkim tempie umyłam zęby, następnie wypsikałam się pierwszymi lepszymi perfumami.
Spojrzałam ostatni raz w lustro, które wręcz miało wypisane na samym środku „grubas”.
Nie, nie mogę płakać. Zaraz przyjedzie Louis. Uspokajałam się, gdy nagle po domu rozniósł się dźwięk dzwonka. Spanikowana zaczęłam skakać z nogi na nogę, próbując coś wykombinować. Co ja mam zrobić? Najbezpieczniej byłoby spłukać moje wymiociny. Mój plan okazał się całkiem beznadziejny, gdyż nie minął moment, a usłyszałam pukanie do drzwi i łagodny głos Louisa:
- Aria, wymiotowałaś? – jak mnie to denerwuje. Wszyscy łącznie z Nicki traktują mnie jak dziecko, które może sobie coś zrobić. Codziennie jestem sprawdzana, kontrolowana i tym podobne. Podeszłam do drzwi i delikatnie je uchyliłam, a sylwetka Louisa niemal natychmiast zgniotła moje ciało poprzez silny uścisk.
- Nie zrobiłaś tego, prawda – syknął w moje ucho. Wystraszyłam się go. Co prawda jest moim chłopakiem, ale jego charakter pozostał taki sam jak na początku naszej znajomości. Nie, stop. Jak dotąd nie nazwał mnie dziwką... Jeszcze.
Odepchnęłam go lekko od siebie i spojrzałam w jego niebieskie, wręcz morskie oczy.
- Przestań, dobrze? Mam dosyć tego, że traktujesz mnie jak dziecko! Do cholery, jestem twoją dziewczyną, a nie córką! – uniosłam się. Na jego twarz wtargnął chamski uśmiech, a ręce zjechały na mój pośladek, mocno je ściskając. Podskoczyłam, gdyż nie jestem przyzwyczajona do dotyku, a w dodatku mężczyzny o perfekcyjnej urodzie.
-A propos córki, chcę najpierw chłopca, bo będzie bronił późniejszą córeczkę – powiedział, a ja poczułam jak tracę grunt pod nogami. Zrobiło mi się strasznie gorąco, gdyby nie Louis leżałbym na ziemi.
-Aria, wszystko w porządku? – zapytał Louis, a ja wymusiłam uśmiech.  Przecież nie powiem mu, że nigdy nie zajdę w ciążę. To byłoby niebezpieczne, zostawiłby mnie, a ja nie poradzę sobie. Gdzieś w środku mam cichą nadzieję, że okres powróci i będę płodna. Jak na razie borykam się z bezpłodnością. Nie jestem głupia, oglądałam dużo filmów, gdzie związki bez dziecka kończyły się tragicznie. Może jednak wskazane jest to, bym była sama i umarła?

~*~

Z daleka można było dojrzeć zaparkowane samochody i kolorowe światła na niebie, które wyświetlane były za pewnie z ogrodu Liama. Obróciłam głowę w stronę Louisa, który mi się przyglądał. Zmarszczyłam czoło i podniosłam brew, zaciekawiona, dlaczego tak na mnie patrzy.
- Mam coś na twarzy? – zapytałam, a na jego buzi pojawił się wielki uśmiech. Położył rękę na moje odkryte udo i zaczął je pocierać. Mój pierwszy odruch to było zrzucenie jego dłoni, ale w połowie cofnęłam rękę. Chyba powinnam bardziej się otworzyć? Nie miałam chłopaka i nie wiem jak się zbytnio zachować.  To tak cholernie trudne.
- Jesteś piękna – mówiąc to, popatrzył w moje oczy. W samochodzie panowały ciemności, dlatego nie widział moich czerwonych rumieńców. Kochałam go, ale te jego komplementy doprowadzały mnie do szału. Powtarzał je na każdym kroku, bym w końcu w to uwierzyła. Poprawiłam się na siedzeniu i oparłam głowę na jego ramieniu. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że jesteśmy razem. Po tym co on mi zrobił ja dałam mu szansę. Dużo osób nie podzieliłoby mojej decyzji, ale ja sama siebie nie rozumiem. Lou objął mnie ramieniem i przycisnął mocniej do siebie. Na szyi mogłam poczuć  jego ciepły oddech, który, nawiasem mówiąc, mnie łaskotał.
Taksówka się zatrzymała, a my wyszliśmy. Ręka bruneta szybko odnalazła moją i złączyła je w koszyczek. Już z dworu można było usłyszeć, że impreza trwa w najlepsze. Weszliśmy do villi, a moje ciało odczuło zmianę temperatury, gdyż zrobiło mi się duszno. Powietrze było przesycone fajkami i alkoholem, nie przeszkadzało mi to, w sumie, aż tak bardzo. Po przygodzie w burdelu przywykłam do tego zapachu. W pomieszczeniu znajdowało się bardzo dużo osób, jakim cudem oni się tutaj zmieścili?
- Idę po drinki – powiedział Louis, przybliżając swoją twarz do mojej na tyle blisko, że poczułam przyjemne uczucie w podbrzuszu. Skinęłam głową i wzrokiem zaczęłam szukać kogoś ze znajomych moich jak i Louisa. Szkoda, że nie ma za mną Nicki, ale cóż nie lubi imprezować.
Lecz zamiast Liama, Candy czy Arona ujrzałam kogoś innego, kogoś kogo bym się nie spodziewała - Leski . Mierzyła mnie bezczelnie wzrokiem, a ja czułam skrępowanie. Nagle podniosła rękę do gardła i przejechała po nim pokazując, że mnie zabije. Dobrze wiem, że odebrałam jej chłopaka, ale nie chciałam tego. Podskoczyłam, gdy poczułam jak ktoś mnie obejmuje.
- Spokojnie – ledwo co usłyszałam przez bas muzyki. Odebrałam od bruneta swój kieliszek i wypiłam go ciurkiem. Potrzebuje się odstresować.

Louis *

Objąłem Arię i przyciągnąłem do siebie. Byłem od niej o wiele wyższy, dlatego pochyliłem się i złożyłem na jej ustach czuły pocałunek, by każdy z tej imprezy wiedział, że jest ze mną i jeśli coś jej zrobią, to słono pożałują! Zjechałem rękoma na jej pośladek lekko go ściskając. Tyle na to czekałem, cholera . Mogę ją dotykać – bo jest moja, mogę składać na jej ustach pocałunki i powtarzać komplementy, na które się zawsze zarumieni. Kocham to.  Drugą wiadomością jaką także się cieszę jest to, że Aria się leczy. Chce pokonać tą pieprzoną chorobę, w którą popadła.
Nigdy nie zrozumiem tej mody. Dziewczyny o lepszych kształtach są lepsze w łóżku i tak fajnie się je przytula. Nagle podszedł do nas Liam i Candy. Oderwaliśmy się od siebie. Aria była cała czerwona.
- Mam nadzieję, że nie przeszkodziliśmy – powiedziała Candy.
- No nie zaprzeczę, że nie – syknąłem przez zęby. Odnosiłem wrażenie, że każdy w tym domu patrzy na Arię, pożerając ją wzrokiem, a ona jest moja!  Cholera, Louis, baba z ciebie.  Odkąd ty się taki stałeś?
- Louis, możemy pogadać? – zapytał Liam, spojrzałem na brunetkę, a ona kiwnęła głową, że mam iść. Niechętnie poszedłem razem z Liamem na zaplecze, cały czas zerkałem na Arię i Candy.
- Jutro jest wyścig – powiedział. Nawet na niego nie spojrzałem, bo mój wzrok przykuty był w stronę lokowanej czupryny; Harry. Kurwa, przeprosiłem Liama i podszedłem w jego stronę.
- Co ty tu kurwa robisz? – warknąłem od razu.


Aria *

Przeprosiłam Candy i poszłam do łazienki, oczywiście była zajęta, dlatego oparłam się plecami o ścianę i zaczęłam się rozglądać . Przeraziłam się, gdy mój wzrok natknął się na sylwetkę byłej dziewczyny Louisa, która szła w moim kierunku. Moje ciało zesztywniało, a na czole pojawiły się pierwsze kropelki potu. Ścisnęłam mocniej dłoń i wyprostowałam się. Moje serce waliło mi jak oszalałe pomimo tego, że wcale się nie denerwowałam.
- Proszę, proszę… Kogo my tu mamy? – zadrwiła, a do moich uszu doszedł jej śmiech. Po plecach przebiegło tysiące ciarek. No dalej, niech ktoś kto zajmuje tą pieprzoną toaletę,  wreszcie wyjdzie.
- Czego chcesz? – zapytałam ostro. Ona zmierzyła mnie wzrokiem i prychnęła mi prosto w twarz.
- Co on w tobie widzi, przytyłaś. Boże, jesteś taka gruba – zasłoniła dłonią twarz w gęsie zażenowania moją figurą. Chciało mi się beczeć, wyć, a ta dziwka mi wcale nie pomagała. Muszę znowu schudnąć. Jestem gruba, tłusta. Louis jest ze mną z powodu litości. Trzeba to zmienić.
Nienawidzę siebie. Zmarnowałam czas. Już byłam tak blisko i znowu przytyłam.
Chciałam jej coś powiedzieć, ale nie mogłam.  
- Słuchaj, suko. Nie będę owijać w bawełnę. Jestem w ciąży, a Louis jest ojcem. Usuniesz się sama czy ja mam to zrobić? – bezczelna, poprawiła lewą ręką swoje włosy, podnosząc je do góry, po czym wyciągnęła z torebki błyszczyk i pomalowała swoje jadowite usta.
Czułam jak krew w żyłach mi pulsuje ze złości. Głupia dziwka!
- Chcesz mi powiedzieć, że pieprzyłaś się tylko z Louisem? I ja mam w to uwierzyć? Weź się lecz, dziwko – powiedziałam odchodząc od niej. Już mi przeszła chęć pójścia do toalety. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu i zaplanować swoje następne dni - bez jedzenia.
- To 3 tydzień, 3 tygodnie temu byłam z Louisem i uprawialiśmy seks, przykro mi – usłyszałam za sobą. Po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. Zatrzymałam się przy schodach i usiadłam na nich. Zakryłam twarz w dłoniach i podciągnęłam nogi pod podbródek. Może powinnam się usunąć? Ona na pewno mówiła prawdę, jest w ciąży. Nie może pić.  Może to nawet lepiej? Powinnam odejść i pozwolić Louisowi zostać tatą? Nasz związek nie ma sensu. Pomimo tego jak bardzo go kocham, chcę, by był szczęśliwy, a ja nie dam mu dziecka. Nie wyjdę z anoreksji. Wystraszyłam się, gdy poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Podniosłam ręce z twarzy i zobaczyłam zmartwioną minę bruneta.  Przyłożył swoją dłoń do mojego policzka i przejechał po nim, wycierając przy tym moje łzy.
- Płakałaś, dlaczego? – zapytał. W mojej głowie panowała totalna pustka. Jest pijany, jutro zakończę ten związek, dziś ostatni raz chcę, by był mój – tylko mój. Chwyciłam jego rękę i złączyłam ze swoją. Podniosłam się na równe nogi, ciągnąc go do siebie. Objęłam go ramionami, zawieszając mu się na szyi. Przysunęłam się bliżej,, by czuć jego bliskość. Kochałam to uczucie gdy był przy mnie. Dział na mnie jak narkotyk. A przecież co zakazane najlepiej smakuje. Przyłożyłam swoje usta do jego i łapczywie zaczęłam go całować. Przez pocałunki poczułam jak się uśmiecha, a jego dłonie zjeżdżały coraz niżej linii moich majtek. Po  chwili przycisnął mnie do ściany tak mocno, że miałam ochotę krzyczeć. Wzdrygnęłam się i zaczęłam bawić się jego włosami, wprawiając je w jeszcze większy nieład niż wcześniej.
Louis chwycił mnie w talii i podniósł tak, bym mogła opleść jego talię swoimi nogami. Jestem teraz cięższa, więc mogę sprawiać mu kłopot. Przycisnął swoje krocze mocniej do mojego biodra. Nie obchodziło mnie to, że każdy się na nas patrzył. Potrzebowałam go. Ostatni raz. Chciała go całować, przytulać, kochać go. Potem się usunę, by był szczęśliwy. Jego ręce zaczęły majsterkować przy moim zapięciu od sukienki. Przerwałam nasz pocałunek, zjeżdżając ustami pod jego ucho. „Chodź do łazienki” zaproponowałam, a on niemalże natychmiast ruszył w tą stronę.
Gdy znaleźliśmy się w pomieszczeniu, Lou zakluczył drzwi i posadził mnie na klapie toaletowej. Moje dłonie powędrowały od razu do jego spodni, zdjęłam je, natomiast on w końcu odpiął moją sukienkę, rozpinając zamek po całej długości. Zostałam w bieliźnie i instynktownie się zasłoniłam. Przytyłam, byłam okropna. Na dodatek cały czas w moich myślach słyszałam głos Leski: Boże, jesteś taka gruba.
- Jesteś idealna – powiedział zagryzając swoje usta, było to tak pociągające i seksowne, że moje serce zatrzepotało szybciej. - Masz idealny biust – mówiąc to dotknął go. - Brzuch , uda, nogi, oczy , brwi, rzęsy… Jesteś perfekcyjna, a ja na tą perfekcję nie zasługuję – wymamrotał, odszukując ustami moje wargi.



Przepraszam was. Nie miałam weny.
Nie będę się rozpisywać wiec tutaj macie ask ->>> http://ask.fm/Susan_Bubble
Nastąpił mały szok, lmao .
60 – next
Przepraszam i do następnego xx